piątek, 25 lipca 2014

Rozdział X - A podobno to my, Francuzi, jesteśmy kochliwi


    Kolejne dni przeciekały trenerom jak piasek w starodawnej klepsydrze a do mundialu zostało zaledwie półtora miesiąca. Inaczej mijający czas odczuwali kadrowicze, jedni skupiali się wyłącznie na treningach, szlifując formę na najważniejszą imprezę w swojej karierze,  innym jak Igle i Wronie czas dłużył się jak niedzielne kazanie wiejskiego proboszcza.
    Krzysiek chodził niczym tykająca bomba zegarowa w plecaku muzłumańskiego terrorysty, na każde pytanie odpowiadał półsłówkami a kamerę w jego dłoniach zastąpił telefon komórkowy z którym praktycznie się nie rozstawał. Nikt nie miał śmiałości zapytać co mu jest w obawie przed powarkiwaniami oraz wściekłymi pomrukami libero. Nawet Ziomek, ostoja spokoju zaczął się poważnie martwić o kondycję psychiczną przyjaciela. Wiedział o awanturze jaką Igła zrobił Wronie a także słyszał rozmowę Krzyśka z Iwoną.
    Ignaczak był wściekły na Andrzeja, ale to nie był jedyny powód jego fatalnego nastroju. Ziomek wysłał Iwonie sms-a a ona szybko odpisała, że Jagna wylądowała w szpitalu z powodu odwodnienia. Przez tydzień chodziła do pracy z podwyższoną temperaturą i zarażeniem rotawirusowym, które zdziesiątkowało redakcję rzeszowskiego radia. Po tygodniu organizm odmówił posłuszeństwa i uparta kuzynka Igły wylądowała na pogotowiu z potężnym odwodnieniem. Iwona spędziła z nią noc w szpitalu w trakcie której dziewczyna dostała kilka kroplówek.
     Ziomek poczuł moralny obowiązek poinformowania o zaistniałej sytuacji Andrzeja w końcu Jagna była jego dziewczyną. Nie ważne co złego między nimi zaszło a także to, że Igła nie odzywał się do niego, ale  Łukasz był osobą nie zaangażowaną w konflikt i powiedzieć Wronie mógł a nawet musiał.
Stał właśnie przed drzwiami do pokoju Karola i Andrzeja, zbierając się w sobie. Po chwili energicznie zapukał do drzwi, które otworzył Kłos ubrany w granatowe bokserki w białe gwiazdki.
    - Ja do Andrzeja. Mogę?- zapytał jak zwykle uprzejmie Ziomek.
    - Proszę bardzo. - Kłos przepuścił starszego kolegę w drzwiach. - Ale nie sądzę żeby Ędrju chciał ucinać sobie pogaduszki. - wskazał ruchem głowy na łóżku pod oknem na którym leżał Andrzej.
    Na obliczu Wrony, zarośniętym jak zwykle malowało się potężne zmęczenie. On sam jakby chcąc oderwać się od rzeczywistości nasadził na uszy sporej wielkości słuchawki, wzrok miał zaś utkwiony w ekran laptopa.
    - On tak cały czas?- zapytał Żygadło.
    - Caluśki. Po tej telefonicznej kłótni z Jagną a potem spięciu z Igłą siedzi jak osowiały. Mobilizuje się jedynie na treningach, ale sam widziałeś że nawet Antiga i Blain mają do jego gry zastrzeżenia. Słyszałem kila razy jak dzwonił do kuzynki Krzyśka, ale ona nie odbiera od niego telefonów.
    - Mogę z nim na chwilę zostać sam na sam?- zapytał Łukasz.
Kłos skinął głową po czym na szybkiego założył spodenki, koszulkę i wyszedł na korytarz starannie zamykając za sobą drzwi. Ziomek usiadł na jego łóżku wpatrując się w pogrążonego w wirtualnym świecie Wronę.
    Po chwili bez zbędnych ceregieli zatrzasnął klapę laptopa Andrzeja stając centralnie przed nim.
Wrona spojrzał na Ziomka ze złością i zrezygnowaniem w jasnych oczach, nie miał ochoty na pogaduszki.
    - Masz jakiś problem?- wycedził przez zęby.
    - Ja?- zdziwił się Żygadło. - Raczej ty masz problem bo siedzisz tutaj jak dziecko neostrady i wpatrujesz się bez celu w ekran.
    - Nie twoja sprawa. - mruknął Andrzej.
    - Pewnie, że nie moja ale nie przyszedłem tutaj robić ci psychoanalizy, chociaż moim zdaniem zachowujesz się jak obrażony nastolatek. Igła jest nie lepszy, ale on chociaż ma racjonalny powód do dąsów i złości.
Andrzej spojrzał kpiąco na starszego kolegę.
    - Taaak? A jakiż to? Dalej pielęgnuje nienawiść do mnie?
    - Igła martwi się o Jagnę. - Ziomek miał ochotę dodać do swojego zdania "ty tępy pawianie", ale wrodzona kultura nie pozwoliła mu na to. - Jagna właśnie wyszła ze szpitala do którego trafiła z odwodnieniem organizmu. Z tego co się dowiedziałem od Iwony, trafiła tam bo przez miniony tydzień chodziła do pracy z rotawirusem i gorączką.  Domyśliłem się, że chciałbyś to wiedzieć, Iwona by ci powiedziała ale nie miała numeru a ani Jagna ani Igła na pewno by jej go nie dali.
    Andrzej na wieść o chorobie Jagny wyskoczył z łóżka, jak młody kadet przed porannym apelem. Kilka sekund później Ziomek został w pokoju sam, gdyż załamanego amanta już nie było i najprawdopodobniej zmierzał do pokoju trenerów.
    W tymże pomieszczeniu Stephane Antiga siedział zagrzebany w stercie papierów o treści rozmaitej, dumając o swoich zawodnikach. Doszedł właśnie do niepokojącego braku zapału u Andrzeja Wrony, gdy obiekt jego rozmyślań wpadł do pokoju niemal wyrywając drzwi z zawiasów.
     - Stefan, kochany, ja muszę do Rzeszowa! - jęknął dramatycznie. - Chociaż na jeden dzień!
     - Spokóój się - rzekł Stephane, mając nadzieję, że zostanie właściwie zrozumiany. Mimo lat jakie spędził w Polsce, tutejszy język wciąż stawiał mu opór. - Osso chozi?
     - Błagam, ja muszę! Natychmiast! Jagna! Moja dziewczyna! ona jest chora! - Wrona targał się na przemian za czuprynę i za brodę.
     - Spokóój się! - powtórzył Antiga.
     - Ale jakie spokój, ja ją muszę natychmiast zobaczyć! - jęczał Andrzej. - Jestem dupkiem, Boże, jakim ja jestem dupkiem!
     - Od juthrrro do niedziela macie wolnee - wytłumaczył cierpliwie trener. - W niedziela wyjazd do Aquitaine, do Capbreton.
     - Stefuś, jesteś wielki, kocham cię! - wrzasnął ekstatycznie Wrona, wybiegając z pokoju.
     - A podobno to my, Francuzi, jesteśmy kochliwi. - mruknął pod nosem Stephane w języku ojczystym.
Nisko przelatujący Wrona niemal stratował po drodze Buszka i Możdżonka, którzy salwowali się w ostatniej chwili ucieczką pod ścianę.
     - Z Andrzejem to wszystko w porządku? - zaniepokoił się szczerze Marcin.
     - Poza tym, że zwariował, to w absolutnym - odparł Busz.
Ostatni trening tego dnia Andrzej odpracował z takim przytupem, że niemal iskry leciały z parkietu. Następnego poranka zaś wypruł ze swego pokoju jeszcze przed śniadaniem, dzierżąc w dłoni walizkę.
     - Ej, dokąd? - wrzasnął za nim Karol.
     - Do Jagny! - odparł Andrzej.
     - Spiesz się, spiesz. - mruknął przechodzący korytarzem Zibuchna. - I nogi połam, leszczu.

    Nikt nie zliczy ile przepisów drogowych złamał Andrzej Wrona pędząc do mieszkania Jagny, w każdym razie uwiecznił się na co najmniej trzech fotoradarach po drodze i tyluż w obrębie Rzeszowa. Szczęśliwie nie spotkał po drodze policji, kupił w przydrożnej kwiaciarni gigantyczny pęk róż, pod blokiem Jagny zaś zaparkował wyjątkowo krzywo i nie wiedząc o tym, że emerytka spod piątki zamierza mu przylepić do szyby karnego kutasa, popędził pod właściwą klatkę schodową.
     Miał szczęście, bo właśnie wchodziła jakaś pani z jamnikiem. Złapał drzwi w ostatniej chwili, minął pnącą się po schodach panią, ledwie uniknął kontaktu z zębami jamnika i pogalopował na górę, przeskakując po kilka stopni, co niewątpliwie umożliwiały mu niewymiarowo długie nogi.
     Przed drzwiami przerzucił wiecheć kwiatów do prawej ręki, po czym nieomal wbił przycisk dzwonka w ścianę.
 Po zaledwie kilku sekundach w drzwiach mieszkania Jagny pojawiła się żona Krzyśka, Iwona.  Andrzeja uderzyło to, że wcale nie była zaskoczona jego obecnością a nawet uśmiechnęła się z ulgą.
    - Cześć. - pośpiesznie zamknęła za sobą drzwi. - Wychodzę na zakupy, ale nie będę się śpieszyć. - uśmiechając się konspiracyjnie pozwoliła Wronie działać.
    Siatkarz niewiele się namyślając wszedł do pogrążonego w półmroku przedpokoju od razu kierując się ku jedynemu pokojowi w mieszkaniu dziennikarki. W progu powitał go Dante łasząc się wokół jego nóg, co było drugim zaskoczeniem w dzisiejszym dniu. Zachęcony kocimi umizgami Wrona pomaszerował do kanapy na której spała Jagna. Jej drobna twarz była wymizerowana i naznaczona zmęczeniem a pod oczami rysowały się sine kręgi. Leżała w białej pościeli co jeszcze potęgowało bladość malującą się na jej obliczu.     Andrzej niczym bohaterowie niezliczonej ilości romansów uklęknął przy łożu boleści swej bogdanki, biorąc jej drobną dłoń w swoje wielkie ręce.
    Jagna przez chwilę pozostawała dalej w uśpieniu, ale zaraz jej powieki zatrzepotały a wzrok skierował się ku Andrzejowi. Przez moment, kiedy nieświadomość zatuszowała ich ostatnią kłótnię, uśmiechnęła się do niego delikatnie. Zaraz jednak przypomniała sobie, że jest na swojego chłopaka śmiertelnie obrażona i najchętniej zdzieliłaby go czymś ciężkim w twarz. Najlepiej cygańską patelnią albo tłuczkiem do mięsa.
    - Jagienko kochanie...- szepnął pieszczotliwie Wrona. - Jak się czujesz?
Jagna spojrzała na niego ze złością. Kiedy była wkurzona upodabniała się do ziejącego furią Igły.
    - A co cię to obchodzi?- zapytała złośliwie. - Padłabym z przepracowania a ty byś nie zauważył bo wolisz fotografować się w windach z jakąś lafiryndą.
    - To nie tak jak myślisz...- zaczął.
    - Wiem co myślę. - odburknęła. - Zachowałeś się jak palant.
    - To prawda. - przyznał ze skruchą. - Ale chcę cię za wszystko przeprosić. Te ostatnie cztery dni były dla mnie jak tortura, cały czas myślałem o tym że cię skrzywdziłem a ty poświęcałaś zdrowie żeby dostać urlop i się ze mną zobaczyć. Przeżyłem horror!
    - Andrzej ja nie wypominam ci tego, że dla ciebie zostawałam w pracy. Szef i tak by mnie wykorzystał bo rozchorował się cały dział sportowy oprócz mnie i praktykanta. - rzekła spokojnie. - Jestem zła bo od powrotu z Londynu zachowujesz się jakbyś był w jakimś amoku. Kim jest ta kobieta?
    Andrzej przez chwilę milczał nie wiedząc co powiedzieć w końcu postanowił nie ukrywać przed Jagną prawdy.
   - To długa historia...- zaczął niepewnie.
    - I na pewno warta opowiedzenia. - zachęciła go dziewczyna.
    - Dobrze, ale opowiem ci ją tylko raz i nie chciałbym więcej do tego wracać, dobrze?
Jagna przytaknęła.
Andrzej zaczął snuć historię.
    - Poznałem się z Klaudią gdy byliśmy w gimnazjum, nasi ojcowie przyjaźnili się na studiach a potem kontakt się zerwał, bo Kamiński wyjechał do Niemiec. Po kilku latach wrócił i odnowił kontakty z moim ojcem, gdy spotkali się na wspólnej wywiadówce. Z początku nie pałaliśmy z Klaudią do siebie nadmierną sympatią, ale potem zakumplowaliśmy się i tak było aż do liceum. Wybraliśmy tę samą szkołę, ale ja poszedłem na profil sportowy, ona na humanistyczny. W drugiej klasie odkryliśmy, że już nie jesteśmy dla siebie tylko przyjaciółmi i zaczęliśmy chodzić. Przez dwa lata aż do matury byliśmy razem, potem Klaudia wyjechała na studia do Stanów ja zostałem w Warszawie.
    - Kochałeś ją?- zapytała Jagna.
Przytaknął.
     - A czy... czy kochasz ją dalej?- kolejne pytanie zaskoczyło Andrzeja.
     Przez moment nie wiedział co powiedzieć, ale odpowiedź przyszła szybciej niż sam by się jej spodziewał. Przypomniał sobie pierwsze spotkanie z Jagną w Szczyrku, wspólnie spędzone chwile w Katowicach, Gdyni a potem Londyn i ich pierwszą  noc. Gdyby Klaudia nie pojawiła się na Okęciu tydzień temu nawet nie pamiętałby o jej istnieniu. Z całą pewnością to co do niej czuł nijak nie można było nazwać miłością.            Jedyną osobą do której żywił głębsze uczucia, które można było nazwać rodzącą się miłością. była Jagna.
Dziewczyna z drążącym sercem czekała na wyznanie Andrzeja. Czuła, że musi skonfrontować się z jego uczuciami, zanim kiedykolwiek wyzna mu co do niego czuje i jak bardzo zraniłoby ją przyznanie się do kochania innej.
Wrona pochylił się nad Jagną całując delikatnie jej spierzchnięte wargi.
    - Nie kocham jej. - szepnął cicho. - Tylko ciebie chcę!
    - Złapiesz wirusa, głąbie - mruknęła.
     - Twoje wirusy też są piękne - odparł i pocałował ją znów.

    Tymczasem Igła, podróżujący w znacznie mniej strażackim tempie, dotarł do domu, przywitał się z żoną oraz dziećmi, sprawdził co będzie na obiad, wrzucił walizkę do łazienki, po czym jął się zbierać do wyjścia.
     - A ty gdzie? - Iwona osadziła go w miejscu, zanim zdołał dotrzeć do drzwi.
     - Do Jagny przecież - Krzysztof spojrzał na nią jak na kosmitę. - Może czegoś potrzebuje, czy coś.
     - Jagna jest zajęta - odparła. - Nie przeszkadzaj jej.
     - Czym, rozmowami z Wielkim Białym Bratem? - prychnął.
     - Andrzej jest u niej - oznajmiła Iwona. - Ani mi się waż im przeszkadzać.
     - Ten baran? - zakipiał Krzysiek. - Jemu to tylko w mordę dać!
     - Żadne takie - pani Ignaczak podeszła do swego męża. - Oni to muszą sobie sami wyjaśnić. Jasne?
     - Aaaaa tam - mruknął Igła.
     - Krzysiu - Iwona czule spojrzała mu w oczy. - Nie pamiętasz już jak sami byliśmy młodzi i głupi?
     - Oj pamiętam - wyszczerzył się radośnie Krzysztof. - Pamiętam bardzo dobrze.
     - No widzisz - mruknęła jego żona, przywierając ustami do jego ust.

    Mniej więcej w tym samym czasie do swojego warszawskiego mieszkania dotarł również Zbigniew Bartman. Ledwie zdążył się przebrać, rozpakować i zdeponować brudne gacie w koszu z praniem, gdy ktoś zadzwonił domofonem.
     Mając szczery zamiar zmiażdżyć natręta werbalnie Zibi podniósł słuchawkę.
     - Cześć Zbyszku - wionęło z otworków w bakelicie. - Mogę wejść?
     - Klaudia - wybąkał zaskoczony. - Nie no, jasne.
     Nacisnął przycisk otwierania, po czym zorientował się, że o ile dżinsy ma na sobie całkiem możebne, o tyle jego t-shirt jest powyciąganym, spranym rzęchem z dziurkami tu i tam i jakimś niedopranym orderem z sosu do spaghetti na klacie. Pospiesznie zdarł z siebie kompromitujący łach i wyrwał z szuflady świeżą koszulkę. Wciągał ją na grzbiet, gdy zadzwonił dzwonek u drzwi.
     Zibi otworzył pospiesznie i zaprosił Klaudię do salonu, potykając się o tę cholerną, wystającą klepkę w parkiecie, którą przysięgał sobie od dawna przykleić. Złotowłosa usiadła z gracją w jednym z foteli i pozwoliła się poczęstować kawą. Śmietanki Zbyszek nie odważył się zaproponować, bowiem jej termin ważności minął w okolicach wczesnego Średniowiecza.
     - Dawnośmy się nie widzieli - zagaił.
     - Kopę lat - uśmiechnęła się Klaudia.
     - Czyżbyś chciała - Zbigniew wyszczerzył zęby jak rekin. - Odnowić znajomość? Brakuje ci prawdziwego mężczyzny w łóżku?
Klaudia zatoczyła oczyma.
     - Zbysiu, przeżyliśmy wprawdzie parę upojnych nocy, ale to jest już przeszłość - powiedziała. - Zapamiętaj to sobie.
     - Och, pamiętam - rzekł złośliwie. - Jak również to, że gdy darzyłaś mnie swymi wdziękami, byłaś laską Wrony.
Wzruszyła ramionami.
     - Nie wiem po co to wywlekasz - rzekła zimno. - Przyszłam w interesach.
Zibi uniósł brew.
     - Myślałem, że opływasz w dostatki - odparł. - Jakiegoś milionera złapałaś, czy coś.
     - Pieniądze to nie wszystko -westchnęła Klaudia, łopocząc teatralnie rzęsami. - Stanowczo, to co mi dawał, nie wynagradzało jego łóżkowej niekompetencji oraz impotencji.
      - I dlatego napaliłaś się na pięknego Jędrusia - odgadł bystrze Zibi.
      - Otóż to. A ty napaliłeś się na tę dziewuszkę, z którą on kręci - rzekła swobodnie. - Mamy zatem wspólny cel.
    - Skąd wiesz, że przystanę na twoją...- zrobił przerwę - ...propozycję?
Złotowłosa zaśmiała się perliście patrząc na Zbyszka tak intensywnie, jakby czytała w jego myślach niczym w otwartej księdze.
    - Kobieca intuicja skarbie.
    - Zgadzam się. - odpowiedział bez namysłu.

    Trzy dni w Rzeszowie minęły Andrzejowi jak pstryknięcie palcami. Przez cały czas opiekował się wracającą do zdrowia Jagną, równocześnie planując wyjazd do Capbreton. Mieli razem z Ignaczakami zabrać się do Warszawy, skąd odlatywał samolot do Bordeaux tam zaś będzie czekał na nich wynajęty autokar zmierzający do Capbreton.
    Jagna pomimo przebytej choroby była bardzo podekscytowana wyjazdem.
Przed podróżą doszło do pogodzenia Andrzeja i Igły. Libero z początku burkał coś o nieodpowiedzialności i dziecinności, ale w końcu podał Andrzejowi rękę na zgodę a godzinę potem nie pamiętał że się z nim pokłócił.
    Ignaczakowie  postanowili na czas wyjazdu do Francji nająć do opieki nad Dominiką i Sebastianem rodziców Iwony. Dziadkowie z chęcią przyjechali do swych pociech, obiecując że nie dadzą wejść sobie na głowę. Jagna poinformowała rodziców o kolejnym zagranicznym wyjeździe, równocześnie obiecując że przy najbliższej nadarzającej się okazji przywiezie Andrzeja do Wałbrzycha.
    Na Okęciu w niedzielne przedpołudnie wrzało jak w ulu. Kolorowy tłum z walizkami okupował wejścia do poszczególnych terminali, ruchome schody i odprawy bagażowe. Dzisiejszego dnia na szczęście nie było żadnych zagrożeń terrorystycznych a samoloty odlatywały o swoich normalnych godzinach. Gdy Ingaczakowi wraz z Jagną i Andrzejem pojawili się przed odprawą bagażową do Bordeaux w kolejce byli już inni siatkarze wraz ze swoimi małżonkami i dziewczynami. Karol zobaczywszy uśmiechniętego Wronę w towarzystwie Jagny, od razu zamachał do nich.
    Przedstawił kuzynce Igły swoją lepszą połowę zabawiając całą trójkę najnowszym kawałem wyszukanym w sieci. Rafał Buszek przyłączył się do Ignaczaków a jako, że nie posiadał towarzyszki życia, Igła na głos zaczął zapewniać go o pomocy w szukaniu.
    - Znajdziemy ci taką laskę, że chłopakom z Sovii oczy zbieleją! - rzekł entuzjastycznie.
Rafał zarumienił się po korzonki włosów. Zauważyła to Iwona, która w mig usadziła na miejscu nadaktywnego małżonka, zduszając w zarodku jego zapędy do swatania.
    - Krzysiu daj Rafałowi spokój. Przystojny jest chłopak, niczego mu nie brakuje i naprawdę chłop z nastoletnim stażem małżeńskim nie musi mu szukać dziewczyny. - rzekła.
Stojący nieopodal Mika, Drzyzga i Cichy Pit zachichotali jak gimnazjaliści.
Po chwili do jednej z kolejek przytarabanił się Stephane ze swoją małżonką Stephanie. Zlustrował wzrokiem najbliższe otoczenie, niczym ojciec sprawdzający czy na miejscu są wszystkie jego dziatki.
    - Gzie jest Zbiszek?- zapytał stojącego najbliżej Drzyzgę.
Fabian wzruszył ramionami.
    - Nie mam pojęcia, ale pewnie jak zawsze się spóźni.
    Jakby dla potwierdzenia jego słów na horyzoncie pojawił się Zbyszek targając ze sobą trzy walizki i torebę podróżną z logo LV. Za Zbyszkiem niczym udzielna księżna podążała złotowłosa piękność dzierżąca w dłoni miniaturową wersję torby, którą targał Bartman.
Andrzej, zobaczywszy Klaudię zmeł  na ustach przekleństwo, które wyrwało się stojącej obok niego Jagnie.
_____________________________________________________________________
Witajcie! 
Leci do was jubileuszowa dziesiątka! Mamy nadzieję, że będzie Wam się dobrze czytało ;) Akcja lekko się rozluźniła, nastąpiły pogodzenia niczym w Modzie na Sukces, ale niech to nie zmyli Waszej czujności! Jak zwykle pięknie uśmiechamy się i prosimy o opinie, gdyż Wasze zdanie jest dla nas bardzo ważne.  Dobijamy powolutku do 10 000 wyświetleń i jak zauważyłyśmy obserwuje nas oficjalnie 27 osób. Wow! Dzięki! :D
                                                           Pozdrawiamy serdecznie Fiolka&Martina :)
                                                       
                                                                

15 komentarzy:

  1. fajny ten rozdział;) następny pewnie jeszcze lepszy bedzie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział;) A Bartman z Klaudią znowu knująxD Mam nadzieję, że nie uda im się rozdzielić Jagny i Andrzeja;D Z niecierpliwością czekam nn:)
    Pozdrawiam, MaggieQ

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, że Andrzej i Jagna się pogodzili, choć bardzo niepokoi mnie fakt, iż Zbyszek i Klaudia spiskują przeciwko nim! Dodatkowo Zibi zabiera ze sobą blondi do Francji?! Ooo, podejrzewam, że nie będzie kolorowo!
    Ten rozdział, jak i wszystkie wcześniejsze, można zaliczyć do tych najlepszych! :)
    Dziękuję wam za to, że piszecie takie cudo, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. jak dobrze, że Andrzej się ogarnął i między nim i Jagną jest wszystko dobrze, no i Igła też już się na niego nie złości. Niepokoi mnie fakt, że na tym wyjeździe będzie Klaudia, i czuję, że wydarzy się coś złego...
    Zapraszam do siebie na 4: http://luck-of-fate.blogspot.com/
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! ;) Czekam na kolejny. ;)
    Martyna. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. no to się będzie działo. Zibi i Klaudia to mieszanka wybuchowa. Już sobie wyobrażam, że zgotują Wroniastym piekło :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    Pozdrawiam serdecznie, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Na razie wszystko pięknie i cacy, róż, brokat, puch i confetti, ale coś mi się wydaje, że jeszcze tutaj namieszacie! Zbychu i Klaudia zawarli pakt? Będzie się działo! Chociaż znając Bartmana i jego końskie zaloty, istnieje ryzyko kompromitacji tegoż pana i cały plan spali na panewce. Czekam z niecierpliwością na następny :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bartman i ta cała Klaudia coś knują ! Chcą naszą Jagienkę z Wronką rozdzielić ! Chamy podłe !
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział !
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moimi bohaterami odcinka zostali dzisiaj postaci drugoplanowe czyli szlachetny Ziomuś i Stefan, wydają mi się być bardzo zbliżone do oryginałów :) Na ale powiem Wam dziewczęta, spiskujący Bartman z Blond Dziunią, no intryga pierwsza klasa, jestem z Was dumna, bo liczyłam na mały dramacik, żeby nie było słodziutko, że aż mdląco jak to miałam okazję parę razy czytać w innych opowiadaniach z których jednak ze względu na szacunek do swojej własnej psychiki, szybko porzuciłam (nawiasem mówiąc, Wasze zaliczyłabym do zupełnie innej ligi, zabawne, lekkie, w sam raz na lato :D)
    Czekam na kolejne Wasze dzieła :)
    skorpionik

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdążyłam już sobie wyrobić zdanie o Zbychu, Zawsze gdy pojawia się w jakimś opowiadaniu musi coś spierdzielić, a już jak pomoze mu perfidna blond dziunia, to na pewno nie bedzie nic dobrego. Oj czuję, ze ta dwójka narobi takiego bigosu w życiu Jagny i Andrzeja, ze szok. Kocham Igłę w tym opowiadaniu ;D Te jego zachowanie strasznie do niego pasuje ;D Wszystkich chce swatać, jest "lekko" narwany i przy tym rodzinny i kochający. Czekam na następny! i zapraszam do siebie http://gdyby-jutra-nie--bylo.blogspot.com
    I przepraszam, ze tak późno, ale dopiero znalazłam czas by skomentować ;(

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny. Piszesz bardzo humorystycznym językiem. I like it. ;) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Zbyszek i ta blondi nie wcielą w życie swoich planów, a jeśli nawet, to spalą one na panewce.
    Pozdrawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pojawiła się historia Zbyszka.
      Pozdrawiam
      Vea

      Usuń
  13. Muszę przyznać, że to jeden z fajniejszych blogów na które trafiłam ostatnimi czasy. Dobrze napisany, fabuła prześwietna, porównania (i nie tylko) przezabawne. Czapki z głów!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam do siebie na nowy rozdział 😊
    http://niemieszajwmojejglowie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Wiadomości typu: "Fajny blog. Zapraszam do siebie" będą z automatu kasowane a reklamowane w nich blogi nie zostaną przez nas odwiedzone. Do reklamy służy zakładka "Spam"
Pozdrawiamy Fiolka&Martina