wtorek, 15 lipca 2014
Rozdział VIII - Lećcie oboje, tylko uważajcie i nie wróćcie we troje!
Igła odwrócił się z wyrazem twarzy przypominającym ten, którym zazwyczaj uraczał Jagnę Dante, gdy wracała z dyżurów w radiu. Mianowicie była to aktorska poza na biedne, zagłodzone zwierze, które skona jeśli ktoś się nad nim nie ulituje.
O ile Dante był przebrzydłym kocim żarłokiem, który jak każdy wyrachowany sierściuch potrafił manipulować swoim człowiekiem o tyle panna Ignaczak nie podejrzewała o manipulację Krzyśka.
Iwona gotowała wyśmienicie i Igła dobrowolnie nie zamieniłby kolacji z małżonką i dziećmi na wieczór z kuzynką, bo przecież nie mógł wiedzieć że Andrzej wpadł z niezapowiedzianą wizytą.
Krzysiek powlekł się smętnie do salonu, będącego również gabinetem i sypialnią. Usiadł ciężko na kanapie patrząc równie smętnie na ledwie rozpoczętą butelkę chilijskiego trunku z niewymowną chęcią by ktoś się ulitował i nalał mu kieliszek.
Andrzej w lot pojął o co chodzi koledze rozlewając bursztynowy trunek do wysokiego, kryształowego kieliszka.
- Mów Krzysiu co cię trapi.- Jagna usiadła obok kuzyna klepiąc go zachęcająco w kolano. - Znowu pokłóciłeś się z Iwonką?
Igła westchnął przeciągle.
- Zapomniałem zapłacić mandatu i właśnie dzisiaj Iwona dorwała listonosza dosłownie w drzwiach. Miałem jej nie mówić, że przed wyjazdem skasowałem dwieście złotych i sześć punktów bo w zeszłym miesiącu też mnie złapał fotoradar i groziła, że schowa mi prawo jazdy i kluczyki do auta. No to ten wredny listonosz musiał dać jej polecony z Głównego Inspektoratu Dróg. A tak go prosiłem, żeby nie dawał małżonce tego poleconego i co? I zabrała mi kluczyki, nawrzeszczała że sam mam sobie pilnować płatności i zabrała dzieci do restauracji. A ja zostałem jak ten cieć na nocnej zmianie sam bez jedzenia. No to wziąłem taksówkę i przyjechałem do ciebie, ale klnę się na moją świętą bluzę, że o gościu nie wiedziałem!
Andrzej wysłuchał wywodu Igły w milczeniu. Z początku był trochę zły na kumpla, bo w końcu przeszkodził mu w randce z dziewczyną, ale Igła naprawdę wyglądał na zdołowanego.
- Wrona, fruwaj do kuchni - poleciła Jagna. - Przynieś talerze i nakryj do stołu, ta zapiekanka jest prawie gotowa.
- Robi się - mruknął Andrzej, wychodząc.
- Jesteście kochani - rozczulił się Igła.
- Ty też dostaniesz robotę, nie myśl sobie - odparła srogo Jagna. - Jak Wrona wyjdzie z kuchni, pójdziesz tam, wyjmiesz z lodówki placek z truskawkami i galaretką i przyniesiesz na salony. I talerzyki też.
- Ciasto z truskawkami, o jaaaaa! - twarz Krzyśka rozpłynęła się w wyrazie błogości. - Ej, nie mów, że ty piekłaś!
- Aż tak daleko moje uczucia do Andrzeja nie sięgają - mruknęła Jagna. - Oraz wciąż nie umiem piec.
Przez dłuższą chwilę cała trójka kotłowała się między kuchnią, a pokojem, przynosząc potrzebne rzeczy, aż wreszcie wszystko było już ustawione i rozłożone, a zapiekanka stała na żaroodpornej podstawce pośrodku stołu, roztaczając niebiańskie zapachy. Dante zmaterializował się nie wiadomo skąd, po czym usiadł na półce, wbijając spojrzenie w potrawy na stole.
- Proszę, zapiekaneczka dla pani, zapiekaneczka dla pana - Krzysiek objął stery przy stole. - Komu winka?
- Ej, co taki mały kawałek? - Wrona spojrzał na swoją porcję z niedowierzaniem. - Jagnie nałożyłeś jak chłopu od pługa!
- Bo Jagna jest kobietą i może, a nawet powinna mieć krągłości - odparł Igła, nakładając sobie wcale pokaźny kawałek zapiekanki. - A jak tobie, Endrju, dupa urośnie, to do piłki nie doskoczysz.
- Krzysiu... - Jagna wydała z siebie pomruk zniecierpliwionej tygrysicy.
- No co, Wrona musi dbać o linię, mistrzostwa będą! - Igła wzniósł palec w znaczącym geście. - Światowe!
- A ty nie powinieneś czasami? - Jagna spojrzała znacząco na załadowany jedzeniem talerz libero.
- Ja pohhebuje duho białka. Na hegenehacje mieshni - odparł Krzysiek z pełnymi ustami. - Mmmm, pychota. Jagna, jakbym nie był twoim kuzynem, tobym się z tobą ożenił.
- Musiałbyś ożenić się ze mną - zauważył od niechcenia Andrzej, dokładając sobie zapiekanki. - To mój przepis i moje wykonanie.
Igła chrząknął, kaszlnął, po czym z wysiłkiem przełknął co miał w ustach.
- No nie, stary, wybacz - rzekł, pospiesznie zapijając winem. - Nie jesteś w moim typie!
Kolacja trwała. Rozgrzany winem Krzysztof sypał jak z rękawa anegdotami siatkarskimi, Andrzej i Jagna wymieniali nad stołem tęskne spojrzenia, tymczasem zapiekanka, a potem ciasto znikały w astronomicznym tempie.
Wino zresztą też.
Siedzący na półce Dante czuł się głęboko urażony brakiem uwagi ze strony ludzi. Nikt nie zaproponował mu zapiekanki! Ani ciasta! Chamstwo! Doszedł do wniosku, że powinien zwrócić na siebie uwagę tych nieużytych dwunożnych stworów.
Dwoma uderzeniami łapy zmiótł z półki pilota. Ponieważ jego pani dalej wpatrywała się w to przerośnięte, brodate indywiduum co najmniej tak, jakby było porcją łososia, indywiduum odwzajemniało jej się tym samym, natomiast ten trzeci, gadatliwy, nawet się nie obejrzał znad talerza, Dante, demonstrując wzgardę, zeskoczył z półki. Prosto na pilota.
Znienacka uruchomiony telewizor ryknął głośną muzyką smyczkową. Przerażony tym kocur śmignął jak ruda strzała za wersalkę, Wrona z wrażenia zgubił widelec, Jagna rozlała wino, a Igła podskoczył pół metra w górę.
- Jasny szlag, wyłączcie to! - warczała dziennikarka, osuszając obrus chusteczkami higienicznymi. - Zabiję tego kota!
Wrona wlazł pod stół, usiłując odzyskać zgubiony sztuciec, Igła zaś zanurkował z drugiej strony, rzucając się po pilota. Niemal zderzyli się głowami, zdołali się jednak minąć, wywołując zaledwie lekkie kołysanie mebla. Telewizor tymczasem ryczał dalej, teraz jakimś romantycznym dialogiem.
- Wyłaźcie! - wrzasnęła Jagna. - Wywalicie wszystko, kretyni! I niech ktoś wyłączy to pudło!
- No co ty, to Titanic jest! - zachwycił się Igła spod obrusa. - Zaraz będzie taka fajna rozpierdu... AU!
To Andrzej, znalazłszy wreszcie widelec, wykręcił pod stołem tak niefortunnie, że dziabnął Krzyśka trzymanym sztućcem wprost w wypięty pośladek.
- Auuuuuuuuua! - zraniony w samo sedno słońca* Igła wypruł w górę nie zauważając,że klęczy pod stolikiem. Jego głowa z impetem uderzyła w blat od spodu, powodując kolejny uraz.
Gdy w końcu obu siatkarzom udało się wytarabanić z pod pechowego stołu, telewizor rozbrzmiewał kakafonią dźwięków towarzyszącą przy katastrofie najsłynniejszego transatlantyku w dziejach świat.
- Przełączcie to!- zakomenderowała Jagna.
- Ja nie mam pilota. - mruknął Andrzej.
Krzysiek przycisnął pilot do siebie w obronnym geście.
- O nie! Dawno nie oglądałem Titanica i dzisiaj mam właśnie ochotę! - rzekł z mocą.
- Krzysiu, zlituj się ileż można oglądać romans Jacka i Rose? To jest nudne...- jęknęła jego kuzynka.
- Poza tym wiemy jak to się skończyło. - poparł ją Wrona. - Chcesz się zdołować jeszcze bardziej?
Igłę nie przekonały ich argumenty, zaciął się na amen wyciągając z pilota baterie a jego samego chowając za plecami.
Po jakimś czasie oglądanie totalnej zakłady, statek jak milion razy wcześniej pod każdą długością i szerokością geograficzną, poszedł jednak na dno zabierając ze sobą tysiące dusz.
Rose dryfowała po martwym oceanie na gustownych, dębowych drzwiach z ornamentem tymczasem wybranek jej serca zamarzał w lodowatej otchłani.
- "Przybądź o Józefino są latającą machiną" - szepnęła z ekranu Kate Winslet.
- Zamiast recytować durnowate wierszydła przesunęłaby się kobyła jedna i wpuściła Jacka!- mruknęła poirytowana Jagna patrząc na znudzonego Andrzeja. Krzysiek siedzący pomiędzy nimi chlipnął żałośnie wycierając łzy mankietem koszuli.
- Jesteś nieczuła!- jęknął przez łzy. - On się nie zmieścił!
- Taaa bo był postury Pudziana. - skomentowała złośliwie kuzynka.
Krzysiek nie odezwał się gdyż właśnie rudowłosa rozstawała się z miłością swego życia, pozwalając jego ciału opaść na dno Atlantyku. Potem nastąpiło krótkotrwałe ożywienie w postaci ratowania się Amerykanki, by na samym końcu uśmiercić ponad stuletnią bohaterkę a potem wysłać ją w zaświaty na odnowiony statek do przyjaciół których na nim utraciła. Podczas gdy Rose sunęła w górę schodów ku ukochanemu Jackowi by ostatecznie się z nim połączyć, Krzysiek wybuchł siorbiącym rykiem.
- Jakie to fsruszające!- jego głowa opadła na ramię kuzynki mocząc jej rękaw słonymi łzami.
- Sssso?- Andrzej wybudziwszy się ze snu spoglądał na Jagnę i Igłę zdezorientowanym wzrokiem. - Już koniec?- zapytał z nadzieją, podczas gdy w tle leciał nieśmiertelny przebój Celine Dion- My heart will go one.
- Koniec. - przyświadczyła Jagna. - Dochodzi trzecia.
- Coooo?- Igła podskoczył jak uniesiony sprężyną.- Kochani jak ja się zasiedziałem! Iwona mnie zabije, ba zażąda rozwodu! - mówiąc to spojrzał na wyświetlacz telefonu na którym migało dziesięć nieodebranych połączeń i tyleż samo smsów.
- Nie napisałeś jej gdzie jesteś?- zapytała Jagna
- No jakoś tak wyszło. Spadam!- chwilę później Igły już nie było, czego dowodziła cisza która nastała w mieszkaniu Jagny. Andrzej uśmiechnął się sennie, obdarzając dziewczynę rozmaślonym nie do końca świadomym spojrzeniem. - W końcu sami...- przysunął się do niej.
- I niewyspani. - Jagna pocałowała delikatnie ciepłe wargi Andrzeja.
- Tacy niewyspani bo Igła między nami. - zanucił Wrona.
- Muhm - odparła Jagna niewyraźnie, wtulając twarz w jego pierś.
- Słuchaj, ja mam pomysł - rzekł Andrzej tajemniczo. - Zrobimy sobie romantyczny wieczór...
- Nie! - jęknęła rozdzierająco. - Nie mam siły na następny! Nie zniosę!
- ...tam, gdzie nas Krzysiek nie znajdzie - dokończył. - W Londynie. Co ty na to?
Jagna uniosła głowę i spojrzała uważnie w niebieskie oczy Andrzeja.
- Ty wiesz co, Wrona? Ty nawet nieźle kombinujesz! - pochwaliła. - Podoba mi się ten pomysł!
Okazało się, że Andrzej potrafi być znakomitym organizatorem. Zakrzątnął się tak, że już w piątek wylecieli do starej dobrej Anglii, gdzie czekał już na nich pokój w takim, wedle słów Wrony, bardzo uroczym hoteliku.
- Krzysiek, tylko nie przekarmiaj Dantego - powtórzyła Jagna po raz tysięczny.
- Ja? No co ty? - Krzysztof zrobił minę absolutnego niewiniątka. Zaparł się, że odprowadzi ich aż do stanowiska odpraw. - Zrobię mu siatkarską dietę!
- Aha - przyświadczył Wrona. - Będzie po niej wyglądał jak piłka do siatki.
- Weź, Wrona, leć już do tego Londynu - Igła machnął ręką. - Lećcie oboje, tylko uważajcie i nie wróćcie we troje!
- Krzychu, kiedy ostatnio dostałeś w łeb? - zapytała lodowato Jagna.
- Od żony za ten mandat chyba - libero poskrobał się w czuprynę. - Dobra, lećcie!
No i polecieli.
Taki bardzo uroczy hotelik okazał się być staroświeckim pensjonatem na brzegu Tamizy. Wnętrza, konsekwentnie utrzymane w stylu wiktoriańskim, nieodmiennie przywodziły na myśl prozę Agathy Christie, z okien zaś roztaczał się przepiękny widok, między innymi na zabytkowe budynki Parlamentu. Jedynymi elementami nie pasującymi do wiktoriańskich wnętrz był pokój zamykany na kartę elektroniczną, bardzo współczesna łazienka oraz czterdziestocalowy, płaski telewizor.
Pośrodku pokoju połączonego z łazienką i mini salonikiem, królowało łoże królewskich rozmiarów w których spokojnie wyspałyby się cztery osoby normalnych rozmiarów. Jagna spojrzała na mebel z nieukrywanym zachwytem, zaraz potem rzuciła się na nie odbijając się od sprężynowego materaca. Andrzej przyglądał się tej scenie z szerokim uśmiechem. Pokusił się nawet o zrobienie dziewczynie zdjęcia, gdy leżała na łóżku zaśmiewając się do rozpuku.
- Tutaj jest fantastycznie! - Jagna wypruła z łóżka rzucając się Andrzejowi na szyję. - Jesteś geniuszem!- wycisnęła na ustach Wrony soczystego całusa.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. - odpowiedział zadowolony. - Ale chyba nie poprzestaniemy na widokach z okna?- spojrzał wymownie na panoramę Londynu.
- Pewnie, że nie! Tylko się ogarnę po locie i możemy ruszać w tany!- zapląsała do łazienki podśpiewując pod nosem.
Pół godziny później para rozpoczęła wędrówkę po jednym z najstarszych i najpiękniejszych miast w Europie, które było świadkiem wielu historycznych i podniosłyuch wydarzeń.
Na pierwszy ogień poszło Opactwo Westminsterskie wraz z katedrą o tej samej nazwie położone nad brzegami Tamizy. Neogotycki pałac ze słynnym Big Benem, przy którym Jagna i Andrzej nie omieszkali zrobić sobie sweet foci. Wrona czym prędzej załadował zdjęcie wrzucając je na Instagrama, który po chwili zaroił się od komentarzy i jęków fanek.
"Z kim jesteś?" - to jedno z najczęściej zadawanych pytań. Oczy Jagny przesłaniały sporej wielkości okulary przeciwsłoneczne, co skutecznie uniemożliwiało jej identyfikację.
Po zwiedzeniu Opactwa para przeniosła się do Kensington Gardens odpoczywając pod rozłożystym dębęm z kubkami mrożonej kawy. Chociaż Wrona na Wyspach raczej nie był rozpoznawalny, to kilka przechodniów zawiesiło wzrok na uśmiechniętym, brodatym wieżowcu wygłupiającym się z filigranową brunetką siegającą mu ledwie do ramienia.
Po odpoczynku w parku przenieśli się w okolice Piccadilly Circus z ogromną elektroniczną reklamą, tam również postanowili się uwiecznić, ale Jagna kategorycznie zabroniła wrzucać kolejną porcję zdjęć.
- Zachowajmy odrobinę intymności, twoje fanki są wszędzie!- zażartowała.
Kulminacją dnia pełnego wrażeń była przejażdżka londyńskim metrem wprost pod dom jednego z najsłynniejszych detektywów na świecie. Ową ulicą była słynna Baker Street 221 B w której mieściło się muzeum detektywa, powołanego do życia przez pisarza Artura Conana Doyla. Ostatnim przystankiem w całodniowej przebieżce po Lądku była kolacja w chmurach a techniczniej rzecz biorąc w restauracji Oblix usytuowanej w biurowcu z panoramą nadbrzeża w tle.
W sobotę urządzili sobie dzień rzeczy poważnych, a nawet makabrycznych. Zaczęli dosyć grzecznie, od Muzeum Historii Naturalnej, gdzie obejrzeli niezliczone skamieniałości, rekonstrukcje i szkielety, szczerzące do nich zębate paszcze. Potem wstąpili do Tower, a obejrzawszy skarby Zjednoczonego Królestwa i ponure kazamaty, udali się do nieodległego London Dungeon, czyli muzeum tortur. Przy ekspozycji demonstrującej dość krwawe metody przesłuchań, stosowane niegdyś w więzieniu Newgate, Jagna przysunęła się do Wrony i szepnęła mu do ucha.
- Będę miała koszmary...
- Nie będziesz miała - odszepnął, obejmując ją. - Bo ja będę przy tobie, bardzo, barrrrrrrdzo blisko.
- To może pomóc - zamruczała Jagna.
Zwiedziwszy Dungeon, udali się do Whitechapel, gdzie spożyli lunch w słynnym pubie "Ten Bells", którego bywalczyniami były swego czasu ofiary Kuby Rozpruwacza. Posiliwszy się zaś odbyli wycieczkę z przewodnikiem, tropami niesławnego seryjnego mordercy, który nawiedził tę dzielnicę w roku 1888. Whitechapel i cały East End zmieniły się od tamtych czasów bardzo mocno, obskurne, zatłoczone kamieniczki w większości zniknęły, zastąpione przez nowsze budynki, tak, że niewiele zostało z ponurego klimatu czasów Rozpruwacza.
Jedynie na Mitre Square, gdy przewodnik pokazywał "Kąt Rozpruwacza" czyli narożnik placu w którym znaleziono zmasakrowane szczątki Kate Eddowes, po plecach Jagny przeleciał zimny dreszcz. Wyobraziła sobie to miejsce jakim musiało być wtedy, pusty po zmroku placyk, otoczony ponurymi magazynami z czerwonej cegły, polśniewający brukiem w mdlym świetle gazowych lamp. I tylko dwoje ludzi na nim, wchodzących w ciemny kąt przy ogrodzeniu, z którego wyszło tylko jedno z nich...
- Chodźmy stąd - poprosiła. - Zaraz jak się skończy wycieczka, na lody, albo co... Coś miłego i puchatego.
Poszli na watę cukrową. Każde zafundowało sobie po ogromnym kłębie kolorowego smakołyku i maszerowali ulicami Londynu, zaśmiewając się jak dzieci i jedząc. Kiedy skończyli, Jagna, chichocząc jak obłąkana, wyskubywała wielobarwne, słodkie strzępki z zarostu Andrzeja.
W niedzielę, odreagowując makabreski z soboty, poszwendali się po Soho, poszukując słynnej londyńskiej bohemy, potem zwiedzili Chinatown i oczywiście objedli się chińszczyzną jak bąki. Odpocząwszy w Kew Gardens wpadli z wizytą do Madame Tussaud's, a potem, jak to określił Andrzej, na herbatkę do królowej, czyli pod bramy Pałacu Buckingham. Pozaczepiali strażników, trzasnęli sobie po słitfoci z panami w futrzanych bermycach i wreszcie zlądowali w hotelu.
- Włącz telewizor, dzisiaj jemy kolację w łóżku - zarządziła Jagna. - Zamówię butelkę czerwonego wina.
Brwi Wrony podskoczyły radośnie.
- To mi się podoba - rzekł. - A przewidujesz jakiś, ummm, deser?
- Tak - odparła. - Finał mundialu!
Andrzej zamarł z pilotem w dłoni.
- A to dzisiaj? Miałem nadzieję... Znaczy nie o to mi... - zająknął się.
Jagna starannie utrzepała poduszki.
- No chodźże tu - zażądała. - Po tych wszystkich Rozpruwaczach nie lubię być sama.
- Iiiiidę - Wrona wydał z siebie pomruk jak niedźwiedź w barci, jednocześnie włączając telewizor i pełznąc po łóżku w stronę Jagny. - Będę osłaniał cię swym ciałem!
Usadowiwszy się na wiktoriańskim łożu odpalili program sportowy, który transmitował finałowy mecz na Maracanie z udziałem Argentyny i Niemiec.
- Komu kibicujesz?- zapytał Andrzej.
Zanim Jagna odpowiedziała w pokoju rozległo się pukanie do drzwi, Andrzej zszedł z łóżka otwierając pracownikowi obsługi od którego odebrał butelkę czerwonego wina.
- Oczywiście, że Niemcom. - odpowiedziała Jagna gdy Andrzej zamknął drzwi.
- Ja Argentynie w końcu gram z Facundo Conte i Nicolasem Uriarte.
- Wydawało mi się, że macie w klubie też Niemca?- zapytała.
- Tak libero Ferdinanda Tille ale Argentyńczycy są w przewadze. A ty dlaczego wybierasz naszych zachodnich sąsiadów? - podał jej kieliszek z purpurowym płynem.
- Lubię tę reprezentację a poza tym jestem fanką Matsa Hummelsa.- puściła oczko. - Zdaje się, że to dawny klubowy kolega twojego znajomego?
- Tak Robera Lewandowskiego, muszę cię kiedyś z nim poznać...-zaczął
- Wprost nie mogę się doczekać. -wyrwało się Jagnie dość złośliwie.
Rozmowa na pewien czas ucichła, gdyż oboje zajęli się kibicowaniem swoim faworytom. Niemcy mający silną przewagę w posiadaniu piłki przez okrągłe dziewięćdziesiąt minut obijali się o mur obrony Argentyńczyków. Jagna co jakiś czas zamierała z okrzykiem na ustach, gdy wszędobylskiemu Messiemu udawało się przechytrzać obronę Niemców i kilkukrotnie zagrozić bramce pilnowanej przez Manuela Neuera.
W końcu po dość wyrównanym i lekko nudnawym czasie podstawowym nastała przerwa, po której miała rozpocząć się dogrywka. Wina w butelce ubywało coraz bardziej, Jagna pod wpływem przyjemnego ciepła rozchodzącego się wewnątrz niej, przysunęła się bliżej Andrzeja. Ośmielona przez zdradzieckie procenty dotknęła ustami płatek ucha siatkarza.
Wrona porażony dotykiem jej warg w tak czułym miejscu, wypuścił z rąk kieliszek zalewając winem gors swojej koszuli. Dramatycznie poszukiwał czegoś, czym mógłby zetrzeć resztki purpurowego płynu jednak nigdzie nie mógł znaleźć chociażby paczki chusteczek higienicznych.
W końcu skapitulował ściągając z siebie górne odzienie i ciskając je w kąt pokoju. Oczom Jagny ukazał się owłosiony tors Andrzeja w pełnej krasie. Z zachwytu prawie wypuściła z rąk swój kieliszek, ale obiekt jej pragnień w porę się zorientowawszy, wyciągnął go z jej rąk i odstawił na nocny stolik. Andrzej pochylił się nad panną Ignaczak patrząc rozkochanym wzrokiem na jej rozszerzone z podniecenia oczy.
Zanim się zorientowała ciepłe wargi Andrzeja opadły na jej chętne usta, ugniatając je w pełnej namiętności pieszczocie. Zajęci sobą nie słyszeli ekstatycznych okrzyków angielskiego komentatora, oznajmiających gola strzelonego przez Mario Goetze.
Na ekranie Niemcy triumfowali, tymczasem przed telewizorem robiło się coraz goręcej. Zwinne palce Wrony pozbawiły Jagnę bluzki, a jego usta zlądowały na jej piersiach, muskając delikatnie ich wrażliwe koniuszki. Dziewczyna wyprężyła się, czując falę przyjemności przepływającą jak elektryczny impuls przez jej ciało. po chwili odwzajemniła się Andrzejowi, pieszcząc jego umięśnioną pierś dłońmi i ustami.
Zwarli się w namiętnym uścisku, kolejne elementy garderoby opadały na podłogę, pieszczoty stawały się coraz śmielsze, sięgając w coraz wrażliwsze i coraz intymniejsze rejony. Jagna jęknęła z cicha i wygięła ciało w łuk, gdy Andrzej wszedł w nią, łagodnie, a zarazem pewnie. Po chwili kołysali się we wspólnym rytmie, zatracając się w narastającej rozkoszy, która rozpalała się płomieniami w ich ciałach, odbierała oddech i wyrywała z ich warg westchnienia i gardłowe jęki. Doszli na szczyt wspólnie, jednocząc się w eksplozji zmysłów.
Przez dluższą chwilę leżeli potem wtuleni w siebie, nic nie mówiąc i pomalutku wracając do rzeczywistości.
Pierwsza przemówiła Jagna.
- To kto właściwie wygrał?
_____________________________________________________________________
Witajcie!
Dzisiaj lądujemy z ósemką taką dość ekhm...wstrząsającą i to dosłownie. Zastanawiałyśmy się z Martiną czy to już pora wysłać Jagnę w lot z kapitanem Wroną i obie doszłyśmy do wniosku, że tak będzie najlepiej.
Jak Wam się podoba ten rozdział? My się lekko zarumieniłyśmy :D ;)
Jako bonus za wytrwałość Ędrju ;)
Pozdrawiamy serdecznie Fiolka&Martina :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No powiem Wam dziewczyny, od pewengo czasu zastanawiałam sie jak rozwiążecie ten "problem" :D Czy wymyślicie jakąś historię o slubach czystości, wstrzęmiężliwości do sluby, czy tez zrobicie coś na zasadzie jak w "Klanie" czyli całujemy się - przerzut do innej sceny - powrót - już po wszytskim razem w łóżku sobie leżą :D Może nie wyglądam, ale ja tez się zarumieniłam :P Wybrnęłyście całkiem zgrabnie i fajne umiejscowienie całej sceny wśród sportowch wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńI żeby nie było że tylko tą jedną scenę skomentuję, chcociaż rzecz jasna, z pewnością stała się hitem odcinka, bardzo fajny opis Londynu ! Serio, bez przynudzania, ale fajne ciekawostki, aż sama chętnie bym skorzystała z tych miejscówek, gdybym się tam kiedys wybrała :)
Konsekwentnie jak juz tak lecę od końca, zabiłyście mnie kocurem wywołującego niezłą rozróbę przy stole no i naszym Krzysiem, rozstrzepanym i wiernie kobicującemu żeby może jednak Titanic nie zatonął, albo chociaż Jack się uratował :)
Czekam na kolejne odcinki i jestem bardzo ciekawa jak dalej pokierujecie tym romansem, co wcale nie będzie łatwiejsze od napisania sceny łóżkowej :)
skorpionik
świetny rozdział;D czekam na następny
OdpowiedzUsuńWow się gorąco zrobiło xd
OdpowiedzUsuńa może jakiś romansik?
OdpowiedzUsuńPrzecież jest romansik :)
Usuń221B Baker Street. Uwielbiam Scherlocka Holmes'a a i "Morderstwa w Whitechapel" też są dobrym filmem. No no to finał Mistrzostw mieli zapewne ciekawszy niż Ci biegający za piłką.
OdpowiedzUsuńAkcja z pilotem, szukaniem widelca the best.
"Musiałbyś ożenić się ze mną bo to moje danie i moje wykonanie." Uwielbiam <3
Piszcie więcej i piszcie nie traćcie weny. To jest genialne
No, no,no zrobiło się ciekawie. Nawet bardzoxD.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;***
PS. Co ile dodajecie rozdziały?
To zależy od weny i czasu jakim dysponujemy,ale średnio raz na tydzień. ;)
UsuńNo to tak:
OdpowiedzUsuńCzułam się jakbym poleciała w darmową wycieczkę do Londynu, naprawdę :) Wszystko tak fajnie opisane, że zaczęłam siebie tam wyobrażać :)
Iwona to jednak ma życie z Igłą :D Nie każdy facet wzrusza się na Titanicu, a ten płakał jak ja podczas oglądania po raz piętnasty Szkoły uczuć :D
No i końcówka...ach *-* też się zarumieniłam, romantycznie! :)
Aaaa, właśnie- ciekawe czy wrócą we trójkę, hmm? :D
Parafrazując tytuł pewnej piosenki - I love the way you write :) Banan nie schodził mi z twarzy w trakcie czytania :)
OdpowiedzUsuńOpis Londynu bardzo ciekawy, aż człowiek nabiera ochoty, by wybrać się na Wyspy. Andrzej i Jagna jak widać nie próżnowali w trakcie wizyty w stolicy Wielkiej Brytanii. Co tam mecz, skoro można oddać o wiele przyjemniejszym czynnościom :P Miejmy nadzieję, że jednak słowa Krzysia nie okażą się prorocze ;)
A propos Igły... ciężkie życie ma ten nasz libero. Nie dość, że biedak stąpa po tym ziemskim padole niedożywiony, to jeszcze musi co rusz uciekać przed gniewem własnej małżonki...
Pozdrawiam :)
Yaaaay! Kocham Was za tego bloga! Tyle przezabawnych sytuacji, jak i romantycznych uniesień. Aż brakuje mi słów!
OdpowiedzUsuńBiedny Ignaczak.. Ale jak się jest piratem drogowym, to trzeba potem ponieść konsekwencje. Tylko żal mi tego wieczoru Jagny i Andrzeja.. Gdyby nie Iglasty, to ten wieczór mógłby zakończyć się zupełnie inaczej.
Cieszę się, że Jagienka i Endrju wyjechali do Londynu. Chwila spokoju im się przyda i mają okazję (jak z resztą można zauważyć) poznać się zdecydowanie bliżej i bliżej. Mam nadzieję, że te krótkie wakacje zaowocują jeszcze większym uczuciem :)
Pozdrawiam z całego serducha, no_princess :*
Boże! To opowiadanie jedt cudowne!!!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :) Iwona to ma życie z Igłą. Momentami zachowuje się gorzej niż dziecko. Czułam jakbym pojechała na darmowe wakacje do Londynu.
OdpowiedzUsuńHow to make money from gambling in the U.S. at an online
OdpowiedzUsuńThere is an online gambling platform หารายได้เสริม out there that allows players to bet on the races that are happening in the U.S. but they cannot actually be found.