środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział XI - W dupę Klauduniu, w dupę!

Ledwie usiedli na fotelach w samolocie, Andrzej złapał ponurą Jagnę za rękę.
     - Ja nic o tym nie wiedziałem! - zaświszczał konspiracyjnym szeptem. - Nie miałem pojęcia, że ten cymbał zabierze ze sobą Klaudię!
     - No przecież wiem - mruknęła Jagna, skanując wzrokiem tlenione fale fryzury Klaudii, wystające znad fotela parę rzędów przed nimi, zupełnie jakby miała nadzieję, że pod wpływem jej spojrzenia natychmiast zamienią się w przesuszone siańsko i wypadną. - Ciebie się nie czepiam.
 Ujęła Andrzeja za rękę i oparła głowę na jego ramieniu.
 Wrona poczuł, jak spływa na niego ulga wręcz niebiańska.
     - Właśnie odlatujemy do Francji! - obwieścił Igła, omiatając szklanym okiem kamery kabinę. - Pit, uśmiech! 
 Siedząca obok niego Iwona tylko uśmiechnęła się pobłażliwie.
     Lot odbył się bez większych atrakcji, natomiast na samym lotnisku, już po odbiorze bagażu, rozrywki dostarczył wszystkim Bartman, przeobrażony w jucznego muła przez Klaudunię, która nader ochoczo skorzystała z szerokiej oferty lotniskowych sklepów z odzieżą i nie tylko. Tym sposobem Zbyszek nie dość, że musiał tachać wszystkie walizki, to jeszcze przywalony został góra zakupowych toreb, zza których ledwo było go widać, choć przecież ułomkiem nie był.
     - A może być coś jednak poniosła? - stęknął kwaśno spod wielobarwnego stosu.
 Klaudia spojrzała na niego jak na człowieka niespełna rozumu.
     - Zbysiu, ja w samolocie paznokcie pomalowałam - rzekła. - Chcesz, żeby mi się lakier zniszczył?
 Bartman wymamrotał coś niezrozumiałego, po czym znalazł się w oku cyklonu, czyli pod ostrzałem obiektywu Krzysztofa.
     - Zbychu, jak widać, dorabia w czasie wolnym jako tragarz - rzekł Igła, filmując samobieżną górę toreb i bagaży, przemieszczającą się na nogach Bartmana. - Jaką masz stawkę, Zibi i w jakiej walucie? Euro, złotówki, dolary może?
     - Zibi woli pobierać zapłatę w naturze - rzucił Kłos złośliwie, łypiąc jednym okiem na Klaudię.
 Reprezentanci Polski ryknęli gromkim śmiechem, Jagna się z radości popłakała, zwłaszcza, gdy ubawiona (i wtajemniczona częściowo w sercowe perypetie Jagny) Iwona zwróciła jej uwagę na byłą Wrony, płonącą buraczanym rumieńcem.
    Urażony Bartman nie odezwał się przez całą drogę do Capbreton, nie reagując na zaczepki kolegów a także sarkanie niezadowolonej Klaudii.
    Po rozlokowaniu się w Baya Hotel&Spa Stephane zarządził wolny czas, aż do porannego treningu.       Kadrowicze dosłownie w locie zamienili służbowe dresy na kąpielówki, pędząc w stronę plaży jak rozchichotane pięciolatki. Jagna z dziewczynami i żonami siatkarzy zjawiła się na plaży dopiero jakiś czas potem, wszystkie panie w rządku rozłożyły się na wygodnych leżakach obserwując mecz mini siatkówki plażowej w wykonaniu swoich ukochanych. Igła tym razem nie uczestniczył w grze, dokumentując wszystko swoją niezawodną kamerą.
    - Spójrzcie drogie panie na nasz tegoroczny nabytek!- szklane oko obiektywu skierowało się ku Rafałowi Buszkowi. - Te umięśnione nogi, te uda a u góry...same...- nie dokończył.
    - Krzysiek!- przerwała mu Iwona.- Trochę kultury!
    - Chciałem powiedzieć cuda. - oburzył się Igła. - Że też tobie to same bezeceństwa przychodzą na myśl. - zaśmiał się.
    - Proszę to wyciąć. - pogroziła mu małżonka. - Poza tym bezecny to jesteś ty! Za kogo ja wyszłam za mąż?
    - Za namiętnego tygrysaaaa!- Igła rzucił kamerę na wyłożony gąbką leżak, rzucając się na Iwonę i biegnąć z  nią w stronę wzburzonego Atlantyku.
    Po chwili małżeństwo Ignaczaków pośród pisków i krzyków zanurkowało wprost pod pienistego bałwana z hukiem wtaczającego się na piaszczystą plażę Akwitanii.
    Tymczasem Jagna zajęta obserwowaniem postury Andrzeja, zaobserwowała iż od strony hotelu krokiem wybiegowym, zmierza ku niej Klaudia. Warszawianka odziana w skąpe, by nie powiedzieć mikroskopijne bikini rozłożyła się na wolnym leżaku obok kuzynki Igły. 
   Nie odezwawszy się słowem, poczęła demonstracyjnie przeszukiwać torbę letnią z krzykliwym napisem Chanel, gdy znalazła w niej okulary tej samej firmy, nasadziła je na nos i rozłożyła swe wdzięki na leżaku.
    - Piękny strój. - wymamrotała w stronę Jagny. - Kupiłaś w secondhandzie?
    - Nie w Calzedonii. - odpowiedziała Jagna - A twoje sznureczki?
    - Och nie poznałaś tej marki? Nosi ją Anna Lewandowska, Ewa Chodakowska i Doda! To nowa kolekcja prosto z Paryża!
    - Nie byłam ostatnimi czasy w Paryżu. - zaćwierkała sztucznie Jagna.
    - To widać...- odpowiedziała eks Andrzeja.
    - Naprawdę? Po czym wnosisz?
    - Masz strój jak moja babcia, skarbie. Teraz nosi się takie bikini,żeby wszyscy podziwiali twoje ciało.
    - Wybacz, ale nie lubię jak paseczek wbija mi się w...- powiedziawszy to wstała z leżaka zmierzając do wody.
    - W co?- zapytała zdezorientowana Klaudia.
    - W dupę Klauduniu, w dupę!- powiedział uczynnie Kłos.

     Jagna stała w morskich odmętach, pozwalając falom, by w nią uderzały, ochlapując od stóp do głów i cudownie chłodząc, nie tylko rozpalone ciało, ale i głowę, wzburzoną przez parszywą Klaudunię. Woda pomagała jej zapomnieć o tym jak bardzo ją wkurzała była Wrony, jej arogancja, jej ciało jak ze stronic lakierowanego tygodnika oraz ta cholerna blond fryzura, w której nawet na plaży nie śmiał drgnąć ani jeden włosek. Koafiura Jagny zaczynała przypominać rozcapierzony stóg siana po jakichś pięciu minutach plażowania, a ta zaraza wciąż wyglądała jakby właśnie od fryzjera wyszła.
    Po chwili ukojona dziennikarka spróbowała się przepłynąć, kolejny bałwan jednak nalał jej wody do nosa i ust. Jagna poprychała i pokaszlała trochę, potem zaś splunęła siarczyście, próbując się pozbyć tego słonogorzkiego smaku z ust.
    I w tym momencie złapał ją morski potwór, pociągając w głębiny. Jagna wrzasnęła i szarpnęła się, jednak macki trzymały ją mocno, dziwnie ciepłe jak na odnóża jakiegoś krakena. W tym momencie potwór morski zaśmiał się znajomym, basowym śmiechem.
     - Wrona, ty ośmiornico! - wrzasnęła Jagna odwracając się. Andrzej odpowiedział jej czułym uśmiechem.
     - No co, syrenko? - odparł.
     - Zrób to jeszcze raz, a amputuję ci macki - zagroziła.
     - Tak się zastanawiam - Wrona przygarnął ją do mokrej piersi. - Czy syreny jadają kolacje?
     - To zależy z kim - odpaliła z miejsca Jagna.
     - No, na przykład z ośmiornicami?
     - Ale romantyczne?
     - Full wypas romantico, zachód słońca nad morzem, pocałunki i inne takie zapewnione - rzekł uroczyście Andrzej, nie zwracając uwagi na przelewającą mu się nad głową falę.
     - Inne takie, powiadasz - zamruczała Jagna.
     - Mhm...
     - No dobra, ośmiornico, tylko wybierz ładne akwarium.
Godzinę później siatkarze i ich panie byli już po paru kąpielach, tylko Klaudunia leżała plackiem na leżaku, wytrwale się smażąc.
     - Ty, ile ona tak już leży? - zadumał się Igła, przecierając specjalną szmatką obiektyw kamery.
Drzyzga wzruszył ramionami.
     - Nie mam pojęcia - odparł. - Ale chyba się nie kąpała. Widział ją kto w wodzie?
     - Ja nie - odparł Cichy Pit.
     - Ja też nie - dorzucił Buszek.
     - Nie wchodziła ani razu do wody - zamruczał Marcin Możdżonek spod gazety, którą zasłaniał swe brodate oblicze.
Igła prychnął śmiechem.
     - Patrzcie na Możdżona, panowie - oznajmił radośnie. - Niby nic, niby się gazetą zakrywa, a wszystko widzi! Taki gość!
Kłos zmarszczył nos.
     - Ciekawe, czy już skwierczy - rzekł.
     - Możdżonek? - zdziwił się potężnie Igła.
     - Nie skwierczę, używam wysokiego filtra - zdementował Marcin.
     - No nie ty, ona! - Karol wskazał nieznacznym ruchem głowy Klaudię.
     - Sprawdź - zasugerował Rafał Buszek, wyciągając się wygodnie na leżaku.
     - Jak? - zdziwił się Kłos. - Mam ją zapytać?
     - Weź jajko - poinstruował Busz. -I wybij jej na brzuch. Jak się zetnie, znaczy, że skwierczy.
Stłumione parsknięcia przeleciały przez całą grupkę.
     Zgodnie z obietnicą Andrzej zabrał Jagnę wieczorem na romantyczną kolację. Zaczęli od spaceru po plaży, w blasku zachodzącego słońca. Zachód był wielce malowniczy, ale nasza para za wiele z niego zobaczyć nie zdołała. Zbyt byli zajęci całowaniem się.
     Kiedy się wreszcie zmęczyli, a żołądki zasygnalizowały burczeniem, że nie samą miłością człowiek żyje, poszli do miłej, niedużej knajpki, niedaleko portu, słynącej podobno z lokalnych przysmaków.
Przepasany płóciennym fartuchem kelner posadził ich przy stoliku, wręczył karty dań i zniknął. Jagna i Andrzej zgodnie zagłębili się w lekturze menu, co jednak okazało się niełatwe. Restauracja posiadała bowiem oświetlenie nastrojowe, służące bardziej romansom niż lekturze, a zawartość kart dań wydrukowana była wprawdzie w kilku językach, za to drobnym i nieco wyblakłym maczkiem.
     - Czy ty możesz coś odczytać? - zapytała Jagna, po chwili walki z drobną czcionką.
     - Eee... czekaj... Lam...p... Lam... Co? Lampard a'la bourdeille? - Wrona odsunął kartę od twarzy, po czym ją przysunął z powrotem.
     - Lampard po burdelowemu? I może jeszcze Lewy w chipsach z buraka? - Jagna zaczęła się śmiać. - Gdzie to masz?
     - No tu - Andrzej wskazał palcem.
Jagna wytężyła wzrok.
      - Lamprey a'la Bordelaise - przeczytała. - Znaczy się ten, taki długi bez nóg...
      - Węgorz? - zasugerował Wronka.
      - Nie... Czekaj, już mam! Minóg!
     - A to podziękuję - rzekł Wrona. Minóg jakoś mu się jadalnie nie kojarzył.
     - Też jakoś nie mam ochoty na Lamparda po burdelowemu - zachichotała Jagna.
    Ostatecznie zamówili kurczaka po baskijsku, na deser zaś czekoladowy przysmak zwany caneles i oczywiście lokalne wino.
    Podczas, gdy Jagna z Wroną oddawali się rozkoszom podniebienia, Klaudia leżała na brzuchu w hotelowym łóżku, cierpiąc z powodu poparzenia słonecznego.
Zibi niczym wierny służący co chwilę moczył szmatkę w lodowatej wodzie, przykładając do spieczonych pleców przyjaciółki.
    - Umieram!- stęknęła- Pali mnie!
    - Od godziny robię ci kompresy już naprawdę nie wiem co mam robić.- Zibi rozłożył ręce w geście bezsilności.
    - Co z ciebie za facet?! Lekarza przyprowadź! - jojczała niemal z płaczem.
Rad nie rad, Bartman musiał pobiec na czwarte piętro, gdzie rezydował sztab medyczny. Na szczęście doktor Sokal nie położył się jeszcze spać i dał się namówić na wizytę w pokoju Klaudii.
    Wchodząc do pokoju czym prędzej wziął się za wyszukiwanie odpowiednich medykamentów w celu ulżenia w cierpieniu.
Gdy doktor zobaczył półnagą Klaudię, przesłoniętą jedynie prześcieradłem na tyłku, miał ochotę wybuchnąć śmiechem.
    - Kto to widział dziecko drogie, żeby w południowym słońcu nie używać wysokiego filtra?- zapytał podchodząc do złożonej boleścią dziewczyny.
    - Chciałam się pięknie opalić!- chlipnęła. - Niech mi pan pomoże!
Sokal pokręcił głową zaglądając do swojej przepastnej, lekarskiej torby. Chwilę w niej poszperał wyciągając dwie buteleczki z atomizerem, którymi popsikał oparzone plecy, tyłek i nogi blondynki.
    - Młody skocz po szklankę wody!- rzucił w stronę Zbyszka, który czym prędzej wyleciał z pokoju. Po chwili wrócił z oszronioną szklanką wypełnioną wodą. Lekarz wrzucił do niej musującą tabletkę, drugą zaś odłożył na nocny stolik.
    - Będzie żyła?- zapytał Zbigniew.
    - Pocierpi przez noc a rano powinno być dobrze. Zostawiam wam sprej z ibuprofenem, wapno i żel na poparzenia, ale wszystko do zwrotu!- powiedziawszy to opuścił pomieszczenie.
Zbyszek również miał ochotę się ewakuować, ale Klaudia czym prędzej osadziła go spojrzeniem w miejscu.
     - Ani mi się waż wychodzić!- warknęła znad poduszki. - Musimy obmyślić jak napsuć krwi tej małej wieśniarze...- mruknęła.
    - Miałaś się zająć uwodzeniem Wrony!- zaprotestował Bartman.
Klaudia spojrzała nań jak modliszka na ofiarę.
    - Wiem, że podoba ci się to wiejskie dziewuszysko bez grama klasy, ale pomyśl głową nie kutasem. Jeśli ich ze sobą skłócimy to mi będzie łatwiej dostać się do Wrony a ty pocieszysz ją w swych szerokich ramionach.
    - Nie musisz jej poniżać. - oponował Zbyszek.
Nagle narodził się głęboko w nim protest przeciwko traktowaniu Jagny jak głupiej wiejskiej gąski. Według niego była bardzo inteligentną dziewczyną w przeciwieństwie do Klaudii, której umalowanej, lalkowej twarzy na pewno nie skalała inteligentna myśl.
     - Zrobię, co mi się będzie podobało - warknęła rozjuszona Klaudia.
     - Posłuchaj no - Zbigniew przykucnął przy łóżku tak, że ich nosy się niemal stykały. - Rób co chcesz z tym brodatym casanovą, mam to gdzieś. Ale od Jagny trzymaj się z daleka, jeśli nie chcesz, żeby Wrona dowiedział się paru rzeczy. Zrozumiałaś?
Blondynka wzruszyła przypalonymi ramionami.
     - Au! - jęknęła. - Jak tam sobie chcesz.
     - No to się cieszę, że doszliśmy do porozumienia - Zbyszek poklepał ją po plecach.
     - Jjjjjjjjjaaaaaaau! - zawyła. - Cham! Brutal! Ja się nie dziwię, że nawet taka wieśniara cię nie chce!
Zerwała się z łóżka i owinięta prześcieradłem jak togą wypadła z pokoju.
     Przez jakiś czas siedziała w kącie tarasu, za donicami z zielenią, gdyż chłodne, wieczorne powietrze działało kojąco na jej spieczoną słońcem skórę. Potem zdecydowała się łaskawie wrócić do pokoju, mimo tego, że prawdopodobnie znajdował się w nim ten obrzydliwy Bartman, na którego wciąż czuła się obrażona.
     Szczęście jej sprzyjało. Gdy kuśtykała niezgrabnie po schodkach, wiodących z tarasu na korytarz, starając się iść tak, by prześcieradło jak najmniej ją ocierało, z windy wyszedł Andrzej Wrona. Klaudia z miejsca jęknęła boleśnie, a potem zaszlochała i oparła się o ścianę gestem osoby u kresu sił.
     - Klaudia, co ci jest? - zaniepokoił się Wrona.
     - Och, taki głuptas ze mnie, zapomniałam kremu z filtrem i o! - Klaudia wskazała swe ramię w pięknym malinowym odcieniu, a z jej oczu puściły się łzy. - Strasznie się spiekłam! Calutka!
     - To przykre - rzekł Andrzej, nie bardzo wiedząc co robić.
     - To okropnie boli! - poskarżyła się Klaudia głosem bezradnego kurczątka. - Ja chyba nie dam rady dojść do pokoju!
     Na swoje nieszczęście Andrzej Wrona był mężczyzną dobrze wychowanym, który nie potrafił odmówić pomocy kobiecie.
     Po upojnej kolacji we dwoje Jagna była w szampańskim nastroju, zwłaszcza, że nocny spacerek powrotny był nie mniej upojny niż poprzednie części wieczoru. Nastrój zmącił jej dopiero telefon, który rozdzwonił się jej w kieszeni, gdy weszli z Andrzejem do hallu i sprawił, że przyzostała z tyłu. Okazało się bowiem, że Dante zaliczył lot z okna na parter, z którego jednak szczęśliwie wyszedł bez wielkiego uszczerbku, jednak zanim Jagna zdołała się tego dowiedzieć od roztrzęsionego nieco opiekuna minęło co najmniej dziesięć minut. Potem, przed samą windą, zaczepił ją Igła, każąc coś przekazać Wronie. Jagna obiecała, że przekaże, uciekła do kabiny i nacisnęła właściwy numer, uśmiechając się do siebie i myśląc o ciągu dalszym tak cudownie zaczętego wieczoru.
     Ciąg dalszy nastąpił z chwilą otwarcia drzwi windy, ale nie taki, na jaki liczyła Jagna. Jej oczom bowiem ukazał się Andrzej, niosący na rękach Klaudię, odzianą jedynie w prześcieradło, przy czym ta megiera złożyła głowę na jego ramieniu, niemalże całując go w szyję.
     Dziennikarka poczuła gwałtowną chęć dania obojgu po gębach, postanowiła jednak, że nie da im tej satysfakcji, zwłaszcza zaś cholernej Klauduni.
     - Nie przeszkadzam? - zapytała z lodowatą grzecznością.
Wrona drgnął, niemal upuszczając swój słodki ciężar, który zmierzył Jagnę wzrokiem triumfującego bazyliszka.
     - Ależ skąd - zapewniła Klaudia głosem fałszywie słodkim. - My sobie zaraz pójdziemy... do mnie.
     - Miłej nocy - odparła Jagna jeszcze lodowaciej.
     - Jagna, ale poczekaj... - zawołał Andrzej, ale ona nawet się nie obejrzała.
Wrona, zgrzytając zębami odniósł blond balast pod właściwe drzwi i odstawił niezbyt delikatnie.
     - Wstąpisz na drinka? - zapytała Klaudia kusząco.
     - Jakbyś nie zauważyła, to mam dziewczynę - odparł Wrona cierpko i odszedł.
Kiedy wszedł do pokoju Jagna właśnie rozsuwała łóżka, poprzednio zsunięte razem, tak by tworzyły jedno duże posłanie.
     - Ale Jagna... co ty? - wyjąkał Wrona.
     - Jak się zdecydujesz, którą z nas chcesz posuwać, to ja się zdecyduję czy chcę z tobą sypiać - warknęła.
     - Nie chcę jej posuwać! - jęknął Andrzej.
     - Udowodnij - oznajmiła zimno Jagna.
I zarzuciła sobie kołdrę na głowę.


_____________________________________________________
Witajcie! 
Wiemy, że musiałyście czekać na kolejny rozdział, ale Fiolka była w tym tygodniu na weselisku i jak na złość zepsuł jej się komputer. Jakoś udało się reanimować gada i napisać rozdział. Życzymy miłego czytania i uśmiechamy się prosząc o szczere opinie!
                                                         Pozdrawiamy serdecznie Fiolka&Martina :)

PS. W ramach bonusiku trzy ciasteczka a wśród z nich bohater kolejnego opka ;) 
 

10 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem waszego pisania. To opowiadanie jest strasznie wciągające. A sposób w jaki wykreowałyście postaci jest strasznie wiarygodny. Igła i jego teksty mnie po prostu powalają, charakterny Karol tż jest świetny. I związek Andrzeja i Jagny jest taki na luzie, podoba mi sie jak do siebie podchodzą, jak świetnie się rozumieją. Tylko Andrzej... on przez to swoje dobre wychowanie i naiwność może wiele stracić, czy on naprawdę nie widzi, ze Klaudia snuję intrygę za intrygą ? Nie wiem czemu, ale przestałam jakoś potępiać Zbyszka. Wydaję mi się, że jest manipulowany przez Klaudię, no ok Jagna mu się podoba, ale nie wiem czy sam by posunął się do takich kroków. Pozdrawiam Was serdecznie i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiecie co?! Normalnie sama z chęcią bym tej blond lalce mordkę odrapała!
    No co za kobieta, aż szkoda gadać!
    Dzisiaj postawa Zibiego mnie zadowoliła, gdyż tak pięknie stanął w obronie Jagny. Mam teraz nadzieję, że Bartman nie pozwoli zrobić cizi nic głupiego!
    Wronka znowu sobie przegwizdał u Ignaczakowej. No kurcze, przecież Brodaty nie chciał nic złego a wyszło jak wyszło i o! :)
    Czekam na następny dziewczyny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam teraz nadzieję, że Bartman nie pozwoli tej cizi zrobić nic głupiego! *

      Usuń
  4. Świetny rozdział;) Warto było czekać!
    Pozdrawiam, MaggieQ
    Oczywiście czekam nn:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam dużo wcześniej, ale dopiero teraz docieram z komentarzem :>
    Z mojej perspektywy Zibi wpadł jak śliwka w kanalizację i z tego paktu z Klaudią chyba nic dobrego nie wyniknie. Zamiast obmyślać z blondyną plan działania, stał się jej prywatnym "cieciem" lub kimś w tym rodzaju.
    A Andrzej to zaiste niezwykle dobroduszny człowiek i chyba właśnie dlatego nie potrafi stanowczo jej od siebie odsunąć. No i to niestety budzi szereg nieporozumień pomiędzy nim i Jagną... Widzę, że tą parkę czeka wiele ostrych zakrętów na drodze do wspólnego szczęścia...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnie kilka wersów mnie zabiło. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekhm *kaszle* ale wy wiecie że on ma żonę?

    Yawn, biedny Wrona. Nie chciał a znowu przechlapał sobie u Jagienki. Zdecydowanie zacny rozdział moje panie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wiemy ;( Ożenił się podstępnie zanim ukazał szerszej publice swą różana urodę. To.zresztą krajan Fiolki bo mieścinka z której pochodzi lezy za miedzą ;)

      Usuń
    2. Ciiii... Usiłuję nie przyjmować tego do wiadomości ;)

      Usuń

Wiadomości typu: "Fajny blog. Zapraszam do siebie" będą z automatu kasowane a reklamowane w nich blogi nie zostaną przez nas odwiedzone. Do reklamy służy zakładka "Spam"
Pozdrawiamy Fiolka&Martina