piątek, 11 lipca 2014
Rozdział VII - Opanuj się, Wronka, Jagna przecież nie będzie Zibiego gwałcić.
Pogrążony w rozważaniach na temat rozwiązań strategicznych i personalnych, jakie należałoby zastosować w nadchodzących meczach, Stephane Antiga szedł korytarzem, nie zauważając świata. Naprzeciw niego pojawił się wózek z brudami, pchany przez pokojówkę i pracownika hotelu, Antiga zszedł więc pod ścianę, nie zwracając uwagi na dziwnie spuszczone głowy obojga. Zastanawiając się poważnie nad tym, którego libero wystawić w najbliższym meczu, utkwił spojrzenie w wyścielającej podłogę wykładzinie dywanowej.
I wtedy jego oko wyłapało coś znajomego.
But sprzątacza, pchającego wózek.
Marszcząc czoło, Stephane spojrzał wyżej. I choć domniemany sprzątacz, mijając go, starał się chować twarz jak mógł, mało brakowało, a zakopałby głowę jak struś w zawartości wózka, to jednak trener z łatwością go rozpoznał.
- Igłaa! - zakrzyknął. - Co ty hrrobiiiisz?
- A bo ja nic - zeznał mętnie Igła. - Ja tylko pomagam pani.
- W te ubhrrraniee? - indagował Stephen.
- A nie, chciałem dowcip zrobić Ziomkowi - Krzysztof zrobił minę niewiniątka.
- Stefuuuś... - zamlaskało sennie w głębinach wózka.
- Stefuuuś! - podchwycił natychmiast Igła. - No nie gniewaj się, ja zaraz oddam to wdzianko!
Antiga machnął ręką. Nie miał siły się teraz użerać z wariackimi pomysłami chłopaków.
- No idzie - zezwolił łaskawie.
Wózek wystrzelił przed siebie z prędkością bolidu Formuły .
Pod pokojem Zibiego i Drzyzgi na Ignaczaków oczekiwało już grono zdenerwowanych spiskowców.
- Macie go? - zaświszczał konspiracyjnie Wrona.
- Mamy - odpowiedziała Jagna.
- No nie stójcie tu jak ćwoki, do swoich pokojów! Rozejść się! - zirytował się Igła.
- Obszukam tego moczymordę - zaoferowała Jagna. - Musi gdzieś mieć klucz.
- Ty? - w oczach Wrony błysneła zazdrość. - Może lepiej Fabian?
- A czego gość może szukać w brudnej pościeli? - zapytał Igła z politowaniem. - Opanuj się, Wronka,
Jagna przecież nie będzie Zibiego gwałcić.
Wrona łypnął na kolegę spojrzeniem cokolwiek złym, nie protestując przed sprawdzeniem przez Jagnę kieszeni Zbigniewa.
Gdy w końcu udało się znaleźć klucze dziewczyna uczynnie otworzyła drzwi do pokoju Fabiana i Zbyszka a Mika z Ziomkiem wtargali nieprzytomnego kolegę. W wózku z brudami została jeszcze samotna niczym cieć Irenka, nad którą ulitował się Karol Kłos. Gdy Zbysiu w samych gatkach leżał już pochrapując z cicha, uczynny Karol troskliwie ułożył u jego boku lalkę.
Towarzystwo rozeszło się do swoich pokoi, żegnając Jagnę i mającego ją odprowadzić Andrzeja, który łagodnie mówiąc nie był w dobrym nastroju. Po raz pierwszy odczuł zazdrość o Jagnę i bardzo mu się to uczucie nie spodobało. Przypomniał sobie, że Igła kiedyś wspominał o nieudanych konkurach Bartmana do jego kuzynki.
On, Wrona chciałby wiedzieć co tak naprawdę zaszło między jego dziewczyną a Zbigniewem, ta myśl nie dawała mu spokoju i nagabywała jak nachalna laska na dyskotece.
Szedł teraz obok Jagny zatopiony w myślach, nie zdając sobie sprawy, że marszczy brwi i przybiera wyraz twarzy człowieka, który spalił już sześć wsi i debatuje, czy warto podpalić jeszcze i siódmą.
- Coś taki zatroskany? - zagadnęła Jagna, gdy stanęli przed wejściem do jej hotelu. - Tak się martwisz o tego głąba?
- Ta, mecz niedługo i w ogóle - zełgał.
Jagna wspięła się na palce i pocałowała go delikatnie w same usta.
- Nie martw się - powiedziała. - Poradzicie sobie.
Wrona objął ją i odpowiedział długim, mocnym pocałunkiem
Poranek następnego dnia przynajmniej dla jednego z kadrowiczów nastał zbyt wcześnie i zbyt gwałtownie. Zbigniew obudził się, gdy pierwsze promienie słoneczne poczęły sączyć się wprost na jego twarz. Niechętnie otworzył oczy, zaklejone przez resztki snu, rozglądając się po pokoju w którym poza nim nikogo nie było.
Zupełnie nie pamiętał jak dotarł do hotelu i jakim cudem zdołał rozebrać się i trafić do łóżka a przy tym niczego sobie nie rozwalić. Wiedział,że poprzedniego dnia ostro przeholował z whiski, ale musiał jakoś zalać zazdrość która wzbierała w nim niczym woda w rzece podczas powodzi.
Co ten głupi Wrona miał w sobie, czego on Zbigniew nie posiadał? Przecież jest od niego milion razy przystojniejszy i ma lepsze poczucie humoru, wyczucie stylu i w ogóle jest lepszy i wspanialszy. Jagna jeszcze przejedzie się na boskim Andrzejku, którego całym życiem były kawki z piszczącymi fankami i głupie wyzwania z tym półgłówkiem Kłosem.
Ignaczakówna jeszcze pożałuje tego, że nie dała jemu Zbyszkowi szansy, ale on wtedy będzie dla niej wyrozumiały w końcu kiedyś będzie jego.
Tak sobie rozmyślając Zbyszek nie zauważył, że leży przyciśnięty do gumowej Irenki w której ramionach spędził upojną noc, ku zgrozie Fabiana słuchającego kanonady jęków i pochrapywań.
Bartman zorientowawszy się, że leży obok murzyńskiej lali z sexshopu wypruł z łóżka krzycząc wniebogłosy. Zaalarmowany Fabian wyleciał z łazienki, dzierżąc w ręce rolkę papieru toaletowego w motylki.
- Co się tak drzesz?- zwrócił się do Zbyszka.
- Kurwa co to jest?!- Bartman wskazał swoje łóżko a na nim gumową lalę.
Drzyzga spojrzał na kolegę ze zdziwieniem a na jego usta wypłynął szyderczy uśmieszek.
- Nie udawaj Zbysiaczku, że nigdy nie widziałeś gumowej lali. - zakpił
- Kurwa wiem, jak wygląda lala z sexshopu, ale ja się pytam co ona robi w moim wyrku?!- sapnął rozzłoszczony.
- Leży. - odpowiedział Fabian z prostotą.
W Zbyszku wzburzyła się krew. Nienawidził jak ktokolwiek robił z niego nieogarniętego tłuka, podważając jego inteligencję i spostrzegawczość.
- Ludzie trzymajcie mnie bo zaraz oszaleję!-ryknął niczym ranny niedźwiedź w rosyjskim cyrku. - Fabian czy do ciebie nic nie dociera? Kto tę lalkę wsadził do mojego wyrka?
- Nie trzeba było tak krzyczeć, przynieśliśmy cię do łóżka bo byłeś urżnięty jak menel spod monopolowego a ta urocza pani ci towarzyszyła. Nie mieliśmy serca porzucać twojej towarzyszki i skazywać cię na samotność. A teraz wybacz, że zostawię ciebie i Irenkę ale muszę udać się na stronę. - powiedziawszy to Drzyzga zniknął za drzwiami prowadzącymi do łazienki, zostawiając zbaraniałego Zbigniewa w towarzystwie gumowej lali.
Zibi ukrył obolałą głowę w dłoniach, poczochrał i tak rozwichrzone włosy, po czym spojrzał na swą niemą towarzyszkę. Ona odpowiedziała mu zdziwionym spojrzeniem szeroko rozwartych czekoladowych oczu.
- No i co się tak gapisz? - warknął. - Z nami koniec!
Brutalnym gestem szarpnął za wentylek na plecach lalki.
Dziesięć minut później sflaczała Irenka wylądowała w kącie korytarza. Długo tam jednak nie poleżała, bo zauważył ją Karol Kłos, zmierzający na śniadanie.
Dziwna niedyspozycja Zbigniewa, wytłumaczona nagłym atakiem grypy żołądkowej nie uszła oczom Antigi. Zbysio na meczu z Iranem, dzień później, wylądował ponownie na ławce rezerwowych, z nikłymi szansami na wejście i wcale mu się to nie podobało, toteż na rozgrzewkę wyszedł z miną zawodowego mordercy. Rozciągając się, zauważył, że reszta ekipy dziwnie chichocze i popatruje na niego, a potem na trybuny. Nie zdążył się dobrze zastanowić nad tym dziwnym zjawiskiem, gdy wyrósł przy nim Igła, szatańsko chichocząc i klepnął go z rozmachem w plecy.
- Twoja wielbicielka przyszła - oznajmił, ruchem głowy wskazując trybuny.
Zibi popatrzył we wskazanym kierunku, dostrzegł Jagnę i rozpromienił się w uśmiechu.
- Nie tam, baranie - skorygował go Krzysiek. - Tam, na dole!
W pierwszym rzędzie, pokazywanym przez Igłę paluchem, siedziała Irenka, ubrana w koszulkę z jego, Zbigniewa, numerem i nazwiskiem i patrzyła w dal, z twarzą zastygłą w wyrazie obscenicznego zdziwienia.
Bartmana najpierw zatkało, potem zaś w jego jestestwie wybuchł potężny, wulkaniczny gniew. Pchany nim przeszedł przez parkiet zaciskając pięści i stanął twarzą w twarz z Wroną.
- Ty skurwysynu! - wysyczał.
Andrzej wytrzeszczył oczy w zdumieniu.
- Co jest? - zapytał, oszołomiony, patrząc na Zibiego, któremu nieledwie dym buchał z uszu.
- Kurwa, dobrze wiesz co jest - zabulgotał Zbyszek.
- Zibi! - Stephane Antiga miał chyba oczy dookoła głowy. - Na dupęę siad! I nie piszczi! Bo wirzucęę z drużiny!
Bartman zgrzytnął zębami, posłał Wronie ponure spojrzenie i usiadł posłusznie na ławce.
Ku radości całej reprezentacji, Iran udało się pokonać, dwa razy, przedłużając tym nadzieję na awans do Final Six, Niestety, na całej linii zawiedli Włosi, którzy zamiast wygrać z Brazylią, dali się oklepać jak dzieci, no i awans poszedł się paść. Nastrój w drużynie zapanował posępny, toteż Antiga zarządził tydzień wolnego, dla podratowania nastrojów.
Zawodowe obowiązki zagnały Jagnę z powrotem do Rzeszowa, jeszcze zanim przesądziła się kwestia awansu, Wrona natomiast wrócił zrazu do Bełchatowa. Bardzo szybko stwierdził, że komunikację elektroniczno-telefoniczną to sobie można potłuc o pewien kant, on bez prawdziwej, żywej Jagny nie wytrzyma i musi ją zobaczyć, musi, inaczej się udusi. A że miał wolne, szybko uknuł szczwany plan.
Szczwany plan polegał na tym, że Andrzej spakował niedużą torbę, wrzucił ją na tylne siedzenie samochodu, sam zasiadł za jego kierownicą, nacisnął gaz do dechy i pomknął, ile tylko się dało bez pourywania różnych witalnych części pojazdu na pięknych polskich drogach, w kierunku Rzeszowa.
Stolica Podkarpacia przywitała go aurą ponurą i deszczową jakby zamiast pierwszej połowy lipca nastał koniec listopada. Ponieważ zaś Rzeszów znał li i jedynie ze sparingów z Resovią i praktycznie rzecz biorąc znał tylko ścisłe centrum z a jakże monumentalnym postumentem zwanym Wielką Cipą, znajdującą się naprzeciwko niego Galerią Rzeszów i Podpromiem oddalonym zaledwie o pięć minut drogi od nich. GPS pokierował go w jakieś ciasne uliczki z których ciężko było wyjechać, ale jakoś udało mu się dotrzeć na ulicę Hetmańską wprost pod cytrynowo- zielony blok w którym mieściło się mieszkanie Jagny. Kilka minut po zaparkowaniu samochodu stał już pod drzwiami Jagny z sercem tłuczącym się w klatce piersiowej jakby wybierał się na pierwszą w życiu randkę.
Jagna po powrocie z popołudniowej zmiany zaopatrzyła lodówkę w najpotrzebniejsze artykuły spożywcze, robiąc przy okazji szybki obiad składający się z makaronu penne i zielonego pesto.
Gdy szykowała się do snu staczając wojnę o poduszkę z rudym kocurem Dante w mieszkaniu rozległ się dzwonek u drzwi wejściowych. Kocur wypruł przed siebie, ledwo wyrabiając na zakręcie prowadzącym na przedpokój. Jagna poczłapała za rudzielcem, przekręcając kluczem drzwi a gdy je uchyliła ujrzała przed sobą uśmiechnięte oblicze Andrzeja. Zanim zdążyła rozpłynąć się z zachwytu, była już tulona do szerokiej piersi siatkarza a potem namiętnie przezeń całowana. Wciągnęła Wronę do środka, niechętnie odrywając usta od jego warg.
- Co tutaj robisz?- niemal wykrzyknęła w zachwycie. - Miałeś być w Bełchatowie a potem u rodziców w Warszawie.
- Nie mogłem wytrzymać! Przeszkadzam ci?- potoczył wzrokiem po pokoju. - Szykowałaś się do snu?
- Miałam w planach spanie z tym rudzielcem- wskazała głową na przyczajonego za krzesłem kota. - Przedstawiam ci mojego współlokatora, Dante.
- Dante?
- Takie imię nadał mu dom tymczasowy z którego go zabrałam, Krzyśkowi bardzo się spodobało i już tak zostało.
Kot łypnął na przybysza niełaskawym okiem.
- Chyba jest do mnie uprzedzony. - zaśmiał się Wrona.
Jagna spojrzała z czułością na swojego pupila.
- Jak cię bliżej pozna to na pewno się polubicie, jest wielkim pieszczochem.
- To tak samo jak ja...- zamruczał Wrona. - Nawet czasem mruczę.
- Ale nie zostawiasz kłaków na poduszce? - wymsknęło się Jagnie.
Andrzej prychnął śmiechem.
- Tylko czasami - odparł. - Słuchaj, dziś jest już okropnie późno, ale jutro... jutro zrobię ci romantyczną kolację przy świecach.
- Razem zrobimy - poprawiła Jagna. - Genialny pomysł!
Brwi Wrony podskoczyły znacząco.
- Bo ja w ogóle jestem genialny - zamruczał, ponownie przytulając i całując Jagnę.
- A co teraz planujesz? - zapytała, gdy zrobił przerwę dla zaczerpnięcia oddechu.
- Właściwie to nie wiem - rzekł, nie odrywając od niej rozmaślonego spojrzenia. - Hotelu poszukam, czy coś...
- No co ty, przecież możesz spać tutaj! - zaprotestowała Jagna. - Chcesz teraz orbitować wokół Cipy i noclegu szukać?
Andrzej rozejrzał się po skromnej, jednopokojowej kawalerce z mina Indiany Jonesa dokonującego rekonesansu w dżungli.
- Ale tu jest tylko jedno łóżko - zauważył niezmiernie odkrywczo. - Znaczy wersalka.
- No to co? - zdziwiła się Jagna. - Ja nie gryzę i nie wymagam natychmiastowej zapłaty w naturze.
- Wolałbym, no wiesz... Tak jakoś nie wypada... - wił się rycerz Wrona.
- Mam również materac - oznajmiła dama jego serca. - Na kórym możesz spać, nie narażając mojej czci niewieściej na szwank.
- O, dawaj go! - zapalił się Andrzej. - Gdzie on jest?
- Leży na szafie zwinięty w rulon. Bądź łaskaw go sobie ściągnąć a ja przygotuję pościel - Jagna z rozmachem otworzyła szafę.
Czterdzieści minut później Wrona, dokonawszy ablucji i przebrawszy się w elegancki strój nocny, złożony z białych bokserek w czarne ptaszyska i szarego t-shirtu, wkroczył do pokoju. Jagna leżała już w łóżku, z włosami rozsypanymi na poduszce i zdaniem Andrzeja wyglądała całkiem jak rusałka.
- Ty masz majtasy we... we wrony! - rusałka zarżała w sposób najzupełniej nierusałczy.
- Firmowe - Andrzej wyszczerzył zęby w szerokim usmiechu i jął mościć się na materacu, okrywając się kocem.
I tu nastąpił klops.
Materac okazał się poważnie za krótki dla osobnika obdarzonego przeszło dwoma metrami wzrostu. Nie było siły, kiedy Wrona leżał z głową na posłaniu, wystawały mu za nie nogi od kolan w dół, kiedy natomiast wciągał na legowisko kończyny dolne, górna połowa jego ciała lądowała na podłodze. Zwinięcie się w kłębek tez nie było rozwiązaniem, bo piekielny materac był wąski i w gruncie rzeczy większość Andrzeja spoczywała wtedy na parkiecie.
Wrona zaklął w duchu, czując na sobie drwiące spojrzenie Dantego, obserwującego jego zmagania z leżem z wysokości wersalki.
- Cny rycerzu Andrzeju - dłoń Jagny pogłaskała biceps siatkarza. - Zechciej no waćpan wstać z tego nikczemnych rozmiarów łoża i przenieść się do mnie. Cześć moja nienaruszoną zostanie, zapewniam.
- Nie, mnie tu wygodnie - odparł Wrona, jednocześnie waląc piętami w podłogę.
- Nie pieprz, waszmość - rzekła stanowczo Jagna. - No już, bierz poduszkę, gaś światło, właź do łóżka i mnie przytul. Dante, suń się, grubasie.
Andrzej chciał zaprotestować, rąbnął potylicą w parkiet i skapitulował. Wsunął się pod kołdrę obok Jagny, zanurzył nos w jej włosach i zamruczał jak zadowolony niedźwiedź.
Oburzony Dante poszedł spać na fotel, poważnie rozważając, czy nie naszczać temu bezczelnemu dwunogowi do butów.
Następnego dnia Jagna zostawiła śpiącemu rycerzowi Andrzejowi kartkę z wiadomością, że wybywa na poranny dyżur do radia i będzie z powrotem przed południe.
Po powrocie z pracy wspólnie udali się na zakupy do oddalonego kilka przecznic Lidla a późnym popołudniem rozpoczęli przygotowywanie romantycznej kolacji.
Podczas gdy zapiekanka warzywno- mięsna dochodziła w piekarniku, para rozsiadła się na kanapie z kieliszkami chilijskiego wina.
- Pyszne!- zachwyciła się Jagna.
Andrzej nie zdążył nic odpowiedzieć gdy dzwonek u drzwi oznajmił przybycie niezapowiedzianego gościa. Owym gościem był nie kto inny jak Krzysiek Ignaczak, otrzepujący się z kropel deszczu jak psiak po spacerze.
- Oooo Wronka!- wykrzyknął na widok reprezentacyjnego kumpla.- Stęskniłeś się? Oraz co tak ładnie pachnie? Czyżby jakaś zapiekaneczka? Ale miałem farta! - libero prosto z przedpokoju wparował do kuchni zaglądając przez szybę do piekarnika.
Para za plecami Krzysia wymieniła smętne spojrzenia, czując że ich romantyczny wieczór właśnie dobiegł końca, zanim zdążył się zacząć.
_____________________________________________________
Witajcie!
Pora nocna, ale właśnie zakończyłyśmy prace nad siódmym rozdziałem, żeby było co czytać przed weekendem.
Opinie mile widziane i jak najbardziej wskazane.
Pozdrawiamy serdecznie Fiolka&Martina :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem pierwsza:O Dawno się tak nie uśmiałam. Zibi z Irenką wygrywają wszystko huehuehuehue.Tak myślę, że całkiem fajna para z Jagny i Andrzeja;) A Igła jak zawsze znajdzie się tam, gdzie jest najmniej( albo nie jest) potrzebny;D
OdpowiedzUsuńPS. Skąd wy bierzecie takie pomysły???
Dzisiejszy odcinek wygrywa zdecydowanie Zibi ze swoją towarzyszką! Szczególnie scena na trybunach, kiedy jego "ukochana" przyszła go dopingować... :D Co tu dużo mówić, Krzysiu także jak zawsze w formie, fajnie też było chociaż na chwilę zatrzymać się przy Fabianie. który biedny, skazany był na spanie w pokoju ze spitym Zbyszkiem. No i Wrona z Jagną, jeszcze nieśmiali, ale coś tam się już zaczyna coraz bardziej rozkręcać i ta niezręczność w jej mieszkaniu, gdzie z jednej strony chciał się zachować "rycersko" no a z drugiej... wiadomo :P)
OdpowiedzUsuńUlubione punkty programu - białe bokserki (we wrony :P), kojarzące się bezsprzecznie z pewnym szlagierem czyli białymi kąpielówkami Matta i od kocur Dante obmyślający plan zemsty :P
Dziewczyny, tak jak myślałam, nie zawiodłam się (czego doświadczył mój laptop, opluty kawą ze śmiechu :P), jestem przekonana, że dalej utrzymacie swoją opowieść na tak wysokim poziomie i życzę Wam żeby dowcip się nie stępił i pomysłów nie zabrakło, a ja czekam na następny odcinek :)
skorpionik
Aż mi się szkoda Zbysia zrobiło, naprawdę.
OdpowiedzUsuńTak poważnie sobie z niego zakpiono dmuchając Irenkę i sadzając ją na trybunach. Ech, co nie oznacza, że nie wywołało to u mnie śmiechu :D
Genialny pomysł! Tyle, że Bartman znowu wyszedł na debila w oczach Jagny, Stefka i innych :)
Endrju zrobił widać przemiłą niespodziankę swej lubej.
Jagienka miła, kochająca dziewczyna, zezwoliła Wronce spać ze sobą a ten ma u mnie plusa, bo nie dość, że protestował to jeszcze się do niej nie dobierał! :) Andrzej taki wychowany :)
Dante, wredny rudzielec. Jak można naszego środkowego nie polubić, co?! :P
Dobrze, że jednak mu do tych butów nie nasiusiał :)
Ignaczak to ma niezłe wyczucie czasu itd. Krzyś, popsułeś naszym zakochańcom romantyczną kolację! :) Może wyczai o co chodzi i sobie pójdzie, co? :)
Jak zwykle mi się podobało, czekam na więcej :*
Akcja z Irenką siedzącą na trybunach w Zbyszkowej koszulce zdecydowanie made my day :D
OdpowiedzUsuńAle mimo to żal mi go troszkę, że wychodzi na takiego delikatnie mówiąc debila ;<
A Wrona jaki zazdrośnik. Ale pochwalam go za to, że przyjechał do Jagny do Rzeszowa. To takie romantico z jego strony ;3
Igła zawsze wie kiedy wpaść w odwiedziny xd Zapowiadał się romantyczny wieczór a tu proszę nic z niego nie wyszło.
Pozdrawiam :*
No no no, poprawiłyście mi humor :)) Zawsze można pośmiać się ze Zbyszka, to nawet zdrowe.
OdpowiedzUsuńaoiyuno
Biedny Zbyniu, taki pokrzywdzony w tej historii :') Ale mimo wszystko podoba mi się sposób w jaki kreujecie jego postać. Nieco prześmiewczo, ale z sensem.
OdpowiedzUsuńDante kojarzy mi się z Garfieldem. Rudy, gruby i złośliwy :P
Andrzeju, akurat o Zbyszka to ty nie musisz być zazdrosny :) Swoją drogą, mam wrażenie, że pan Bartman z każdym rozdziałem coraz bardziej się kompromituje i jego szanse u Jagny już dawno osiągnęły poziom zera absolutnego :D
Ze też Krzysztof musiał wtarabanić się do mieszkania Ignaczakówny w takim momencie! Jego wyczucie sytuacji jak zwykle na wysokim poziomie :P
Pozdrawiam ;)
A już myślałam , że będzie halo jak Stefan się kapnie, Zbysiu i wieeelgachny kac - opanowanie Fabiana bezcenne
OdpowiedzUsuńNieźle się na nim odegrał Krzysiu ubierając Irenke w jego koszulkę :P
Krzysiowe wyczucie czasu ... Lepszego momentu nie mógł wynależć na wizytę u kuzynki. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)