- Nie masz mnie za co przepraszać. - odpowiedziała Iwonie zbierającej Igłę z piasku. - Ten pan zasłużył na dokładkę.
- Ale dziewczyny przecież nic mi nie jest. - jęknął Krzysiek.
- Nie?- zapytała wściekle jego małżonka. - To chodź do pokoju zobaczysz stan swojego oka. Ogłupiałeś chyba, żeby pchać się między dwóch nabuzowanych testosteronem debili.
- Oj Iwonka, przecież ten no to moi koledzy. - libero nie dawal za wygraną.
- Ładni mi koledzy. - Iwona nie dała się przekonać.
Igła w końcu skapitulował i pozwolił zaprowadzić się do pokoju w którym doktor Sokal obejrzał jego powiekę mieniącą się barwami żółci, czerwieni i gustownej zieleni.
Tymczasem Jagna podążyła w stronę pokoju wraz z ponurym niczym noc listopadowa Wroną. Gdy zamknęły się za nimi drzwi od razu przystąpiła do wyjaśniania całej sytuacji.
- Chyba nie będziesz się dłużej dąsał?- zapytała wprost.
Andrzej spojrzał na nią z boleścią w oczach.
- Nie jestem obrażony. - mruknął. - Zrobiłem z siebie koncertowego debila i Iwona słusznie zdzieliła mnie w ucho.
- Należało ci się, nie da się ukryć. - ledwie stłumiła głupawy uśmieszek na wspomnienie prawego, sierpowego Iwony. - Ale Krzysiek na pewno szybko ci przebaczy, tylko przynieś mu coś słodkiego.
- Nie jesteś zła?- zapytał zszokowany.
Jagna wzruszyła ramionami. Nie miała siły wywoływać kolejnej awantury, wystarczyło jej to że jest tematem numer jeden we wszystkich pokojach zawodników i ich rodzin. Miała już serdecznie dość sinusoidy, którą przypominał jej związek z Andrzejem. Albo byli w absolutnym niebie jak wtedy w Londynie, albo wpadali na dno piekieł, kiedy w obojgu wybuchała zazdrość.
- A co mi da bycie złą? Równie dobrze ty możesz być na mnie zły, bo jak tylko na horyzoncie pojawia się Klaudia to się kłócimy. Zbyszek chciał mnie przeprosić a ty nie wiedziałeś w jakim celu mnie obejmuje. Czy ciągłe napady zazdrości wyjdą nam na dobre? - zapytała.
- Nie potrafię ci obiecać, że na widok kręcącego się obok ciebie Bartmana będę spokojny jak buddyjski mnich. Jestem o niego cholernie zazdrosny i tak samo będzie z każdym facetem, który kręci się przy tobie a nie jest mną albo twoją rodziną.
- Ja z kolei nie potrafię ci obiecać, że nie przyłoże Klauduni w ten jej wytleniony łeb. - zaśmiała się. - Cóż, Wrona musimy się jakoś pogodzić z tym, że oboje nie jesteśmy chodzącymi doskonałościami i minie sporo czasu zanim do końca sobie zaufamy. Oboje mamy gorącą krew i to nas gubi.
Chociaż wszystko wydawało się wyjaśnione, sytuacja nie wróciła do normy, nie mówiąc nawet o takich szczytach upojenia jakie przytrafiły się w Londynie. Do końca pobytu w Capbreton Jagna i Andrzej byli wobec siebie grzeczni, mili i uprzejmi, było w tym jednak coś z zachowania ludzi, którzy stąpają po cienkim lodzie, pokrywającym bardzo głębokie jezioro i boją się wykonać jakikolwiek gwałtowniejszy ruch, by nie zapaść się w lodowatą głębię.
- Długo macie tak zamiar wobec siebie krążyć? - zapytała bezceremonialnie Iwona, podczas spacru po plaży, ostatniego dnia. Były same, panowie zajmowali się obowiązkami sportowymi, a także unikaniem Igły i jego kamery.
Jagna zacisnęła wargi, wbijając spojrzenie w roziskrzoną powierzchnię oceanu.
- Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc - odparła po chwili. - Daliśmy sobie nawzajem nieźle w kość i chyba się teraz trochę boimy. Ja się boję, w każdym razie.
- Czego? - pytanie Iwony było zwięzłe.
- Tego, że znowu się zaangażuję i znowu zacznie się jazda. Kolejka górska dobra jest jako chwilowa rozrywka, a nie jako codzienność. - Jagna kopnęła mokry piasek, żłobiąc w nim dołek. - Na taką codzienność ja się nie piszę.
- Nic na siłę - zaopiniowała żona jej kuzyna. - Na razie to wszystko co się tu działo jest dla was za świeże, potrzebujecie trochę czasu, żeby ochłonąć.
Jagna westchnęła i pokiwała głową.
Na lotnisku Igła paradował w wielgachnych, lustrzanych raybanach, żeby zasłonić podbite oko. Raybany wzbudziły powszechną zazdrość wśród członków drużyny, a Wrona natychmiast je od Krzyśka pożyczył, trzasnął sobie w nich autoportret i wrzucił na instagrama i facebooka. Fanki, sądząc z komentarzy były zachwycone, a zdjęcie natychmiast wylądowało na Ptysiach.net.
Klaudunia, która od chwili bójki była ostentacyjnie obrażona na cały świat, ze szczególnym uwzględnieniem Andrzeja, Jagny, oraz Zibiego, który przestał dawać sobą pomiatać, jeszcze przed wyjazdem zdążyła spaść do fryzjera, skąd wyszła w nowej, krótkiej fryzurze, twierdząc, że i tak od dawna planowała ściąć włosy. Na lotnisku ignorowała wytrwale całą drużynę, przykleiła się za to do jakiegoś angielskiego biznesmena, usiłując sprawiać wrażenie, że to ona jest obiektem ognistych zalotów. Przedstawienie zakończyło się, gdy zniecierpliwiony Anglik wyjaśnił, że jest gejem i właśnie wyszedł za mąż, na dowód czego błysnął obrączką i zdjęciem męża w portfelu. Fioletowa ze złości Klaudia, udając, że nie słyszy rechotu ubawionych siatkarzy i nie dostrzega szyderczego uśmieszku na twarzy Jagny, zapadła się w fotel i starannie zasłoniła znalezioną na siedzeniu gazetą.
Panna Kamińska zaraz po wylądowaniu i odprawie nie żegnając się z nikim zniknęła z lotniska na podziemnym parkingu, gdzie wcześniej zaparkowała swoje luksusowe audi. Siatkarze nie dostali nawet kilku godzin wolnego pod Okęciem czekał już na nich autokar którym mieli odjechać wprost w spalskie lasy, by tam trenować przed zbliżającym się wielkimi krokami Memoriałem Wagnera będącym preludium przed Mundialem.
Na parkingu nastąpiło wielkie pożegnanie, narzeczone, żony i dziewczyny zawodników utonęły w niedźwiedzich uściskach swoich ukochanych. Co poniektórzy nie zwracając uwagi na anturaż całowali swoje wybranki niczym żołnierze wybierający się na misje do Afganistanu.
Jagna również dała się wyściskać Andrzejowi, który wycisnął na jej ustach namiętny pocałunek, wkładając weń całe uczucie którym darzył dziennikarkę.
- Spotkamy się w Krakowie?- zapytał z nadzieją gdy oderwali się od siebie.
- Nie wiem co na to stary. Wykorzystałam już urlop, ale prawdopodobnie w weekend nie mam dyżuru. - powiedziała lekko się rumieniąc.
Ogarnęło ją dziwne uczucie tęsknoty, połączone z rozczarowaniem. Wyjazd do Capbreton nawet w jednej setnej nie przypominał ani weekendu w Gdyni a już daleko mu było do cudownego tygodnia w Londynie.
Dziewczyna wiedziała, że przez najbliższe tygodnie raczej nie będą mogli kontynuować budowanie swojego związku. Andrzej musiał skupić się przede wszystkim na szlifowaniu formy, mundial zbliżał się wielkimi krokami a doskonale wiedziała jak bardzo zależy mu na medalu z tak prestiżowej imprezy.
- Pożegnanie niczym z Pearl Harbora...- Igła wbił się pomiędzy unię spojrzeń Andrzeja i Jagny, psując nastrój. - Take my bread away... duum...dum dum...
- Igła popieprzyły ci się filmy z samolotami. - zarecholił Winiar. - Zanuciłeś Top Guna! A w Pearl Harbor to leci jakoś tak: In my dreams I'll always see you soar above the sky...- kapitan reprezentacji począł wymachiwać długimi rękami niczym przerośnięty pelikan.
Grupka w składzie Buszek, Mika, Dzik i Cichy Pit unieśli w górę swoje dłonie wystawiając najwyższą ocenę niczym w Tańcu z Gwiazdami.
- Dajcie im spokój!- Iwona odciągnęła Krzyśka zabierając mu kamerę. - Jak się nie uspokoisz kamera jedzie ze mną do Rzeszowa.- pogroziła palcem.
- Obiecuję być grzeczny! Słowo harcerza. - libero uniósł w górę dwa palce w geście przyrzeczenia.
- Nie byłeś harcerzem, Krzysiu. - zauważyła łagodnie małżonka.
- Ale byłem zuchem!
- To nie to samo - mruknął Wrona.
- Deeeeetaaaaale - Krzysztof zbył jego uwagę machnięciem ręki.
Wreszcie pożegnania dobiegły końca, siatkarze zapakowali się do autokaru, ich partnerki zaś pomaszerowały do swych samochodów. Igła oczywiście sfilmował wnętrze autobusu, od fotela kierowcy poczynając, a na ostatnim rzędzie siedzeń, w którym tkwił samotny Zibi, z wzrokiem wlepionym w okno, kończąc.
- I tak właśnie odjeżdżamy do Spały, w nastrojach bojowych i nie dajcie się zwieść pozorom, patrząc na tego tutaj - najechał kamerą na zamyślonego Zbyszka. - Tak naprawdę on wrze chęcią walki na boisku!
Przesunąwszy kamerę z Zibiego na okno, Igła uświadomił sobie, że tym, w co tak usilnie wpatrywał się Zbyszek, była jego własna kuzynka, wsiadająca właśnie do samochodu Iwony. Pomny ostatniego mordobicia zachował swoją obserwację dla siebie i jak gdyby nigdy nic przeszedł na przód, by wetknąć obiektyw między Kłosa i Buszka, którzy właśnie zaczynali rżnąć w karty.
Kiedy nasi dzielni siatkarze pocili się w Spale, szlifując formę na wysoki połysk, Jagna użerała się z tak zwanym życiem codziennym. A życie owo spadło na nią jak tona cegieł, gdy tylko postawiła stopę w Rzeszowie. Najpierw okazało się, że Dante ma coś z uchem i trzeba z nim jechać do weterynarza, tylko właściwie to nie wiadomo kiedy, bo kalendarz Jagny zapchany był do ostatnich granic. Poświęciła w końcu na tę wizytę przerwę na lunch, naciągając ją przy tym jak gumę w majtkach.
- Naprawdę nie mogłaś tego zrobić po południu? - zapytał jeden ze współpracowników, gdy pakowała klatkę z obrażonym Dante pod biurko. - On pewnie będzie darł ryja, nie da się pracować!
- Po pierwsze ryja to sam masz, po drugie Dante nie będzie się darł, bo ma focha, po trzecie kiedy niby po południu? - odparła Jagna, włączając komputer. - Sam wiesz, że dzisiaj nie wyjdziemy stąd przed szóstą, a jutro mam wizytę u lekarza. Ludzkiego.
- Tylko nie idź na chorobowe, bo stary eksploduje - mruknął kolega.
Ów ludzki lekarz był ginekologiem, płci żeńskiej zresztą, a Jagna miała się u niego, czy raczej u niej, stawić na rutynowe badania kontrolne.
Doktor Emilia Wiernik z właściwym sobie spokojem przywitała dziennikarkę w swych progach, po czym wskazała drzwi przebieralni.
- Na fotel zapraszam dzisiaj, cytologia się kłania - rzekła. - Kiedy miałaś ostatnio okres? Żadnych wahań nie było?
Jagna zatrzymała się z majtkami w dłoni.
- Z tego wszystkiego dokładnie nie pamiętam - stwierdziła, wychodząc z przebieralni. - Czekaj no... miałam jakieś plamienie dziewiętnastego... nie, dwudziestego lipca, ale nędzne.
Usiadła na fotelu, a doktor Wiernik przycupnęła na stołku obok i rozpoczęła badanie.
- Hmmm - mruknęła. - Hmm, hmmm.
Skończyła pobierać wymaz, tymczasem Jagna czuła się na tym ginekologicznym ustrojstwie, jak zwykle, potwornie skrępowana.
- Mogę już zejść? - zapytała.
- Poczekaj, kochana - mruknęła lekarka. - Niech no ja cię obejrzę.
- Coś ze mną nie tak? - Jagna pobladła.
- Nie, nie, spokojnie, kochana - doktor Wiernik chwilowo zniknęła Jagnie z pola widzenia. - Uprawiałaś seks w przeciągu ostatniego miesiąca?
Jagna poczuła, że się czerwieni.
- Oj tak... - wyrwało jej się.
- Hmmm - zamruczała ginekolog. Włączyła aparat USG. - Zobaczmyż...
- Złapałam jakiegoś syfa? - jęknęła Jagna, zastanawiając się, czy nie powinna zabić Wrony.
- Nie denerwuj się, złotko - lekarka z uwagą obserwowała obraz na monitorze, wyglądający zdaniem Jagny jak zachmurzenie duże. - Taaaak... Jagna, kochanie, z takim szczęściem jak twoje zagrałabym w totka. Albo na wyścigach konnych.
Jagna wytrzeszczyła oczy.
- Nie przemawiaj do mnie zagadkami! - zażądała.
- Przepraszam - rzekła spokojnie pani doktor. - Bierzesz regularnie tabletki, prawda? Nie zapominasz o tym?
- No biorę - odparła Jagna.
- I mimo tego jesteś w ciąży. Gratuluję, albo współczuję, nie wiem co wolisz - Wiernik przekręciła monitor w stronę dziennikarki. - Widzisz? To jest jajo płodowe, z zarodkiem, na oko jakiś szósty tydzień.
Mózg Jagny bezlitośnie wypomniał upojne noce spędzone z Andrzejem w Londynie.
- Zaraz ci wypiszę skierowanie na potrzebne badania - lekarka wyłączyła aparat USG. - Kup w aptece kwas foliowy, unikaj stresu, odżywiaj się racjonalnie. Sporty ekstremalne surowo wzbronione.
Gdyby dziennikarka nie półleżała rozłożona na ginekologicznym fotelu, z całą pewnością byłaby się z wrażenia przewróciła.
- Ciąża? - jęknęła rozdzierająco. - Tylko tego było mi trzeba. Jasny gwint!
Podczas gdy Jagna przeżywała wstrząs życia w gabinecie ginekologicznym, Iwona klęła na polskie drogi, zapominalskiego Krzyśka i pogodę która postanowiła napierdzielać deszczem od samego rana.
Wycieraczki w samochodzie Ignaczaków ledwo nadążały z wygarnianiem strumieni wody z szyby a do Spały było jeszcze dobre czterdzieści kilometrów. Niezwykle uszczęśliwiona małżonka Krzysztofa wiozła zapasową ładowarkę do kamery małżonka, gdyż poprzednia została w Capbreton, najpewniej wpięta w gniazdko hotelowego pokoju.
Igła wygłosił melodramatyczną odezwę telefoniczną, błagając swą połowicę o przywiezienie mu zapasowej ładowarki.
- Skarbie nie będę mógł dokumentować! - jęknął rozdzierająco.
- Nagraj komórką. - odpowiedziała niewzruszona Iwona. - Wszyscy odpoczną od twojego szklanego oka.
- Nie możesz mi tego zrobić skarbie!- błagał. - Memoriał jest raz w roku!
- Krzysztofie przypominam ci, że ty masz wolne od Resovii ale tak się składa, że ja tam pracuje! Na etacie a klub nie zawiesza działalności w przerwie pomiędzy sezonami!
- Prezes to zrozumie! - przekonywał libero. - Napiszę ci usprawiedliwienie!
- Naprawdę nie obędziesz się bez tej ładowarki? Wyślę ci kurierem.
- Kurier będzie jechał czterdzieści osiem godzin. Zanim nadasz to wyjedziemy już do Krakowa i dupa zbita.
- To przywiozę ci do Krakowa w sobotę akurat przed Memoriałem.
- Zlituj się kobieto!- krzyknął w aparat. - Pastwisz się nade mną!
- No dobrze Ignaczak, ale będzie cię to kosztować romantyczną kolację przy świecach z szampanem, ale nie ruskim!
- Kochanie pojadę chociażby i do Szampanii i sam wyprodukuję dla ciebie ten trunek! - Krzysiek miał ochotę całować dłonie swej bogdanki, zaraz jednak zorientował się że prowadzi rozmowę telefoniczną z małżonką i całowanie musi poczekać.
- Dobra, dobra do zobaczenia w Spale.
- Pa miłości ty moja!- tchnął w komórkę rozłączając się.
Od tej rozmowy minęło kilka godzin w trakcie których reprezentacja ostro trenowała w ośrodku sportowym. Po zajęciach spoceni niczym gladiatorzy po walce ruszyli korytarzem ku wyjściu z budynku w stronę hotelu dla sportowców. Panowie byli w dobrych humorach, spalskie balsamiczne powietrze, spokój i dobre jedzenie poprawiały im humory.
Gdy na horyzoncie pojawił się samochód Igły z Iwoną za kierownicą koledzy Krzyśka zagwizdali przeciągle.
- Fiu fiu...- zarecholił Kłos. - Krzysiu stęskniłeś się za małżonką? Najpierw lizanko a potem bzykanko?
- Żadne lizanko i bzykanko śpiku jeden!- żąchnął się Ignaczak. - Ledwo ci gile z pod nosa zniknęły i mleko na wardze wyschło a już kosmate myśli. Iwona przywiozła mi ładowarkę do kamery.
- Ładowarka tak to się teraz nazywa?- zarechotał Dzik.
- Gówniarzeria!- skomentował obrażony Ignaczak. - Brać się za robotę a nie zajmować życiem małżeńskim Ignaczaków. - ruszył w stronę swojego samochodu.
- Te Wrona a może zaraz z bagażnika wyskoczy ładowarka dla ciebie?- zaśmiał się Fabian. - Doładujesz się trochę.
- A w ucho chcesz? - zasugerował Wrona, rozdrażniony.
- Ależ wodzu, co wódz? - Drzyzga uniósł obie dłonie obronnym gestem.
Tymczasem Igła zmierzał już do hotelu, usiłując tulić do łona jednocześnie oba swoje skarby, to jest małżonkę i ładowarkę, wyraźnie rozanielony. Na przemian całując jej dłonie i usta, Iwony, nie ladowarki, dopytywał, czy aby się za bardzo nie zmęczyła i czy nie potrzebuje czegoś. Pani Ignaczak łaskawie przystała na propozycję spożycia w towarzystwie siatkarzy obiadu i równie łaskawie dała się odprowadzić do pokoju Igły, gdzie mogła się nieco odżwieżyć w przyległej łazience.
Igła, cały w skowronkach, podłączył natychmiast ukochane urządzenie do ładowarki, po czym, pozostawiwszy małżonkę w pokoju, poleciał do trenera, który akurat zapragnął zamienić z nim parę słów. Rozmówił się ze Stefanem, załatwił obiad dla małżonki i wpłynął z powrotem na górę, do pokoju. Drzwi akurat nie skrzypiały, libero zaś nie łomotał nogami chodząc, miał na nich zresztą sportowe obuwie na miękkiej zelówce, więc wszedł praktycznie rzecz biorąc bezszelestnie. Iwona wciąż znajdowała się w łazience, rozmawiając przez telefon.
Krzysiek już otwierał usta, by oznajmić swoją obecność, gdy jego uszu dobiegła treść prowadzonej przez żonę rozmowy.
-...Jagna, nie panikuj - rzekła Iwona uspokajająco. - Ciąża to nie kataklizm, naprawdę. Andrzej wie?
Jagna?! Igła nie dowierzał własnym uszom. Ten brodaty matoł zbrzuchacił jego kuzynkę?
Tymczasem jego żona w łazience milczała przez dłuższą chwilę, najpewniej słuchając. Igła też słuchał, z takim natężeniem, że jego uszy zamieniły się w radary.
- Rozumiem, ja mu nie powiem - powiedziała wreszcie Iwona. - Ale wiesz, Andrzej nie wygląda mi na takiego zupełnego idiotę, jakoś się chyba w końcu dogadacie? Nie układa wam się?
Krzysztof w tym momencie przestał słuchać. Na paluszkach podszedł do drzwi wejściowych, ostentacyjnie nimi trzasnął, po czym ryknął gromko:
- Czas na obiad!
- Krzysiek wrócił, muszę kończyć - rzekła Iwona. - Spotkamy się jak wrócę. Trzymaj się, kochana, pa!
Udając kompletną nieświadomość Krzysiek poszedł z żoną na obiad, potem ją wycałował, wsadził do samochodu i pomachał na pożegnanie, knując, jak mu się zdawało, bardzo szczwany plan. On, Igła, głowa rodu, musi się z Wroną rozmówić, jak mężczyzna z mężczyzną. Nie pozwoli, żeby Jagna została sama, z dzieckiem przy piersi, w końcu na ojcu tego dziecka także spoczywa odpowiedzialność, a Krzysztof osobiście dopilnuje, żeby Andrzej się od niej nie próbował migać. Oczywiście postara się to zrobić dyplomatycznie, nie wyjawiając na razie wielkiej tajemnicy, gdyż Wrona powinien tę wiadomość usłyszeć z ust Jagny. Nie mówiąc o tym, że Iwona by Krzysia własnoręcznie udusiła, gdyby się teraz wygadał.
Jak na szpilkach czekał Krzysztof końca treningów i masaży, oraz początku czasu wolnego, by móc się rozmówić z Andrzejem. Wreszcie dorwał brodatego tuż przed kolacją na korytarzu i wciągnął do swojego pokoju, starannie zamykając za sobą drzwi na klucz.
- Musimy pogadać! - oznajmił stanowczo.
- I dlatego zamknąłeś drzwi? - Wrona uniósł brew. - Mam się zacząć bać o swoją cnotę?
- Musisz teraz dbać o Jagnę! - Igła wspiął się na szczyty subtelnej dyplomacji.
- Krzysiek, znowu mieszasz się do nie swoich spraw - cierpliwość odbiegła Andrzeja w mgnieniu oka. Kwestia Jagny była ostatnio tematem drażliwym, jako że w ich znajomości nastąpiło coś na kształt niedużego zlodowacenia.
- To są moje sprawy! - zaprotestował Igła. - Jagna to moja rodzina i powinienem się nią opiekować! Dbać, żeby takie cymbały jak ty dobrze ją traktowały, rozumiesz?
- Nie rozumiem - odparł Andrzej lodowato. - Otwórz drzwi.
- Wrona, skup się! - Krzysztof zasłonił wyjście własną piersią. - Jagna jest teraz w bardzo drażliwym momencie życia! Musi wiedzieć, że ją kochasz i jej nie zawiedziesz!
- Co ty bredzisz, Ignaczak? - zapytał Wrona nieufnie. - Trening ci się na mózg rzuca?
- Ja cię proszę, żebyś do niej zadzwonił i pokazał że ci na niej zależy - rzekł Krzysztof z naciskiem. - Jako głowa rodziny cię proszę!
- Na głowę to ty upadłeś - skwitował Wrona. - Odsuń się, do cholery!
- Masz teraz obowiązki, idioto! - zirytował się Igła. - Zwłaszcza wobec Jagny!
- Jakie obowiązki? - Andrzej postukał się palcem w czoło.
- No kurde, ojcem będziesz! - sypnął Krzysztof, po czym zatkał sobie usta ręką. - O cholera, miałem nie mówić.
Oczy Wrony przybrały rozmiar spodków.
- Ojcem? Jagna jest w ciąży? Ze mną?
- Nie, z ducha świętego poczęła - wkurzył się Igła nie na żarty. - Ogarnij się debilu! To jest poważna sprawa!
Wrona zaniemówił.
Widząc iż przyjaciel jest w stanie kompletnego szoku Igła otworzył drzwi i pozwolił Andrzejowi wyjść.
Kwadrans później Wrona siedział na stołówce, patrząc szklanym wzrokiem w swoją porcję ryby.
- A temu co? - zapytał podejrzliwie Michał Kubiak. - W katatonię popadł?
- Nie mam pojęcia - rzekł Buszek. - Karol, wiesz coś o tym?
Kłos spojrzał na zapatrzonego w fileta Wronę.
- Nie mam pojęcia - odparł. - Już taki przyszedł na kolację. Igła, u ciebie był przedtem. Zrobiłeś mu lobotomię łyżeczką do herbaty?
- Zamknijcie się - poprosił uprzejmie Igła. - Chłopak przeżywa szok swojego życia!
_______________________________________________________________
Witajcie!
Lecimy do Was niczym na skrzydłach wrony ze świeżutki rozdziałem pełnym wstrząsów!
Życzymy jak zwykle miłego czytania!
Pozdrawiamy Fiolka&Martina
A w ramach bonusu przystojne oblicze Andrzeja Wu! :)
Edit:
UWAGA!
Zapraszamy Was serdecznie na naszego nowego bloga! W roli głównej Rafał Buszek! Liczymy na Was :D
On - Rafał Buszek. Znany, przystojny i trochę samotny. Ona... Czy to ta brzydula w okularach, która ubiera się jak drwal? Czy też Ona to blond zjawisko, za którym odwracają się męskie głowy? Która okaże się Tą Jedyną? Romans w scenerii Rzeszowa i nie tylko, z siatkarskim parkietem w tle, nowe dzieło Fioli i Martiny! Zapraszamy na prolog!
http://jeesstem-julia.blogspot.com/
Ja siedzę przy mikrofonie niech mnie który przegoni! ;) |
No dziewczęta jestem w szoku :P
OdpowiedzUsuńNiezły dreszczowiec się zrobił i z niezłą zagadką nas tutaj zostawiłyście, jak to się dalej potoczy.
Igła genialny, jak zawsze, chciał dobrze, wyszło jak zwykle to bywa jak się ma aż za dobre chęci :D
Dzięki śpiewającemu Waszemu Winiarowi teraz chodzą mi po głowie dwie nowe piosenki, ale fajnie że i on z tego też się u Was w opowiadaniu pojawił, bo jak to tak bez kapitana :)
Ale tak szczerze ja nadal jestem w szoku z ich ciążą i chociaż miałam iśc już spać, bo o 6 mam pociąg na Memoriał, to teraz całą drogę będę rozmyślać jak tą ich sprawę rozwiążecie. Z jednej strony Wrona powinien zachować się jak facet i odpowiedzialność jakąś wziąć, bez dwóch zdań, a tym bardziej i w sumie lepiej że chyba nadal coś do Jagny czuje, pomimo zawirowań i chwilowego ochłodzenia. Jagna też coś do niego czuje, ale tu pojawia się kwestia druga - czy oni sami wiedzą o co im w gruncie rzeczy chodzi? Teraz już nie chodzi tylko o nich ale i o dziecko więc przynajmniej będą musieli podjąć jakąś decyzję, czy coś będą próbować razem budować wiedząc że łatwo nie będzie a raczej coraz trudniej, czy każdy idzie w swoją stronę, Jagna zostaje z małą pamiątką kilkutygodniowego szaleństwa i jednoprocentowego zakresu błędu jeśli chodzi o działalność antykoncepcji, a Endrju zostaje weekendowym tatusiem :P A i zapomniałam jest jeszcze wujek Bartman, nawet bym się nie zdziwiła, gdyby w nowoodkrytym uczuciu do Jagny nagle z rozpędu zaproponowałby jej że w sumie serce ma duże i pojemne i dziecko tez może traktować jak swoje, byle Jagna z nim została.
Kończąc, trochę mnie dodatkowo przeraziłyście wizją szczęścia Jagny, że niby pigułki brała a w ciążę zaszła, ej no, ludzi nie straszcie, chociaż może to być dla nas dziewcząt nauczka że faceci też mogliby jakoś zadbać żeby tatusiami za wcześnie nie zostać :D
Pozdrawiam i z wyjątkową niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, pierwszą rzeczą jaką sprawdzę w internecie po powrocie we wtorek do domu, po przymusowej abstynencji, będzie czy jest nowa część Waszej sagi :P
skorpionik
Hahahaha, a to ci niespodzianka! Nie spodziewałam się. Ciekawe co teraz na to Wrona, bo jak na razie widać jest w szoku i to niemałym. Krzysiek, jak to Krzysiek, jako troskliwy kuzyn musiał rozprawić się z Andrzejem. I przy okazji się wygadać. Oj Igła, Igła. Cały on.
OdpowiedzUsuńBiedna Jagna, co ona teraz dziewczyna pocznie z tego wszystkiego? I co na to Bartman, gdy się dowie? Zapowiada się ciekawie!
Przezajebisty rozdział, ale to jak większość.
Pozdrawiam i do następnego! ;)
No nieźle ! Nie spodziewałam się, że Jagna będzie w ciąży!
OdpowiedzUsuńA Igła z tą ładowarką mnie rozwalił XD Zawsze jak czytam wasze rozdziały to z wielkim bananem na twarzy :D
Pozdrawiam ;**
- Take my bread away... duum...dum dum...
OdpowiedzUsuń- Igła popieprzyły ci się filmy z samolotami. - zarecholił Winiar. - Zanuciłeś Top Guna! A w Pearl Harbor to leci jakoś tak: In my dreams I'll always see you soar above the sky...- kapitan reprezentacji począł wymachiwać długimi rękami niczym przerośnięty pelikan.
Jak i tekst Krzyśka " Nie z Ducha Świętego poczęła" zaczęłam się rechotać jak żabka....
Jedsteście genialne. This is Genialne...
Z meeega bananem na twarzy czekam na kolejny
Miłej niedzieli :*
Świetna robota, dziewczyny! LOL gadam jak jakiś znawca. Sorry, że tak późno, ale wiecie lekkoatletyka, memoriał i te sprawy... Igła bez ładowarki to jak żołnierz bez karabinu;) Mam ubaw na maksa przy czytaniu waszego opowiadania hahahahahaha;D Piszcie jak najdłużej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, MaggieQ :***
Będę regularnie odwiedzać, bo mimo że nie przeczytałam jeszcze wszystkiego to wydaje się być ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na siatkarskie opowiadanie
http://barszcz-z-uszkami.blogspot.com/
Buziaki, D. :))
No nie, po prostu wiedziałam, że z tego będą dzieci! :D Wronka jak widać trwa w ciężkim szoku, ale mam nadzieję, że ogarnie się tak jak nakazał mu Krzysiek i roztoczy opiekę nad Jagną i swym przyszłym potomkiem. No i w obliczu takiej wiadomości zapewne pokrzyżowane zostaną plany Zibiego i Klaudii...
OdpowiedzUsuńIgła bez ładowarki jak bez ręki, ale na szczęście ma tak wspaniałomyślną i dobroduszną małżonkę, która czym prędzej ruszyła do niego z odsieczą :)
A śpiewający Winiar jak zwykle miażdży system :P
Pozdrawiam :)
Ach no wiedziałam, że Jagienka szybko zaciąży! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie, oby stworzyła z Andrzejkiem i maluszkiem szczęśliwą rodzinę! :)
Jak zwykle rozbawił mnie Ignaczak, ten to wie co i kiedy powiedzieć :D
No ale...jestem na niego też trochę zła, bo przecież to jego kuzynka powinna powiedzieć Wronce, że tatą będzie a nie on! Igła, buzia na kłódkę następnym razem!
Wyszło super, kocham <3
Będzie dzieciaczek! Wiedziałam! Teraz tak Igła jako głowa rodziny chyba za bardzo się stara, bo zamiast coś naprawić to tylko mąci, mimo dobrych intencji. Jagna sama powinna powiedzieć Andrzejowi o maluszku. Sami powinni hmmm naprawić ten związek. Przecież widać, ze są dla siebie stworzeni tylko moim zdaniem są za bardzo porywczy narwani, ale miejmy nadzieję że dzidzia zmieni ich na lepsze i, że Klaudunia się nie wpierdzieli -.-
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i lecę czytać prolog na nowym ;P
Świetne opowiadanie! Od niedawna tu jestem, ale będę do końca! Miejmy nadzieje że Wrona nie stchórzy i nie zostawi Jagny samej z brzuchem. Krzysiek jak zawsze panuje nad sytuacją i mówi o jedno zdanie za dużo ;) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń