poniedziałek, 2 czerwca 2014
Rozdział I - To nie są Krzyżacy, nie każda Jagienka leci na Zbyszka!
Ranek przed wyjazdem na zgrupowanie kadry B zaczął się od cichych pomruków zbliżającej się burzy.
Krzysztof Ignaczak od dwudziestu minut jął przekopywać szafę z ubraniami wyrzucając je na podłogę. Jedna z jego koszulek przefrunęła sypialnię wpadając prosto na głowę wchodzącej do pomieszczenia Iwony.
- Krzysiu, rozumiem że musisz się spakować na wyjazd, ale chyba możesz przy tym nie robić takiego sajgonu?
Igła zignorował pytanie żony, nadal przekopując szafę.
- Gdzie ona jest?- zagrzmiało wewnątrz szafy.
- Co?
- Moja szczęśliwa bluza! Ta niebieska! - jęknął zrozpaczony.
Złośliwość przedmiotów martwych prześladowała reprezentacyjnego libero, zawsze wtedy gdy miał wyjeżdżać na zgrupowanie. Bez tej bluzy nie wyjedzie poza tabliczkę z napisem Rzeszów!
- Skarbie, twoja bluza wisi w suszarni i doprawdy nie wiem jak mogłeś ją przeoczyć. Jest tak paskudna i połatana, że nie wzięłabym jej nawet do wystawienia śmieci przed domem.
- Nie rozumiesz, ona jest magiczna! Wygrałem z nią Ligę Światową, dzięki niej Resovia została mistrzem Polski to mało, żeby stwierdzić że jest wyjątkowa? - Ignaczak rozmarzył się jak pięciolatek marzący o nowym modelu wyścigówki. Jego małżonka była bardziej sceptyczna i nie wierzyła w magiczną moc starych łachów. Skoro jednak jej ślubny bez tej bluzy zachowywał się jak drama queen to mogła mu ją nawet wyprasować i osobiście wrzucić do walizki.
Jakiś czas później Igła nerwowo przemierzał salon, co pięć minut sprawdzając godzinę na staroświeckim zegarze wiszącym nad kominkiem. Była dziewiąta siedem a jego ukochanej kuzynki jak nie było, tak nie ma.
Jak zwykle się spóźniała, chociaż doskonale wiedziała, że bardzo mu zależy na przybyciu do Szczyrku na czas.
Jeszcze pięć minut i oszaleje, wszystko w nim chodziło jak w nowym budziku. Iwona już dawno zabrała dzieci do szkoły i przedszkola a sama ewakuowała się do biura Resovii. Właśnie przez pracę nie mogła odwieźć go w góry a sam Igła nie miał ochoty zabierać ze sobą samochodu i zostawiać go w Szczyrku na czas wylotu do Brazylii.
Jagna była jego rodzoną kuzynką, jedną z trzech córek stryja Janusza. Szczerze mówiąc najbardziej lubił właśnie Jagienkę. Był dla niej jak starszy brat, nie szczędząc jej rodzinnych złośliwości. Zdrobnienie jej imienia było najczęstszym powodem jej notorycznej irytacji. Krzysiek nie rozumiał powodu dla którego się denerwowała, jemu osobiście bardzo podobała się ta forma. Dziewczyna jednak była na to wyczulona, od najmłodszych lat nie potrafiła wybaczyć ojcu, że nadał jej właśnie to imię, podczas gdy starsze siostry nosiły przystępniejsze imiona Agnieszka i Maja.
Przemyślenia Ignaczak przerwało pojawienie się Jagny, otrzepujące się z kropel wody. Ciemne włosy związała w kok na czubku głowy na nogi wzuła kolorowe gumiaki a całości jej ubioru dopełniała szeroka bluza z Kaczorem Donaldem.
- Nie mogłaś być wcześniej?- Igła nie mógł pozbyć się złośliwości. - Spóźnię się!
- Nie dramatyzuj. - Jagna spojrzała na zegarek. Mamy być o szesnastej, jest dopiero po dziewiątej zdążylibyśmy jadąc maluchem.
- Miałaś być na dziewiątą! - kontynuował wymówki.
- A czy to moja wina, że mieszkam na drugim końcu Rzeszowa i przejeżdżając przez centrum utknęłam w gigantycznym korku, bo jakiś jełop wjechał w latarnię na rondzie koło Wielkiej Cipy*?!
- Kto mu dał prawo jazdy?! - oburzył się Krzysiek. - Naprawdę dobrze, że nie wjechał w twój samochód. Wtedy byśmy nie dojechali do tego Szczyrku.
Jagna spojrzała na kuzyna jakby wyrosły mu czułki a cała jego postać błyszczała neonową poświatą.
- Naprawdę martwisz się bardziej o swój wyjazd niż o moje zdrowie? Jesteś niepoważny, Ignaczak!
- Dobra, dobra jedziemy!
Poganiana przez Igłę Jagna nie żałowała gazu i do Szczyrku zajechali w rekordowym czasie, częściowo również dzięki temu, że sprzyjała im pogoda, jak również na trasie nie przydarzył się żaden korek.
- No i widzisz - rzekła Jagna, zaciągając ze szczękiem ręczny hamulec, gdy zaparkowali przed ośrodkiem. - Piętnasta trzydzieści pięć, Krzysiu. Po co właściwie mnie tak poganiałeś, przypomnij?
- Właśnie po to, żebyśmy się nie spóźnili - odparł Igła z godnością. Wyskoczył z samochodu i jął wywlekać torby, tymczasem w pobliżu zmaterializował się Zbyszek Bartman. Przybywszy na zgrupowanie z wyprzedzeniem, snuł się po ośrodku jak mgła po bagnach, nudząc się wręcz niewypowiedzianie. Teraz, gdy ujrzał wysiadającego Ignaczaka i jego atrakcyjną kuzyneczkę, ożywił się, z nadzieją na odrobinę rozrywki. Wyskoczył z drzwi ośrodka i potruchtał na parking, nieledwie wpadając pod wjeżdżający tam właśnie samochód. Po drodze pospiesznie ściągnął z nosa okulary i wepchnął je do kieszeni portek, przypomniał sobie bowiem, że wszystkie znajome płci żeńskiej upierają się, że wygląda w nich jak debil.
Ponieważ zaś stracił ostrość widzenia zwolnił i dostojnym krokiem podpłynął ku nowo przybyłym.
- Cześć Igła, a kogoś ty tu nam przywiózł? - rzekł, po czym skierował błękitne reflektory swych ócz w kierunku dziewczyny. - Czołem Jaguś!
- Po pierwsze, Jaguś to była w "Chłopach" i Antek ją w stogu macał - Jagna piknęła centralnym zamkiem samochodu. - Po drugie to ja przywiozłam Krzyśka, a nie odwrotnie.
- Tak, czy siak miło cię widzieć - wyszczerzył się Bartman.
- Chciałabym móc powiedzieć to samo - odparła cierpko Jagna.
Na wolnym miejscu obok zaparkował ten sam samochód, który chwilę wcześniej o mało nie skasował Zibiego.
- A właściwie czego my tu tak stoimy? - zdziwił się Igła. - Chodźcie do środka, Zibi, zobaczysz jaką mam nową kamerę, teraz to was będę filmował!
- O kurwa, znowu się zaczyna - wymknęło się Zbyszkowi. - To znaczy, chciałem powiedzieć, Jagienko, kochanie, że chętnie zjadłbym z tobą kolację.
- Jestem na diecie i nie jadam po szóstej wieczorem - odpaliła bez namysłu Jagna. Krzysiek zachichotał, Zibi zaś się zmarszczył jak mops. Zza otwartych drzwiczek sąsiedniego samochodu rozległo się stłumione prychnięcie.
- Zibi, co ty tu o kolacyjkach - Igła krzepko ujął w dłoń walizkę i ruszył w stronę ośrodka, Jagna zaś za nim. - Jest zgrupowanie, formę trzeba szlifować, a nie miłosne pitigrili!
Bartman wywrócił oczyma, po czym ruszył w ślad za Ignaczakami.
- Zgrupowanie kiedyś się skończy, tak? - rzekł. - A Jagienka jest piękna kobieta...
- ...która z całą pewnością nie pójdzie z tobą na randkę - przerwała mu Jagna. - Mam ci to dać na piśmie i w trzech egzemplarzach, żebyś załapał? Poza tym przestań zdrabniać kretyńsko moje imię!
Zibi spojrzał na nią z wyrzutem i potknął się na jakiejś nierówności nawierzchni.
- Ale co ty taka niemiła jesteś? Igła, czy ona ma PMS, czy coś? - zapytał.
- Zbysiu, ja nie śledzę jej cyklów rozrodczych, weź się puknij w czółko - zasugerował łagodnie Igła. - Poza tym zluzuj gumę w portkach. To nie są Krzyżacy, nie każda Jagienka leci na Zbyszka!
- Orzechów zadkiem też nie będę tłukła - oznajmiła stanowczo Jagna.
Ktoś za nimi zaśmiał się basowo.
- Ale ja... - zaczął z wyrzutem Bartman, po czym wywalił się na kolejnej dziurze. Leżąc na asfalcie pomyślał mgliście, że zdjęcie okularów nie było dobrym pomysłem.
- Zbychu, czy ty zające łapiesz? - znajomy niski głos zahuczał mu nad głową.
- Nie, wrony - odparł cierpko Zibi wstając.
- Wrony to raczej wiesz - nowo przybyły drągal wskazał palcem w niebo.
Igła dostał ataku śmiechu, aż zgiął się w pół, tymczasem Jagna przysłuchiwała się rozmowie, nie mając pojęcia co tak bawi jej kuzyna.
- A przepraszam - wieżowiec o basowym głosie uśmiechnął się, prezentując białe, równe zęby. - My się chyba jeszcze nie znamy. Andrzej Wrona.
- Jagna Ignaczak - odparła Jagna, ściskając jego wielką dłoń. - Teraz już rozumiem, czemu Krzysiek czka ze śmiechu.
- Wcale nie czkam - sapnął Igła, prostując się. - Zbychu, włóż okulary, bo złapiesz kontuzję jeszcze przed imprezą.
* Obiekt na zdjęciu poniżej, oficjalnie zwany Pomnikiem Czynu
Rewolucyjnego, przez tubylców z Rzeszowa oraz ludzi jakkolwiek związanych z tym miastem nazywany Wielką Cipą.
Jedna z atrakcji Rzeszowa, stanowi ścisłe centrum miasta i główny punkt orientacyjny(teraz jest jeszcze Galeria Rzeszów). przyp. Fiolki
________________________________________________________________________
Witajcie!
Nie jest to nasze pierwsze wspólne opowiadanie, ale przedstawiamy Wam naszą premierę siatkarską. Specjalizujemy się raczej w opowiadaniach o piłkarzach, ale jesteśmy również fankami siatkarskiej Reprezentacji Polski.
Mamy nadzieję, że nasze wypociny komuś przypadną do gustu. Chciałybyśmy podziękować za pomoc i otuchę w pisaniu Kamilli a także mamie Fiolki, która jest wielką fanką siatkówki.
Życzymy miłego czytania!
Fiolka&Martina :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wronka - coś odwrotnego od Kurka w siatkarskich opowiadaniach co mnie wręcz zachęca a nie odstrasza od czytania. Do tego Igła - który postacią jest bardzo lubianą zawsze i wszędzie i kontrowersyjny Zbyś. Brzmi jak przepis na bardzo. No i jak tu nie mieć przed oczami obrazu wstawionego Wronki wychodzącego z Kłosikiem po zdobyciu Mistrza z hali, albo skaczącego do "Kto nie skacze ten z Rzeszowa" nooo trudno nie stwierdzić że bardzo się cieszę z transferu do Skry Andrzeja. Rzeszowska Wielka Cipa rozpiernicza mnie zawsze. Zapowiadam iż czytać was będę ;) I nie ma za co. Polecam się :D
OdpowiedzUsuńJestem tutaj, bo:
OdpowiedzUsuń1. Jak można nie kochać Krzysia? ^^
2. W tle prologu jest mój Rzeszów najukochańszy!
3. Myślę, że będzie ciekawie :D
Studnia na Rynku również jest dobrym punktem nawigacyjnym, przynajmniej dla tych miejscowych :p
Moment o Krzyżakach mnie rozwalił, serio :D
Czekam na pierwszy rozdział!
Miałam wpaść na chwilę, ale... chyba zostanę na zawsze :) Totalnie zauroczyłyście mnie tym rozdziałem pełnym mistrzowskich porównań, epickich tekstów i ogromnej dawki dobrego humoru. Do tego jeszcze Rzeszów, Krzysiu i rozpływam się jak śniegowy bałwanek w czasie odwilży :P Już nie mogę doczekać się kolejnego! :)
OdpowiedzUsuńZibi, Wrona.. już mi się podoba. "Krzyżacy" dopełniają całości, haha, więc zostaję tu! :)
OdpowiedzUsuńPS. Dalej informujcie na mojej podstronie.
Jak milo i zabawnie :) Jagna to bardzo oryginalne imie, fajnie ze takie wybralyscie i nie ma tu kolejnej Ani, Kasi ani Wiktorii :p No i oczywiscie mamy Andrzeja Wrone, a bardzo malo o nim opowiadan w porownaniu do tych Kurkowych czy Bartmanowych :) Bede tu zagladac :) Pozdrawiam, Monika Kowalska :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie na tak, super się zapowiada! :D będę czekać na kolejne części. :) jest jakaś możliwość żebyście informował mnie o nowych rozdziałach? :3
OdpowiedzUsuńMartyna Miernik xx
Pewnie :) Zostaw tylko jakiś namiar w zakładce Informowani i na pewno powiadomimy o nowym rozdziale :)
OdpowiedzUsuńNo no no. Bardzo ciekawie się zapowiada. Ciekawe co z tego wyniknie. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńFiolka&Martina i opowiadanie o siatkarzach musi skończyć się nad wyraz dobrze ;3
OdpowiedzUsuńPóki co, powiem tylko tyle, że ciekawie się zapowiada :) Za kilka rozdziałów napiszę coś więcej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :P
uśmiałam się jak głupia. :D świetnie piszecie dziewczęta. jestem pod wrażeniem stylu. jest taki... lekki i śpiewny (przynajmniej dla mnie ;p)
OdpowiedzUsuńczekam na następne!
ściskam i gorąco pozdrawiam! :) :*
Łapanie wron! Hhahah
OdpowiedzUsuńJejciu no, to jest świetne!
Weny...! Pozdrawiam!
Będę czytać. Na razie zapowiada się super ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, jak się cieszę, że podrzuciłaś mi link do tego bloga. Zaczyna się zaiste fantastycznie, nie mogłam się oderwać od pierwszego rozdziału. Ale się oderwałam, bo wypadałoby zostawić komentarz.
OdpowiedzUsuńIgła taki niecierpliwy, bluzy jakieś szczęśliwe ma, a to niech ma, niech się chłopak cieszy. Jagna pyskata, mam nadzieję, że ją polubię, bo mi zwykle ciężko jest się przekonać do żeńskich postaci. ^^" Jak dotąd nie mam jej nic do zarzucenia, tylko co ona taka niemiła dla Zibiego? Chyba go nie lubicie, co? ;) Ale Zibi w tym opowiadaniu jest przeagentem - okularki schował, na dziurze wywinął orła. Przegość. A już najbardziej podobała mi się jego spontaniczna reakcja na kamerę Igły. :D
I końcówka, która narobiła smaczku. Wrooona! O tak, tak, siatkówka, Andrzej Wrona, to ja czytam dalej! ;)
Pozdrawiam!
A. :)
__________________
http://los--naufragos.blogspot.com/