niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział II - Zadzwońcie po straż pożarną, Zbysiu nam się podpalił



    Jagna bez żalu porzuciła kuzyna w ośrodku, odprowadzana smętnym spojrzeniem Zibiego, już uzbrojonym w okulary. Panowie rozlokowali się w pokojach, Igła tradycyjnie z Łukaszem Żygadłą, natomiast Andrzej Wrona postanowił dzielić kwaterę ze Zbyszkiem.
    - Tylko nie chrap! - zastrzegł Zibi, utrzepując poduszkę na swoim łóżku. - Ja mam lekki sen!
Wrona, pochylony nad torbą, z której właśnie wypakowywał rzeczy do szafy, spojrzał na kumpla z rozbawieniem.
    - Jak cholera - zachichotał. - Sam ostatnio tak chrapałeś, że szyby w oknach latały!
    - Ja? Ja nie chrapię! - Bartman się niemal obraził.
    - Zbigniew Bezgłośny - zakpił Andrzej.
    - Co Zbigniew robi bezgłośnie? - zbrojny w kamerę Krzysiek wparował do pokoju. - Oto apartament Andrzeja Wrony i bezgłośnego Zbyszka Bartmana, chociaż jeszcze nie ustaliłem w czym jest on taki bezgłośny. Wypowie się pan? - skierował kamerę na Wronę.
    - W spaniu - odparł zapytany. - To znaczy, że nie chrapie, przynajmniej tak twierdzi. Ja mam...
    - Bo nie chrapię, Wrona ściemnia! - Zibi wpadł mu w słowo.
    - ...Ja mam odmienne doświadczenia w tej materii - dokończył z rozbawieniem Andrzej.
    - Tak nam właśnie płynie czas - stwierdził Igła, tonem narratora. - A teraz będzie odprawa u szefa wszystkich szefów.
    - Prawie wszystkich - skorygował Zbyszek.
    - Prawie wszystkich szefów - zgodził się uprzejmie Igła.

    Po odprawie trener Kowal zarządził czas wolny. Jako, że pora zrobiła się taka więcej kolacyjna, Igła, Wrona, Ziomek i Zibi zdecydowali się przekąsić coś na mieście. Ponieważ zaś Szczyrk jest miastem o bardzo skromnych rozmiarach ich rekonesans gastronomiczny na jego ulicach nie trwał zbyt długo. Po wnikliwym namyśle i męskiej naradzie postanowili zadokować w miłej, drewnianej budowli, opatrzonej szyldem "Green Pub".
     Kiedy wkroczyli w podwójne, oszklone drzwi, idący przodem Bartman zatrzymał się bez żadnego ostrzeżenia, powodując coś w rodzaju minikarambolu.
    - Dlaczego ten cymbał stanął?! - zabulgotał Igła, sprasowany chwilowo między Wroną a Ziomkiem.
Łukasz litościwie się cofnął, uwalniając Krzyśka z potrzasku.
    - Kogoś zobaczył - rzekł stojący przed nim Wrona. - Ej, Krzysiu, tam siedzi twoja kuzynka!
    - To co z tego, że siedzi? - Igła wciąż jeszcze parskał irytacją. - Te, pomnik na cokole, rusz dupę!
    - Idę przecież - odparł Bartman z godnością.
    Panowie podeszli do stolika przy którym siedziała Jagna. Zbaranienie Zbigniewa wywołane było w dużej mierze wieczorną toaletą panny Ignaczak. Dziewczyna miała na sobie dopasowane jeansy w kolorze miętowym a do tego bluzkę uwydatniającą jej krągły biust. 
    Na widok nadchodzących siatkarzy uśmiechnęła się szeroko pokazując rząd zębów jak z reklamy pasty do zębów. Nie była oszałamiającą pięknością za jakimi uganiali się sportowcy, ale było w niej to coś, co mogło wywoływać przyśpieszone bicie serca. 
    Andrzej uprzedził Zbyszka siadając obok Jagny, gdy Bartmana odblokowało i przestał gapić się na dekolt kuzynki Igły zasiadł z naburmuszoną miną po przeciwnej stronie stolika. 
    - Jagna jak zwykle piękna. - Łukasz przywitał się z kuzynką przyjaciela. - Dawno cię nie widziałem jak praca w radiu?
    - Ciężka, ale jakoś daje radę. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. 
    - Zamawiałaś już coś dla siebie?- zapytał Krzysiek szukając wzrokiem kogoś z obsługi. 
    - Jeszcze nie, ale mam ochotę na tacos. 
    - Koniecznie z dużą ilością tabasco! - do rozmowy włączył się Zbyszek.- Ostatnio w Meksyku jadłem takie tacos, że para szła z uszu! Uwielbiam ostre jedzenie!
Ziomek i Igła wymienili z Andrzejem ubawione spojrzenia. 
    - Potem zrobisz Wronce w pokoju gazownię i chłopak się przytruje. - skomentował Igła. - Albo co gorsza dostaniesz jakiejś niestrawności i cała kolacja ci się zwróci. 
    Zbyszek już miał na końcu języka jakąś ciętą ripostę, ale nagle przy ich stoliku niczym z podziemi pojawił się przygrubawy jegomość z wałęsowskim wąsem w opiętej koszulce z napisem Brasil. 
    - Co państwo zamawiają?- zapytał uprzejmie. 
    - Pięć razy tacos. - Ziomek złożył zamówienie. 
    - Jedno z dodatkową porcją tabasco!- wypalił Zibi. 
   Właściciel spojrzał na atakującego wzrokiem, który nie jedną kulinarną zachciankę już widział  i nie miał zamiaru odwodzić przystojniaczka od jedzenia. 
    - Coś do picia?- zapytał. 
    - To co po piwku na lepsze trawienie?- Igła zwrócił się do Wrony i Ziomka. 
    - Ja poproszę o kieliszek wina. - wtrąciła się Jagna. 
    - Ej ja też chcę piwo. - zirytowany Zbyszek prawie wyrwał długopis z ręki właściciela żeby dopisać jeszcze jedno zamówienie. 
    - Dla tego pana to raczej filiżankę meliski. - wyzłośliwił się Igła. - I wiadro wody, żeby wypić po spożyciu posiłku. 
    - Sugerowałabym jeszcze Ranigast. - dodała Jagna z jadowicie słodkim uśmiechem. 
Właściciel przybytku zbiorowego żywienia uśmiechnął się pobłażliwie pod wąsem, zabrał notes z zamówieniami i zniknął na zapleczu.
    - Widzisz, a jednak zjesz ze mną kolację - Zibi wbił w Jagnę triumfujące spojrzenie.
    - Wyłącznie przez przypadek i na szczęście w licznym gronie przyzwoitek - odparowała Jagna.
Ziomek i Wrona uśmiechnęli się pod wąsem, tymczasem Igła poklepał Bartmna protekcjonalnie po głowie.
    - Zbysiu, Zbysiu, ty nigdy się nie nauczysz... - rzekł.
Bartman nie zwracał na niego uwagi, gdyż Jagna zdołała już zatonąć w rozmowie z Łukaszem i Andrzejem, początkowo na tematy kulinarne, potem zaś pogawędka zjechała w stronę pracy panny Ignaczak.
    - Słuchaj, Łukasz, ty masz taki piękny głos - zachwyciła się Jagna. - Jak skończysz karierę siatkarską, możesz spokojnie zostać spikerem.
Ziomek, jako człowiek skromny, zarumienił się po same uszy.
    - Nasz Ziomuś mógłby samym głosem laskom majtki zdejmować, to się zgadza - przyświadczył Igła. - Zresztą Wronka wcale nie gorszy. Jagna, nadałby się do tego waszego radia?
Jagna popatrzyła w przystojne i uśmiechnięte oblicze Wrony.
    - Spokojnie by się nadał - orzekła stanowczo.
Andrzejowi, nie wiedzieć czemu, coś mile piknęło w duszy.
    - A ja? - dopytywał zazdrośnie Bartman.
    - Ty to na didżeja chyba - zarżał Krzysiek radośnie. - Chociaż z twoim doborem przebojów...
Cała grupa przy stoliku wybuchnęła śmiechem, nawet Zibi śmiał się długo i głośno, acz cokolwiek nieszczerze.
    Tymczasem z zaplecza wypłynął wąsaty osobnik z tacą, na której znajdowało się zamówione przez naszą grupę jedzenie. Zachowując służbowo przyjemny wyraz twarzy postawił przed każdym jego porcję, po czym pochylił się nad Zibim.
    - Specjalnie dla pana Tacos Luciferi - rzekł, uśmiechając się podejrzanie szeroko. - Z ekstra ilością papryczek jalapeno. Tylko dla prawdziwych twardzieli.
    Zbigniew nadął pierś, jakby chciał zademonstrować kto tu jest prawdziwym twardzielem, właściciel zaś postawił na stoliku napoje, posłał Zibiemu pożegnalny uśmiech i oddalił się zbierać zamówienia.
    Jagna wgryzła się z zapałem w swoją porcję. Tacos okazały się bardzo smaczne i dobrze doprawione, toteż siatkarze nie próżnowali. Kiedy przełknęli pierwsze kęsy Zibi chrząknął, potoczył po wszystkich spojrzeniem, upewniając się, że ma należytą widownię i wepchnął sobie połowę jednego taco do paszczy.
    - Mmm, hyhota - oznajmił z pełnymi ustami. - I fchale ne take ohhhh... - oczy zaszły mu łzami, policzki zaś nabiegły czerwienią. - thhhe. Whale nie - dokończył słabo.
Przełknął, to co miał w ustach i ze zgrozą spojrzał na resztę porcji.
    - No Zibuchna, nie mów że pękasz - rzekła Jagna niewinnie.
    - Taki twardziel jak ty? - zakpił Igła.
    - Zi-bi, Zi-bi! - zaskandowali chórem Wronka z Ziomkiem.
   Bartman zacisnął szczęki. Tacos Luciferi były potwornie ostre, ale nie jedząc ich ryzykował nadszarpnięcie swego męskiego wizerunku twardziela i to na oczach Jagny. Wsadził sobie do ust drugą połowę taco i dyskretnie ocierając rzęsiste łzy mankietem koszuli, zaczął żuć. Jego trzech kumpli oraz kuzynka Igły przyglądali mu się z takim zainteresowaniem, jakby oglądali jakiś wielce ciekawy występ.
    Tymczasem pieczenie w jamie gębowej Zbigniewa wzmogło się do poziomu nieakceptowalnego. Co tam nieakceptowalnego, te piekielne jalapeno paliły jak  wulkaniczna lawa i piekielna siarka razem wzięte. Zibi przełknął, jęknął żałośnie, po czym przypiął się do szklanki z piwem.
    - Oho, nasz koneser meksykańskiego żarcia chyba ma dość - skomentował Krzysiek. Uniósł do ust szklankę z piwem, ale zanim zdołał upić chociaz łyk, Zibi wyrwał mu ją z ręki i wlał zawartość w siebie.
    - Kurwa, to pali! - zajęczał. Czerwony był jak burak, z oczu zas płynęły mu rzęsiste strumienie łez. - Wody!
     - Zadzwońcie po straż pożarną, Zbysiu nam się podpalił - skomentował złośliwie Wrona.
    
      Purpurowe oblicze Zbigniewa "firemana" Bartmana powoli zaczęło przybierać kolor blado- zielonkawy. Siatkarz pochłaniał kolejną szklankę wody, które nijak nie gasiły piekielnego ognia, który szalał w jego wnętrznościach. Ekipa ulitowała się nad jego boleścią regulując rachunek i zbierając się do wyjścia. Na deptaku prowadzącym do ośrodka, Zibi poczuł że dłużej nie wytrzyma jeśli nie zwróci tych piekielnych tacos. 
     Gdy poczuł jak zawartość żołądka podchodzi mu do gardła wypruł przed siebie niczym wyścigowy bolid Fernando Alonso. 
    - Polecę za nim nie stracę takiego materiału!- zarechotał Igła biegnąc za cierpiącym Zbyszkiem. 
    - Muszę go przed tym powstrzymać, bo wkurzony Zbyś może uszkodzić Igłę. Andrzej odprowadź Jagnę do domu. - Łukasz pobiegł za żądnym sensacji Igłą. 
    Andrzej nie czuł się źle w zaistniałej sytuacji, spacer z uroczą kuzynką Krzyśka był dla niego czystą przyjemnością. 
    - To co zapraszam na spacer. - podał dziewczynie ramię prowadząc ją w stronę deptaku ciągnącego się wzdłuż rzeki. 
    - Bardzo chętnie. - Jagna przystała na propozycję spaceru nader ochoczo. 
Stojąc przy Andrzeju czuła się jak pięciolatka przy dorosłym mężczyźnie. Ze swoim metrem siedemdziesiąt nie była ułomkiem, można było powiedzieć że jest dość wysoka, ale przy Andrzeju była mikrusem. 
    Przez pewien czas szli w ciszy, wsłuchując się w plusk górskiej rzeki toczącej swe wody po kamienistym podłożu. Sceneria jak z kadru filmu romantycznego, tyle że w nim wszystko zakończyłoby się pocałunkiem. Jagna nie miała w zwyczaju rzucania się na świeżo poznanych mężczyzn, nawet jeśli byli seksowni i zarośnięci jak Andrzej Wrona. 
    - Od dawna mieszkasz w Rzeszowie?- w ciszę wdarł się basowy głos Andrzeja. Niski i niesamowicie seksowny, jego posiadacz spokojnie mógłby czytać książkę telefoniczną a słuchające i tak siedziałyby w stanie wysokiego podniecenia. 
    - Od dwóch lat. Zaraz po olimpiadzie dostałam staż w rzeszowskim radiu i tak zostałam na dwa kolejne lata. Lubię Rzeszów, chociaż niektórzy uważają że leży na końcu świata a Podkarpacie to prawie Ukraina. Najbardziej zaskoczeni byli moi rodzice w końcu dzieli nas cała szerokość Polski, pewnie woleliby żebym zamieszkała gdzieś bliżej we Wrocławiu albo w Zielonej Górze a ja wybrałam tak jak Krzysiek. 
    - Ja za to mam bardzo blisko do mamy i niestety moja rodzicielka co tydzień uzupełnia mi lodówkę. Korzystają na tym chłopaki ze Skry, którzy do domów rodzinnych i jedzenia od mamusi mają trochę dalej. 
    - Czasem tęsknię za pierogami mojej mamy i plackiem z kruszonką babci Anny, ale Krzysiek kiedy ma wenę robi świetne gołąbki. Tylko nie mów mu o tym, bo wszystkiego się wyprze a potem obrazi z przytupem.
    Tak gwarząc dotarli do hotelu, w którym nocowała Jagna. Andrzejowi żal było kończyć tę rozmowę i rozstawać z dziewczyną, Tak dobrze mu się z nią rozmawiało jak prawie z nikim, a tu zonk... i co? I koniec? Wrona postanowił chwycić byka za roki, oraz kuć żelazo póki gorące.
    - To już chyba koniec naszego spacerku - Jagna wskazała ruchem brwi drzwi hotelu.
    - Jeśli dasz mi swój numer telefonu, pogawędka nie musi się jeszcze kończyć - odparł Andrzej. - Nastąpi zaledwie przerwa techniczna.
Jagna zaśmiała się i wyłowiła z kieszeni aparacik.
    Kiedy Wrona, w stanie dziwnego błogostanu, wpłynął do swego pokoju, w jego telefonie znajdował się numer Jagny, błogość potęgował zaś fakt, że w jej aparacie zanotowany był jego, Wrony, numer.
Uczucia wzbierające w piersi Andrzeja znalazły nagłe ujście, w postaci szanty.
    - Żegnajcie nam hiszpańskie dziewczyny! - zagrzmiał na całe gardło.
    - Zamknij się - dobiegło żałośnie z łóżka Bartmana. - Nie widzisz, że umieram?
    - Posadzę na twym grobie orchidee - zapewnił uczynnie Wrona.

______________________________________________________________
Zgodnie z obietnicą kolejny rozdział pojawił się jeszcze przed końcem weekendu! Chciałybyśmy z tego miejsca przeprosić wszystkie fanki Zbigniewa, wcale nie uważamy go za matołka a takie a nie inne zachowanie w opowiadaniu jest tylko wymysłem "pisarskim" i naszym pomysłem na tę konkretną postać ;)
Mamy nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu, jako że dopiero raczkujemy w przestrzeni opek siatkarskich prosimy o opinię! :D 
A w ramach bonusu Zibuchna!
                                                                                  Pozdrawiamy Fiolka&Martina :)

13 komentarzy:

  1. wasz Zbyszek jest tak nieporadny, że aż uroczy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Póki co, tylko zamelduję, że już przeczytałam, a jak wrócę z zajęć, to napiszę coś więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, więc tak. Zbysiu mnie troszkę irytuje swoim zachowaniem. Totalnie popisuje się przed Jagną, co nie jest dobre w przypadku, kiedy chce spodobać się jakiejś dziewczynie. Andrzej jest u mnie zdecydowanym faworytem w tej kwestii :)
      Oczywiście, że nitk tu nie ma na celu obrażania kogokolwiek, bo każdy blogger (także ja, co udowodniłam w obu moich opoowiadaniach) ma rózne wizje postaci Zbyszka. Także sądzę, że nikt się nie obrazi :D

      Pozdrawiam serdecznie, no_princess :*

      Usuń
  3. Ten Igła to niczego nie przepuści, nawet rzygającego Bartmana :)
    Zibi chciał się popisać przed Jagienką i mu nie wyszło. Jestem fanką ZB9, ale się nie gniewam :P Bardzo mi się podoba jego postać tutaj! :)
    Bardzo pozytywny rozdział, wywołał u mnie szeroki uśmiech na twarzy :)
    Widać, Andrzej zauroczył się panną Ignaczak, pewnie coś z tego będzie *-* :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie się czyta to opowiadanie! Uwielbiam Krzysia i Zibiego ♡
    Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak myślę,że Zibi przez swoją głupotę (nie udolne podrywy) jest na straconej pozycji u Jagny. U mnie zresztą też. Jakoś bardziej mi odpowiada Andrzej. No nic zobaczymy co z tego wyniknie. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Macie niesamowicie lekkie pióro, dziewczyny. Aż chce się czytać i czytać!
    Parsknęłam śmiechem gdy w mojej głowie ukształtował się obraz purpurowego Zbysia, konającego z powodu nadmiernie doprawionego tabasco. Bidulek wszelkimi siłami próbuje zaimponować Jagnie, ale jak dotąd wszelkie próby kończą się fiaskiem. A Wronka, jak zauważam, bardzo podatny na urok panny Ignaczak. Czy z tej mąki będzie chleb? ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. super, super. :D
    Nie mogę się doczekać na dalszy ciąg. :3
    martyna xx :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Typowy Zbysław :D Uśmiechnęłam się czytając nie raz więc za to wielki ukłon. Wronka ach. No wy wiecie że on mnie rozbraja z każdą możliwą chwilą. Dziś mało treściwie bo rozpłynęłam się z gorąca ale czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam że tak późno ale dopiero teraz mam chwilkę :)
    Nigdy nie czytałam waszych wspólnych dzieł bo nie przepadam za ligą hiszpańską, a chyba właśnie o niej pisałyście ? Ale bardzo mi się podoba!
    Bartman tu jest taki fajny! Że aż za tą jego głupotę da się lubić! Jednak czemu Jagna go tak zbywa ? To ja czegoś nie doczytałam czy to chodzi o przeszłość ?
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogę tutaj wyrobić, gdy czytam sceny ze Zbyszkiem i to takie śmieszne sceny! A Wronkę to ja tu kocham, więc liczę na coś więcej właśnie z nim i Jagną w rolach głównych. Już mają swoje numery telefonu, więc co im szkodzi? :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Igła rozbraja mnie z tą swoją kamerką. On jest jak paparazzi, wyłapuje wszystko, co robią, nagrywa i rzuca fanom na pożarcie. I robi pyszne gołąbki? Aż zgłodniałam, chociaż dopiero co zjadłam.
    Głos Ziomka zdejmuje majtki, zgadzam się. Uwielbiam takie głębokie, męskie głosy. A głos Andrzeja rozpina staniki! :D Widzę, że naprawdę romans się kroi pomiędzy tą dwójką, tzn. nie miedzy Wroną a Ziomkiem, tylko Wroną a Jagną, i dobrze, i cieszę się, bo Jagna miła dziewczyna się wydaje, a ja mam akurat "sezon na Wronę", więc bardzo jestem zadowolona, że o nim piszecie. Zachowanie Zibiego infantylne, dziecinne, ale jest przezabawny w niektórych sytuacjach. Piekielne tacos wygrały z nim tie-break, chyba już więcej nie będzie chciał zaimponować jedzeniem pikantnego jedzenia żadnej dziewczynie. Tylko teraz się boję, co jeszcze wymyśli!

    "Jagna wskazała ruchem brwi drzwi hotelu." - ciekawa jestem, jak ruchem brwi wskazuje się jakikolwiek kierunek. :D
    Wrona szaleje, ma już numer, tylko żeby teraz wiedział, jak go dobrze wykorzystać! ;)
    Lecę czytać trzeci rzdz.!
    Pozdrawiam! A.

    OdpowiedzUsuń
  12. Płaaaaaaaaaaaaaaaczę ze śmiechu, to jest GENIALNE <3

    OdpowiedzUsuń

Wiadomości typu: "Fajny blog. Zapraszam do siebie" będą z automatu kasowane a reklamowane w nich blogi nie zostaną przez nas odwiedzone. Do reklamy służy zakładka "Spam"
Pozdrawiamy Fiolka&Martina