wtorek, 23 września 2014

Rozdział XVII - Gdzie pan kupił tę chlamydię?


     Przez pierwszą fazę rozgrywek polska reprezentacja przeszła jak burza. Z Australią i Wenezuelą Polacy nie stracili nawet seta, ogrywając obie ekipy 3:0. Te wyczyny Jagna i Ruda, przygwożdżone zobowiązaniami zawodowymi, obejrzały w telewizji, zdołały się natomiast wyprawić do na mecz z Kamerunem, podczas którego na parkiecie pojawili się wreszcie Igła i Wrona. Zibi, z nieco smętną miną tkwił dalej na trybunach, zezując od czasu do czasu w stronę dziewczyn, przy czym Jagna zaczynała mieć mgliste wrażenie, że do niedawna zakochany w niej nieprzytomnie Bartman, teraz częściej spogląda na płomienną głowę Marian. Nic jednak nie mówiła, zadowolona z takiego obrotu spraw, wiedząc, że w razie czego ruda pozbędzie się niechcianego zalotnika z taką łatwością, jakby to był zdechły motylek.
      Również Kamerun nie wytrzymał zderzenia z naszą drużyną i został zmieciony 3:1, przy owacyjnym dopingu kibiców na Hali Stulecia, w tym Mariana i Jagny. Ignaczakówna kibicowała nieco wstrzemięźliwiej, za to Marian chyba nieco przesadziła, bo pod koniec meczu zachrypła. 
     Zdjęcie Jagny, wpadającej po meczu w objęcia Andrzeja obiegło internet i wylądowało na Ptysiach, wpędzając redaktorki serwisu w umiarkowaną rozpacz. Umiarkowaną, gdyż panie absorbował dość mocno Matt Anderson, darzony najróżniejszymi superlatywami.
     - Ty, co one w nim widzą? - zapytała bezceremonialnie Marian, gdy dwa dni później siedziały przy śniadaniu w kawalerce Jagny, podczytując netowe plotki, jedna w laptopie, druga w tablecie.
     - Mnie nie pytaj, ja z siatkarzy wolę Wronę - wykręciła się Jagna.
 Marian przyjrzała się dokładnie zdjęciu Matta, po czym dla pewności obróciła tablet do góry nogami i obejrzała Andersona w tej pozycji.
     - Ja tam nie wiem, ale nasi siatkarze są przystojniejsi - orzekła. - Zresztą nie tylko jak tak myślę, tu jedna lasia fotoreportaż dała. Te nogi to chyba Andrzeja?
 Jagna zajrzała w tablet, obrzucając zdjęcia okiem fachowca.
     - Nie, te są Miśka Kubiaka - odparła. - Te są Andrzeja, w podkolanówkach. Te co ich więcej jest.
 Ruda zachłysnęła się kawą.
     - Wydawało mi się, że Wrona nie jest stonogą? - zapytała ostrożnie.
     - Kretynka. Na zdjęciach więcej! W sensie częściej się pojawiają! - prychnęła Jagna. - Serio, ta laska ma chyba fetysz na skarpetki.
     Nasi przystojniacy z orzełkami na koszulkach na deser faz pierwszej rozklepali Argentynę, po czym wesoły autobus polskiej kadry odjechał z Wrocławia, zmierzając do Łodzi. Nastroje panowały znakomite, humory dopisywały, a w rozbawianiu ekipy jak zwykle przodował niezawodny Igła. Dorwał czyjś tablet, wszedł na Ptysie, po czym szatańsko chichocząc jął komentować fotorelację z meczu z Kamerunem.
     - Nogi, nogi, nogi, o twarz! - ogłosił z dumą odkrywcy. - Znalazłem na tych zdjęciach jakąś twarz! 
     - Czyją? - zapytał leniwie Buszek.
     - Znanego sercołamacza - odparł Igła. - Winiar, jesteś twarzą reprezentacji!
     - Ej, ale te nogi to takie więcej monotematyczne - zauważył Konar. - To Andrzeja chyba?
 Właściciel nóg nie odpowiedział, bo chrapał gdzieś z tyłu, uszy zatkawszy słuchawkami.
     - Wrona właścicielem najseksowniejszych nóg! - ogłosił Krzysiek. - Ciekawe co na to Jagna!
 Możdżon zajrzał przez ramię chichoczącemu Igle.
     - Można by pomyśleć - rzekł, przyglądając się artykułowi. - że w tym meczu grał tylko Wrona i jego skarpety...
     - No bez przesady - zaprotestował fałszywie Krzysztof. - O, zobacz, tu jest noga Dzika!
     - Wrona ma na telefonie seks tapety?- dopytał się Kłos. 
     - Dziki mają racice - odezwał się z kąta zaspany Zati. - Czekajcie, Karol, jakie seks tapety?
     - Ja nic nie wiem, Możdżon mówił! - odżegnał się Karol.
     - Nic takiego nie mówiłem - zaprotestował Marcin, spokojnie, acz stanowczo. - Ja mówiłem o skarpetach.
     - Jakich skarpetach? - zgłupiał Zati do reszty. - Tego dzika? I co jeszcze, jeleń w kapciach?
 Igła popatrzył na kolegów podejrzliwie.
     - Czy wyście coś palili? Kwiatki doniczkowe, albo co? - zapytał. - Bredzicie od rzeczy!
     - Któri pali?- w rozmowę włączył się Stephane. 
 Panowie spojrzeli po sobie.
     - Ja wyłącznie w centralnym ogrzewaniu - oznajmił stanowczo Igła. - W piecu, znaczy się.
     - Nikt nie pali - wyjaśnił łagodnie Możdżon. - Krzysiek żartował.
     - Czy ktoś mi wreszcie wytłumaczy o co chodzi z tym dzikiem w skarpetach? - jęknął Zatorski.
     - Nie dzik w skarpetach, tylko wrona! - Igła postukał się w czoło. - Andrzej Wrona!
     - A dzik? - Zati najwyraźniej nie mógł się pozbyć leśnej nierogacizny z myśli.
     - A dzik tam siedzi, o - Krzysiek wskazał Michała Kubiaka, kiwającego się kilka siedzeń z tyłu w rytm muzyki z iPoda.

    Ósmego września kadra przeniosła się ze stolicy Dolnośląska do Łodzi by tam rozegrać mecze drugiej fazy mistrzostw świata. Dwa dni później na pierwszy ogień poszli zdobywcy tegorocznej Ligi Światowej, Amerykanie.
    Jagna i Marian razem z Iwoną i dzieciakami przybyły do Łodzi w dobrych humorach, nastrojone wrześniową aurą otaczającą Polskę. Grupka z Rzeszowa zasiadła na trybunach Atlas Areny, która niczym ul sporadycznie napełniała się biało- czerwonymi kibicami. Andrzej i Krzysiek w tym dniu zostali wysłani na trybuny, ale zanim pojawili się obok swoich najbliższych musieli przejść odprawę razem z resztą reprezentacji.
    Przed dziewczynami zasiadło kilka fanek reprezentacji USA szykujących smartfony na prezentację zawodników zza oceanu. .
    - Zaraz wejdzie Matt! - zapiszczała blondynka w biało-czerwonym wianku na głowę
Marian spojrzała na numer i napis na jej plecach, nachylając się jednocześnie do ucha siedzącej po jej lewej stronie Jagny.
    - Koszulka Zbyszka i ekstaza na widok tego całego Andersona?
    - A to fangirlowanie obydwóm musi się wykluczać? - odpowiedziała jej Jagna.
    - Zbyszek idzie!- pisnęła ciemnowłosa koleżanka blondynki. - Jezu ależ on ma zgrabny zadek!
Jagna i Iwona wybuchły śmiechem, natomiast Marian miała ochotę uderzyć głową o wyświetlacz iphona.
    - Wronka też jest niczego sobie. - kontynuowała rozanielona brunetka. - Szkoda, że ma dziewczynę ale jak to nie jest narzeczona to jeszcze jest nadzieja co nie? - zapytała koleżankę skupioną na fotografowaniu bicepsa Andersona.
    - Soo? A no tak znasz to powiedzenie? Każdy wagon da się przestawić... - zaśmiała się.
Jagna w tym momencie wyglądała, jakby zaraz miała dostać ataku apopleksji. Wsunęła głowę pomiędzy dwie fanki siedzące przed sobą i rzekła sztucznie słodkim głosem, podszytym jednak sporą dawką zazdrości.
    - Ale nie każda lokomotywa da się przestawić.
Fanki spojrzały na nią zaskoczone.
    - A ty co masz jakieś newsy o Wronie, że się tak wtrącasz nie w swoją rozmowę?
    - Wrona podobno trzyma w domu chlamydię. - powiedziała zaskoczonym dziewczynom. - Jego dziewczyna też to hoduje. Łączy ich pasja i przywiązanie do niej.
    - To jest jakiś zwierzaczek? - zapytały podejrzliwie.
    - Można tak powiedzieć. - do rozmowy włączyła się Ruda. - Lubi ciepłe i wilgotne miejsca.
    - Łazienkę?
    - Taaak w łazience też czasem bywa. - złość minęła Jagnie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Rozmowa na temat tajemniczej chlamydii zakończyła się przybyciem Igły i Andrzeja. Fanki spoglądały na niego i Jagnę z zazdrością, jedna ośmieliła się zadać nurtujące ją pytanie.
    - Gdzie pan kupił tę chlamydię?- spojrzała na niego rozkochanym wzrokiem.
Andrzej na początku nie zrozumiał o co chodzi, ale umysł szybko zanurkował w obszary pamięci biologicznej i przypomniał sobie czym jest chlamydia.
    - Że co proszę?- zapytał osłupiały.
    - Wronka czy ja o czymś nie wiem? - zarechotał Igła włączając kamerę. - Chlamydia? Czy Jagna o tym wie?- zwrócił się do kuzynki i Marian.
    - Sama nam powiedziała, że hodujecie w łazience chlamydie! - jasnowłosa fanka wskazała duszącą się ze śmiechu Ignaczakównę.
    - Chlamydia to choroba weneryczna!- ryknął zirytowany Wrona. - Co wy wygadujecie?
    - Cooo? Andrzej masz chorobę weneryczną! O boże!- dziewczyny odwróciły się zszokowane. - Runął mi światopogląd!
    - Jaka choroba weneryczna? - siatkarz całkowicie się pogubił. - Czy ktoś wie co tu się do cholery dzieje?!
    - Boże jaki brutal!- kolejny tabun hotek zaczął filmować zirytowanego Wronę.
    - Ej laski on ma chlamydię w łazience! - krzyczały fanki Andersona. - Trzyma w łazience chorobę weneryczną!
    - Jak można trzymać w łazience chorobę weneryczną idiotko?! - zdziwiła się jedna z fanek. - Naprawdę od tego Andersona we włbie wam się kiełbasi. Czytajcie więcej pudelka i superexpresu. - powiedziawszy to przeszły na swój sektor.
Jagna zachowując śmiertelną powagę przytuliła się do Wrony.
    - Jesteś zły?- zapytała przymilnie.
Andrzej spojrzał na nią z wyrzutem.
    - Na naszą łazienkową chlamydię czy na ciebie?- zapytał śmiertelnie poważnie.
Igła skierował oko obiektywu na twarze obojga.
    - To będzie filmik roku!
    - Krzysiek wyłącz to dziadostwo! - wtrąciła się Iwona. - Cała Polska nie musi o tym wiedzieć, zajmij się czymś pożyteczniejszym!
    - To jest dokumentacja dla potomności - odparł Igła z godnością, opuszczając jednak kamerę.
 - Nasza łazienkowa chlamydia jest nieśmiała - odparował natychmiast Andrzej. - Życzy sobie pozostać w cieniu!
     Jagna dostała ataku śmiechu. Sędzia odgwizdał początek meczu, a ona wciąż się śmiała, zostawiając Andrzejowi na piersi smugi z tuszu, na szczęście słabo widoczne, bo Wrona miał na sobie czarną koszulkę.
 Dalej niestety nie było tak śmiesznie. Nieunikniony dołek formy dopadł naszych reprezentantów, gra się nie kleiła, no i stało się. Pierwszy set przegraliśmy. Igła,w przerwie między setami zerwał się z miejsca i poleciał do chłopaków, Andrzej zaś, choć korciło go by pójść w ślady Krzysia, dzielnie trwał przy Jagnie.
     W drugim secie zaświeciło światełko nadziei, zdołaliśmy bowiem wygrać, jednak set trzeci przyniósł kolejne załamanie. Po secie czwartym wszystko już było jasne - przegraliśmy.
 Nie było zatem nic dziwnego, że po meczu w strefie wywiadów atmosfera panowała raczej minorowa.        Zbyszek Bartman, który spędził wieczór na ławce rezerwowych, a teraz, przebrany w służbowy dresik wypatrywał między fanami, dziennikarzami i nielicznymi jeszcze siatkarzami pewnej ognistej fryzury, wyrazem twarzy dopasowywał się do ogólnej ponurości, przybity porażką i dodatkowo poirytowany pokwikiwaniem co poniektórych uganiających się za Amerykanami panienek. Nigdy nie dysponował zbyt dużą tolerancją dla rozpiszczanych hotek, a tego wieczoru spadła ona niemal do zera.
     Złowiwszy kątem oka błysk rudości przystanął za reklamowym pagajem i spojrzał ponad tłumem w tamtą stronę. W morzu głów istotnie lśniła jedna ruda, ale kiedy się poruszyła, dusza Zibiego napełniła się gorzkim rozczarowaniem. Płomienna koafiura należała bowiem do jakiejś pani w wieku bardzo średnim, która starała się swym strojem energicznie zaprzeczyć metryce.
     Zbyszek zazgrzytał zębami. W tym samym momencie jego ucho przewiercił przeraźliwy pisk, emitowany przez ciemnowłose dziewczę, zwrócone do niego plecami, jedno z tych, które Jagna straszyła chlamydią.
     - MAAAAAAAAAAAATIIII! - wizgnęło dziewczę jak wiertarka udarowa.
     - No co ty - stojąca obok blondynka postukała się w czoło. - To nie Matt, to Lotman. Ślepa jesteś?
     - Nie, tylko taka nakręcona, że jak Matt zaraz nie wyjdzie, to ja nie wy-trzy-mam! - wydyszała brunetka.
     - Oj ja też! - zapaliła się blondi. - Matt jest taki słodki!
 Bartman prychnął w duchu. Nie miał zamiaru podsłuchiwać tej rozmowy, jednak nie miał zamiaru też się ruszać z miejsca, chciał bowiem znaleźć Jagnę, Wronę, Ignaczaków i Marian, zwłaszcza zaś Marian, do czego się sam przed sobą nie przyznawał, a nie rzucać się w objęcia dziennikarzy, którzy niechybnie by go dostrzegli, gdyby wylazł zza pagaja. Tymczasem konwersacja fanek obok niego trwała.
     - Ej, ja myślałam, że ty do Bartmana świrujesz - zdziwiła się trzecia dziewczyna, której Zibi nie widział ze swojego ukrycia. - Przeszło ci?
 Blondynka wydęła umalowane usteczka.
     - Już dawno - rzekła wzgardliwie, nieświadoma obecności Zbyszka. - Matt jest taki... no za piękny na ten świat! A Zibi gwiazdorzy. Powinien zjeść snickersa.
     - Nie, dziękuję, od słodyczy sadło rośnie - rzekł jadowicie Zbigniew.
 Blondi i brunetka podskoczyły nerwowo, obejrzały się, po czym zachichotały.
     - Oj co ty Zibi, poczucia humoru nie masz? - zapytała brunetka. - Wyluzuj!
 Wkurzony Bartman już otwierał usta do kolejnej sarkastycznej riposty, gdy ktoś go uprzedził.
     - Przepraszam bardzo, dziecko drogie, świnie ze Zbyszkiem pasłaś, że mu na ty walisz? - zapytała cierpko Marian. Zibi mógłby przysiąc, że zmaterializowała się z powietrza. - A wyluzować to sama możesz, ale gumę w gaciach.
 Brunetkę zatkało.
     - No co pani...? - zaczęła blondynka, ale umilkła pod morderczym spojrzeniem Marian.
     - Ja? Ja ci mówię, żebyś zastosowała się do rady Zbyszka i słodycze odstawiła - odparła ruda. - Dupa ci rośnie jak armata, dziecko. Zbyniu, idziemy!
     To rzekłszy wzięła osłupiałego Zibiego pod ramię i poprowadziła na drugi koniec sali, na którym czekali już Ignaczakowie oraz Wrona.
     - Dziękuję - rzekł Zbyszek, wychodząc ze stuporu.
 Ze zdumieniem stwierdził, że pod wpływem jego spojrzenia Marian nieznacznie się zarumieniła.
     - Nie ma sprawy - odparła nonszalancko, udając, że ogląda swoje paznokcie. - Nie lubię takich rozpiszczanych idiotek.

    Kolejne kilka dni były pasmem sukcesów, okupionych hektolitrami przelanego potu a chwilami nawet łez. Chłopcy nie przegrali już żadnego meczu, ale po zaciętych bojach z Włochami, Francją i Iranem a także dzięki wyeliminowaniu przez Argentynę, Amerykanów wyszli z grupy na drugim miejscu. I wtedy przydarzył się klops. Losowanie trzeciej fazy turnieju przyniosło biało- czerwonym widmo gry z broniącymi tytułu Canarinhos a także Sborną.
     Polska zadrżała w posadach, jedni kibice trzęśli się przed dwiema największymi potęgami siatkarskimi, drudzy losowanie przyjęli ze spokojem. W kadrze nawet jeśli ktoś obawiał się porażki to nie mówił tego głośno a najbliżsi motywowali siatkarzy jak tylko mogli. Jagna ostatecznie wyżebrała u szefostwa kolejną już ostatnią partię urlopu, oznajmiając przy okazji że jest w ciąży i przed Nowym Rokiem chciałaby iść na zwolnienie.
    Szef nawet jeśli był cokolwiek zaskoczony to nie dał po sobie tego poznać. Jak każdy szef miał informatorów i doskonale wiedział z kim kuzynka Ignaczaka zaszła w ciążę. Po cichu liczył, że jeżeli Polacy wygrają to skłoni Wronę to długiego wywiadu na antenie jego radia. Buszka, Ignaczaka, Konarskiego, Drzyzgę i Nowakowskiego trudno przydybać nie będzie, bo grają w Resovii ale gracz Skry Bełchatów byłby smaczkiem. A może udałoby się jeszcze namówić Wlazłego, Winiarskiego i Kłosa do pary? Och wizja tej audycji była piękną perspektywą.
    No więc szef zgodził się dać Jagnie wolne aż do finałowego meczu w Katowicach, zaznaczając, iż mile widziana byłaby relacja z tegoż widowiska.
Ignaczakówna razem z Rudą stawiły się ponownie w Łodzi dzień przed meczem z Brazylią kiedy kadra miała wolne.
    - "Szkoda mi pszeków z powodu losowania..." - Ruda zacytowała wpis Aleksieja Spiridonova z Insgagramu. - Ten facet naprawdę ma coś z łebem. - oświadczyła na całą restaurację.
    - Prowokuje i tyle. - mruknęła Jagna. - Z tego co pamiętam to w Londynie nie było go w kadrze przez chlanie. Pewnie mu szare komórki przeżarło od tego pijaństwa.
    - Ja tam bardziej obawiam się Brazylijczyków. - Marian nadal nie mogła oderwać się od tabletu. - To są jednak obrońcy tytułu.
    Dziennikarka przerwała pałaszowanie sałatki cesar zamierając z grzanką w jednej ręce i widelcem w drugiej. Przyglądała się przyjaciółce skupionej na wyszukiwaniu artykułów siatkarskich.
    Odkąd znała Rudą to siatkówka i sport generalnie nie były jedną z jej licznych pasji. Na meczach była tylko ze względu na Jagnę, która kibicowała Igle i chłopakom których poznała poprzez kuzyna. Teraz zaś rudowłosej buzia nie zamykała się nawet na pół minuty i gdyby nie znała jej od wielu lat, myślałaby że zadurzyła się w jakimś dziennikarzu siatkarskim albo coś. Odpadał Jurek Mielewski bo chociaż atrakcyjny i dobrze ubrany to jednak miał żonę i dzieci, Kuba Bednaruk również był szczęśliwie zajęty, Kadziu miał żonę, panowie Rysiu Bosek i Ireneusz Mazur jakkolwiek byli uroczy to raczej wiekowo nie pasowali do Marian.     Jedyną odpowiedź z kim Marian tak często sms-uje mógł dać jej tylko Kłos. Na Igłę i Wronę nie miała co liczyć, Bartman na pewno robił wszystko w tajemnicy i nawet mieszkający z nim w pokoju Fabian Drzyzga o niczym nie wiedział. Misiek Kubiak cały wolny czas spędzał z przebywającą w Łodzi Moniką i Polą, ale Karolowi Kłosowi nudziło się i to bardzo. Miała na to niezbite dowody w postaci mms-owej sesji Irenki w strojach siatkarskich w każdym możliwym miejscu.
Przydybie go przy najbliższej okazji po meczu i porządnie przemagluje bo co jak co ale chemię pomiędzy dwiema tak wybuchowymi personami jak Bartman i Marian trzeba było mieć na oku.
    Pierwszym spotkaniem biało-czerwonych w tej fazie turnieju był mecz z Brazylią. Po przegranym pierwszym secie Canarinhos wygrali kolejne dwa i już witali się z gąską, juz w myślach mierzyli medale i ściskali puchar, kiedy Polacy zaczęli w czwartym secie łoić ich na wszystkie strony. Młody Rezende nie zniósł tego najlepiej i rozpoczął wymianę tak zwanych uprzejmości pod siatką. Dziku nie pozostał mu dłużny, posyłając kapitanowi Brazylijczyków taki tekst, po którym tamten zbladł i zrobił minę człowieka, któremu coś dotkliwie śmierdzi.
     - Ty, co on mu powiedział? - zapytał z uciechą Igła, trącając Andrzeja łokciem.
     - Ci, po meczu się dowiesz - odparł nieuważnie Wrona, ściskając dłoń Jagny. - Nooo, panowie! Dalej! Cholera! Napier.. Napierdzielać ich!
     No i napierdzielali. Doprowadzili do tie-breaka, którego potem wygrali, ku wielkiej frustracji Brazylijczyków, a radości własnej i zgromadzonych kibiców. Rozgoryczenie Canarinhos było tak wielkie, że zaowocowało potężnym fochem, mającym postać nieobecności Brazylijczyków na konferencji pomeczowej i w strefie wywiadów.
     Gdy panowie wrócili do hotelu, Kłos nie wiedział co ze sobą zrobić. Pomeczowa adrenalina nie dawała mu spać, a tymczasem koledzy się chwilowo rozpierzchli po całym hotelu, gadając ze swymi małżonkami i dziewczynami już to osobiście, już to przez telefon i inne zdobycze techniki. Sesje z Irenką chwilowo mu się znudziły, pogadać nie było z kim, zszedł więc do lobby, szukając Wrony.
     I znalazł. Andrzej siedział pod wielką palmą, wpatrując się z wyrazem twarzy, zdaniem Karola, absolutnego debila, w Jagnę, przycupniętą na fotelu obok.
     - I ten spalony - mruknął Karol. - Zaraza.
Odwrócił się, tylko po to by walnąć klatą w twarz platynowej blondynki, która widac musiała stać tuż za nim. Blondi pisnęła cienko, zakolebała się na wysokich obcasach swych pantofli i walnęła na glebę jak długa w iście kreskówkowy sposób. Karol miał ochotę zakrzyknąć "Drzewo!" ale powstrzymał się i zamiast tego pochylił się z troską nad ofiarą zderzenia.
     - Nic się pani nie stało? - zapytał.
     - Nie, nic - odparła blondyna, w której Karol rozpoznał teraz Margaritę. - Ale pan jest potężny, ojej...
Załopotała zalotnie rzęsami, kiedy pomagał jej wstać, potem jednak zagryzła wargę, rzuciła szybkie spojrzenie w stronę Wrony i zapytała słodkim głosikiem.
     - A pana przyjaciel, a Ędrju... Z kim on rozmawia?
     - Ze swoją narzeczoną - odparł Karol, nagle zły.
     - Ojej... - Margarita wytrzeszczyła oczy. - A czemu ona taka blada, może jest chora, jeszcze zarazi Andrzejka! Słyszałam jak wymiotowała w łazience, wie pan, w przerwie między setami!
Kłos wywrócił oczyma. Że też musiała mu się taka idiotka napatoczyć!
     - Andrzejowi nic nie jest - burknął. - Jagnie też nie.
     - Skąd pan wie? - Margarita złapała go za rękę.
     - Jest w ciąży! - burknął Karol, odbierając jej kończynę.
Ponieważ zaraz odwrócił się i odszedł, nie zauważył, że szafiarce mina wydłużyła się, a nos opadł na kwintę.     Załamana Margarita pokolebała się na swoich obcasach w stronę hotelowego baru.
Tymczasem Kłos poszwendał się po lobby, gdy zaś postanowił wracać na górę, wpadł w szpony Jagny, która oderwawszy się od Andrzeja przypomniała sobie o swojej tajnej misji.
________________________________________________________________
Witajcie! 
Dzisiaj w patriotycznym kolorze i nastroju, podszytym jesienną nostalgią a także depresją pomundialową. Kończy się lato, kończą się imprezy sportowe, ale na pocieszenie mamy Ligę Mistrzów(bo wiecie, że jesteśmy fankami futbolu) i Plus Ligę. Ostatnie trzy tygodnie mimo, że bezowocne były pięknym czasem pełnym wzruszeń, pięknych foć i emocji sportowych. Nawet nas kilka razy złapał stan przedzawałowy. Panowie JESTEŚCIE WIELCY!!!
I pozwólcie i nam zakrzyknąć niczym duet Swędrowski&Drzyzga: "JESTEŚMY MISTRZAMI ŚWIATA!!!" 

Ufff...
Co do rozdzialiku to jest krótszy, ale niestety na więcej brakło nam czasu a i zainteresowanie chyba ostatnio trochę skisło. No nic jeśli ktoś tutaj jeszcze wchodzi i nie zanudziłyśmy go naszą story to życzymy miłego czytania! 

                                                            Pozdrawiamy Fiolka&Martina :) 

PS. Dwa bonusiki by Martina :) 




19 komentarzy:

  1. http://mage.giantmicrobes.com/media/catalog/product/products/chlamydia.jpg a oto i łazienkowe znalezisko Jagny i Andrzeja ;) Uszanowanka dla Martiny za grafikę :D

    Coraz bardziej lubię Mariana za rzeczowość i cięte riposty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżbym przegapiła ostatni rozdział? Na to wygląda, ale już wszystko nadrobione :)
    Marian to taka trochę "szalona ruda" :P (wybaczcie, ale piosenka o tym tytule już zawsze będzie mi się kojarzyć z siatkówką, a co za tym idzie również z jedną z bohaterek waszego opka, bo mam wrażenie, że to określenie naprawdę do niej pasuje ;)). Swoją drogą nie spodziewałam się, że Zibi będzie mógł kiedykolwiek liczyć na jej wstawiennictwo! Czyżby coś było na rzeczy? ;)
    Nigdy nie wiem czy śmiać się, czy płakać z powodu hotek. W każdym razie należy szczerze współczuć siatkarzom, bo spotkanie z tego typu dziewczętami z pewnością nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń.
    A na koniec mam pytanie - czy w waszej historii na MŚ wybrało się trzech atakujących? Bo zdaje się, że w trakcie rozdziału raz "odezwał" się Konar :) No chyba że coś pominęłam i Zibi pojechał na nie jako przyjmujący :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuups. Niewykluczone, że po prostu się nie doliczyłyśmy panów :D

      Usuń
  3. Jezu, dlaczego wy tak genialnie piszecie?! Uwielbiam czytać wasze rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chlamydia hodowana w łazience mnie rozwaliła! A ta laska..Margarita od siedmiu boleści "ociupinkę" mnie wkurza :/ byłby dym gdyby Jagna ją spotkała! Panna by wszystkie kłaki pogubiła :D a szpilki by się jej połamały ze strachu :D
    Genialne! Genialne! Piszcie dziewczyny! Uzależniłam się!
    Pozdro600

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahhahha dobre xd fajny temat, czekam na jeszcze lepsze .

    OdpowiedzUsuń
  6. Doooobre xDDDDD
    Czytam dalej i czekam na rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Se**, se**, se** ,
    Dajesz Dajesz ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział czekam na następne:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział jak i całe opowiadanie;) hahaha uwielbiam Margaritę;D Prawie codziennie tu jestem i sprawdzam czy jest nowy;) Postaram się też komentować każdy post;) Nie zawsze mam czas, ale zmienię to!
    Pozdrawiam serdecznie;*
    MaggieQ
    PS. Marian mistrzyni ciętej riposty-zawsze spokoxD

    OdpowiedzUsuń
  10. Uzależniłam się od Jagny i Wronki w takim wydaniu plus jeśli jest w to wmieszany Igła to to musi być majstersztyk oczywiście tylko jeśli wychodzi to spod waszego pióra :)))
    Jeśli mam być szczera to wasze opowiadania takie jak to oraz np. Siostrzyczki to moje ulubione. Ogólnie to jak dla mnie jesteście najlepszymi bloggerkami które piszą opka typowo komediowe :) czapki z głów !
    Ale wracając !!
    Zibi to naprawdę ma mega pojemne serce. Sie chłop namęczy ciągle zakochany .... peszek !!
    Marian to ja po prostu uwielbiam. Niby nic ale jednak trochę ją chyba do Zbycha ciągnie.
    A i oczywiście chlamydia wygrała sprawę xdd nie wiem skąd wy bierzecie te pomysły .... ;))
    całuje Winiarowa :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Taaa ciężkie są powroty po takim wydarzeniu jak mistrzostwa, dlatego dpoiero i ja wracam do żywych :) Coż tak czułam że Marian i Zibi będą mieli się ku sobie, ale nie mam nic przeciwko, możecie Zbyszka trochę odczarować i niech przejdzie jakąś wielką przemianę od buca do zakochanego cielaka :P Fajnie że Endrju i Jagna się pogodzili, piękne dziewczyny załatwiły hoteczki na meczu z USA, wręcz cudowanie, a numer z chorobą weneryczną poniżej pasa :P I jeszcze jeden mój ulubiony fragment - Karolek taranujący Margaret, diewczyna wszystkim działa na nerwy w realu więc cieszę się że i Wy jej małą szpilkę wbiłyście. I taka mała refleksja - jeżeli zakończenie mistrzostw ma miec jakąś jedną jedyną dobrą stronę to chyba tylko i wyłacznie fakt że nie jesteśmy skazani na słucha jej przedk każdym meczem, w trakcie i kiedy tylko uda się ją wcisnąć :)
    Pozdrawiam
    skorpionik

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnego dnia znalazłam Wasz blog i zaczytałam się niemiłosiernie. Miałam sporo do nadrobienia, ale czytałam jak w transie. Tak się złożyło, że akurat byłam w busie, kiedy przeczytałam o chlamydii. Dosłownie parsknęłam śmiechem.
    Chciałam docenić Wasz niewymuszony humor. To coś tak oczywistego w tym opowiadaniu, że padam na twarz. Narracja jest extra. Żywa, wciągająca, spójna i płynna. Akcja rozwija się niesamowicie gładko. Przeżyliśmy już wiele z Andrzejem i Jagną, a wydaje się, że to tylko chwilka. Doceniam też walor edukacyjny tego bloga. Nie tylko o siatkówce można się dużo dowiedzieć, ale też zakosztować naprawdę dobrego kunsztu literackiego, podszkolić się w lekkim pisaniu z humorem, ale też jest szereg wzmianek, które obrazują np. miasta.
    Czekam na następny rozdział bardziej niecierpliwie niż kiedykolwiek. Podejrzewam, że praca nad blogiem nie jest łatwa, a tworzenie takich długich i wyśmienitych rozdziałów to wcale nie banał. Tym bardziej to doceniam i życzę powodzenia.
    Jeszcze jedna rzecz rzuca mi się w oczy. To jak pięknie obrazujecie rzeczywistość z przymrużeniem oka. Ptysie czy Margerita to taki smaczek tego opowiadania. Pokazuje to jak dobrze radzicie sobie z piórem i nie boicie się dodać takich właśnie wzmianek jednocześnie nie wyśmiewając niczego i nikogo. Podziwiam, bo dzięki Wam zauważyłam ze można ładnie i zgrabnie zmienić rzeczywistość na nieco bardziej kolorową, jednocześnie pozostając wiernym faktom.
    To chyba tyle ile dziś zdołałam na szybko z siebie wyrzucić. Będę zagracać tu dalej. Buziaki :*
    Nika Nalenkow

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy nas tak wnikliwa i sympatyczna analiza naszej twórczości ;)

      Usuń
  13. Będzie dzisiaj rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  14. Bo żeby dodać, trzeba mieć napisany rozdział. Na przyszłość do zadawania pytań jest specjalna zakładka, tudzież ask.fm.

    OdpowiedzUsuń
  15. O jejku, wy tu piszecie w posłowiu, że rozdział Wam krótki wyszedł, a ja szczerze mówiąc chyba już od roku nie napisałam tak długiego i to z taką ilością dialogu, ale cóż, mam inny z lekka styl :P
    Przeczytałam sobie dziś rozdziały, a dopiero przy tym ostatnim zjechałam w rubryczkę komentarzy i aż się uśmiechnęłam widząc tle znajomych "twarzy", które czytają waszą historię, że aż i mi się uśmiech wkradł na twarz, że wreszcie i ja sobie będę mogła to czytać i być w miarę na bieżąco, bo już dawno nie czytałam opowiadania, które miałoby w sobie tyle humoru, który jest mi chyba bardzo potrzebny, bo sama osobiście za bardzo przyzwyczaiłam się do pisania i czytanie smutnych opowiadań :P
    Na sam koniec chciałabym przeprosić Was bardzo mocno, że mimo dostania zaproszenia jeszcze w lipcu zjawiam się dopiero w październiku, ale to chyba dobrze, że jakoś dotarłam, prawda? :P
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń

Wiadomości typu: "Fajny blog. Zapraszam do siebie" będą z automatu kasowane a reklamowane w nich blogi nie zostaną przez nas odwiedzone. Do reklamy służy zakładka "Spam"
Pozdrawiamy Fiolka&Martina